REKLAMA

Serial "Władca Pierścieni" może uratować tylko cud, a Amazon nic nie robi, tylko chwali się kasą

"Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" to oczko w głowie Amazona. Serwis zdecydowanie chce wejść do pierwszej ligi serwisów VOD i wielki serial fantasy ma im to zapewnić. Rzecz jednak w tym, że wielkie pieniądze, które wpakowali w produkcję nie rozwiążą ich największego problemu, czyli niechęci fanów.

Amazon bardzo liczy, że serial "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" pozwoli im rzucić wyzwanie największym gigantom VOD. Dlatego wydają na tę produkcję przeraźliwie wysokie kwoty. Nawet HBO i Netflix nie zmarnowali tyle na odcinki "Rodu Smoka" i "Stranger Things". Problem w tym, że to niczego nie da. Fani tylko czekają na piękną katastrofę, jaką będzie debiut serialu Amazon Prime Video.

władca pierścieni serial ile kosztuje drogi
REKLAMA

Władca Pierścieni - serial. Tylko cud może go uratować

REKLAMA

W ostatnich dniach po Hollywood krążą kolejne doniesienia o budżetach tegorocznych serialowych hitów. Netflix wydał 30 mln za odcinek "Stranger Things 4", HBO sprawnie ograniczyło koszt "Rodu Smoka" do poniżej 20 mln za epizod, zaś wszystkich wyprzedził "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy". Amazon okazał się absolutnym rekordzistą w wydawaniu pieniędzy. Według portalu Variety budżet 1. sezonu wynosi 465 mln dolarów (co daje 58 mln na każdy odcinek), choć po sieci krążą też doniesienia o nieco mniejszym wydatku. Mowa również o 45 mln za sześć pierwszych epizodów i po 50 mln za dwa ostatnie.

W ostatecznym rozrachunku nie ma to wielkiego znaczenia, bo tak czy inaczej "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" będzie niezwykle drogi. Jeszcze w zeszłym roku The Hollywood Reporter podawał, że wysokie koszty kręcenia w Nowej Zelandii stały za decyzją o przeniesieniu produkcji do Wielkiej Brytanii od 2. sezonu naprzód. Nie sądzę jednak, by miało dojść do jakiegoś wielkiego ograniczenia budżetu. Oczekiwanie odbiorców jest raczej takie, że seriale powinny wydawać z każdym rokiem coraz więcej. A gwiazdy też lubią zarabiać więcej, jeżeli seria osiąga sukces.

Wszystko to ma jednak niewielkie znaczenie, bo "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" jest serialem niemal znienawidzonym.

W normalnych okolicznościach doniesienia o tak olbrzymim budżecie budziłyby ekscytację. Może wymieszaną z pewnym niepokojem, bo chodzi przecież o świat wykreowany przez J.R.R. Tolkiena, którego twórczość uwielbiają miliony. Natomiast nadal mówilibyśmy głównie o reakcjach pełnych optymizmu i nadziei. Zwiastun "Władcy Pierścieni: Pierścieni" władzy zmienił to wszystko w kpiny, niedowierzanie i nawet... nienawiść.

Władca Pierścieni - serial jest okropnie drogi

Długo można by opowiadać obiekcjach, które do produkcji Amazona mają fani i pseudofani Tolkiena. Dla jednym największą tragedią pod słońcem jest obecność we "Władcy Pierścieni" czarnoskórych elfów, inni koncentrują się na ubytkach fabularnych i dziwnych zmianach względem oryginału. Elrond i Galadriela w żaden sposób nie przypominają siebie z książek, a dalsze odstępstwa od "Silmarillionu" i "Niedokończonych opowieści" zbliżają serial niebezpiecznie w stronę terytorium okupowanego przez głupawe fanfiki.

Na dobre rozgościły się tam już nowe "Gwiezdne wojny", "Fantastyczne zwierzęta" czy "Wiedźmin". Wielu fanów uważa, że "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" będzie następny. Dlatego najpopularniejszą reakcją na doniesienia o rekordowym budżecie jest internetowa "szyderka". Nie jesteśmy już na etapie bojkotu. Teraz nawet ludzie, którzy planują obejrzeć produkcję Amazon Prime Video, robią to głównie po to, żeby zobaczyć tę piękną i nieuniknioną katastrofę:

Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że to będzie najgorzej wydane 45 mln wszech czasów. Ale pożyjemy zobaczymy.

Może planują płacić za oglądanie?

Wyjdzie najdroższe gówno w historii.

Oby tylko nie zniszczyli tego, bo kocham sagę filmów "Władca Pierścieni" i "Hobbit"

Szykuje się wyjątkowo drogi paździerz

- to tylko wycinek z dziesiątków podobnych komentarzy w sieci.

Amazon chyba uznał, że rozmach "Władcy Pierścieni" to jedyne, co się liczy.

REKLAMA

Dotychczasowa kampania promocyjna serialu wygląda tak, jakby ktoś tam pomyślał: "Film też zrobił mnóstwo odstępstw od fabuły powieści Tolkiena. Ludzie trochę się poburzą, a potem im przejdzie". Skala wzburzenia musiała zaskoczyć chyba nawet ich. Mimo to, zupełnie nikt nie zareagował na falę wściekłości fandomu po premierze zwiastuna. Amazon postawił na przeczekanie, lecz to był błąd. Do tego czasu negatywne emocje osłabły, ale jednocześnie osiadły i zapuściły korzenie w sercach widzów.

Gdy Peter Jackson robił swoje filmy, to były zupełnie inne czasy. O Tolkienie słyszała garstka osób w porównaniu do jego dzisiejszej popularności. Filmy nie bardzo miały się też z kim mierzyć (poza animacją Ralpha Bakshiego), więc cieszyły się znacznie większą swobodą. Serial stanie naprzeciw fali nostalgii za tamtą trylogią i olbrzymimi, narosłymi przez lata oczekiwaniami. Jeżeli "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" ich nie spełni, to spotka się kpinami i jękami zawodu. Niestety, coraz więcej wskazuje na wysokie prawdopodobieństwo takiego scenariusza. Kasa rzucana w twarze widzów tego nie zmieni.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA