Odkryłam świąteczny film, który nie jest paździerzem. Tę ciepłą produkcję będę oglądać co roku
Czy właśnie niespodziewanie odkryłam doskonały film świąteczny, który jest zabawny, błyskotliwy, oryginalny i można go oglądać bez ciarek żenady? "Boże Narodzenie u ciebie czy u mnie?" to produkcja, która dołączy do mojej corocznej listy do obejrzenia podczas bożonarodzeniowego okresu - jest świetna!
Opłacało się w pocie czoła przedzierać przez świąteczne paździerze, by w końcu trafić na ten tytuł, który da się z czystym sumieniem polecić. Wiadomo, "Holiday", "Kevin sam w domu" czy "To właśnie miłość" są filmami, do których miło jest wrócić, ale warto też jakoś urozmaicić swoją listę i znaleźć coś, co będzie trzymało poziom. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że "Boże Narodzenie u ciebie czy u mnie?" to produkcja, której warto zaufać. A co sprawia, że jest taka wyjątkowa? Przede wszystkim oryginalny pomysł i odejście od zabiegów, które co roku są nam wciskane jak niechciany prezent.
Boże Narodzenie u ciebie czy u mnie? to świetna propozycja na weekend od Prime Video
Fabuła filmu "Boże Narodzenie u ciebie czy u mnie?" skupia się na Hayley (Cora Kirk) i Jamesie (Asa Butterfield), studentach, którzy poznają się na kursie aktorskim i zaczynają się spotykać. Dzień przed Wigilią para żegna się na dworcu i każdy kieruje się w stronę swojego peronu - Hayley udaje się do rodzinnego domu w Macclesfield, natomiast James musi dotrzeć do Kemble. Kiedy zarówno on, jak i ona siedzą już wygodnie na miejscach w swoich pociągach, nieoczekiwanie uświadamiają sobie, że właściwie chcieliby spędzić Boże Narodzenie wspólnie i postanawiają zrobić ukochanej osobie niespodziankę... przesiadając się w do jej pociągu.
Gdy James i Hayley docierają do miasta swojej drugiej połówki i okazuje się, że są tam sami, postanawiają odnaleźć partnera w domach rodzinnych. A w związku z tym, że są razem od niedawna, jeszcze nie wszystko o sobie wiedzą i po raz pierwszy poznają swoich bliskich. Okazuje się przy tym, że ani James, ani Hayley nie byli wobec siebie tak do końca szczerzy - w obcych domach, w których przez gigantyczną śnieżycę są uwięzieni bohaterowie, na jaw wychodzą sekrety, które postawiają ich relację pod znakiem zapytania.
Ten świąteczny film wciągnął mnie już od samego początku - przyznam szczerze, że przed seansem pobieżnie przeczytałam opis produkcji, a i tak byłam zaskoczona i zaintrygowana, kiedy bohaterowie postanowili przesiąść się do swoich pociągów. Sytuację dodatkowo zaogniał fakt, iż oboje wychowali się w zasadzie w skrajnie różnych rodzinach, a na jaw stopniowo zaczęły wychodzić sekrety, których kompletnie się nie spodziewałam - właściwie byłam trzymana w niepewności aż do samego końca.
Oprócz tego, że "Boże Narodzenie u mnie czy u ciebie?" jest intrygującą i naprawdę oryginalną produkcją, to w dodatku jest to pozycja komediowa, na której można się szczerze pośmiać, bez odczuwania ciarek żenady. Jeden żart w związku z pseudonimem głównego bohatera, który ciągnął się przez cały film, był dla mnie przekomiczny i rechotałam za każdym razem, kiedy ktoś postanowił go odgrzać. Bohaterowie są autentyczni, świetnie zbudowani i zróżnicowani, przez co z ciekawością chce się śledzić relacje każdego z nich.
Przyznam, że do nieznanych świątecznych filmów zwykle podchodzę sceptycznie (dzięki, serwisy VOD), jednak tym razem podejrzliwość i nerwowe zerkanie na pilot, gdyby trzeba było zmienić film, szybko ustąpiło pozytywnej energii. "Boże Narodzenie u mnie czy u Ciebie?" to błyskotliwa produkcja, która bardzo mnie zaskoczyła i rozbawiła, ale przede wszystkim udowodniła, że naprawdę da się zrobić jakościowy film, który śmiało może zająć miejsce obok kultowych świątecznych klasyków.
- Tytuł filmu: Boże Narodzenie u ciebie czy u mnie? (Your Christmas or Mine?)
- Rok produkcji: 2022
- Czas trwania: 1h 35m
- Reżyseria: Jim O'Hanlon
- Obsada: Asa Butterfield, Cora Kirk, Daniel Mays, Lucien Laviscount
- Nasza ocena: 7/10
- Ocena IMDb: 6.4/10
O świątecznych filmach czytaj w Spider's Web:
- Netflix: najlepsze filmy świąteczne w 2024 roku
- Animowany "Grinch" podbija Netfliksa. No cóż - w święta wiele można wybaczyć
- "Kevin sam w domu" to plagiat? Mroczniejszą wersję świątecznego hitu obejrzycie w polskich kinach
- Rzadko płaczę na filmach świątecznych, ale ten od Netfliksa był wyjątkiem
- Nowy film Netfliksa z Lindsay Lohan to efekt kręcenia kołem fortuny. Trudne się wylosowało