REKLAMA

Twórcy "Gry o tron" zrobili z ludzi idiotów. Jak można było tak kłamać o zakończeniu?

"Gra o tron" ponad dwa lata od premiery swojego finału nadal budzi wielkie kontrowersje. Najnowszą dawkę sensacyjnych doniesień dostarczył agent George'a R.R. Martina, który zarzucił kłamstwa twórcom serialu. David Benioff i D.B. Weiss chyba już nigdy nie pozbędą się łatki ludzi skompromitowanych i kłamliwych.

gra o tron zakończenie george rr martin król bran
REKLAMA

Książka "Tinderbox: HBO's Ruthless Pursuit of New Frontiers" autorstwa Jamesa Andrew Miller dostarczyła wielu zaskakujących i zupełnie nowych informacji na temat kulis powstawania uniwersum "Gry o tron". Jeden z szefów stacji wyznał choćby, że HBO zmarnowało 30 mln na produkcję pilota prequela "Bloodmoon", którego nigdy nie pokazano publicznie. Jeszcze większe poruszenie w środowisku fanów wywołały jednak słowa agenta George'a R.R. Martina.

Przedstawiciel pisarza Paula Haas ostro odniósł się do ostatnich sezonów "Gry o tron" i zarządzającego nimi duetu. David Benioff i D.B. Weiss mieli podobno lekceważyć ostrzeżenia Martina, któremu nie podobał się kierunek serialu po 5. sezonie. Pisarz darzy (czy też może "darzył"?) obu twórców ciepłym uczuciem, dlatego nie rozumiał, czemu zboczyli z wytyczonej przez niego ścieżki. Co więcej, Benioff i Weiss podobno mieli sami wymyślić tak powszechnie krytykowane zakończenie, w trakcie którego władzę w Westeros przejmuje Brandon Stark. Tak twierdzi Haas, a przecież grający Brana aktor Isaac Hempstead Wright usłyszał od showrunnerów zupełnie inną wersję.

REKLAMA

Gra o tron - finał serialu nie miał tak wyglądać?

Ktoś tutaj kłamie na temat zakończenia. Czyżby "Gra o tron" całkowicie odeszła od wizji Martina?

Amerykański twórca do tej pory wypowiadał się na temat finału "Gry o tron" w sposób bardzo polubowny i pozbawiony konkretów. Zaznaczał na każdym kroku swój szacunek dla Davida Benioffa i D.B. Weissa, a także starał się nie krytykować HBO. George R.R. Martin ,ie mógł natomiast ignorować wyraźnej wściekłości własnych fanów, dlatego starał się podkreślać na każdym kroku odmienność własnego zakończenia. Część mediów nakręcała sensację wokół słów pisarza o tym, że będzie to "jego zakończenie".

Gra o tron - zakończenie nie miało tak wyglądać?

Wtedy krytykowałem takie podejście, bo dla każdego czytelnika książek Martina było to dosyć oczywiste. Amerykanin ma wciąż przed sobą dwie powieści, a już teraz saga jego autorstwa daleko odbiega od tego, co pokazało nam HBO. Na podstawie publicznych deklaracji wszystkich zainteresowanych ufałem jednak w zgodność najważniejszych elementów obu historii. Skoro Benioff i Weiss twierdzą, że u Martina Bran też zostanie władcą Siedmiu Królestw (a właściwie sześciu, bo Północ się tak po prostu odłączyła), a on temu nie zaprzecza, to czemu miałbym w to wątpić? Czemu ktokolwiek miałby? Teraz wychodzi jednak na to, że twórcy "Gry o tron" wcale nie znali zakończenia. Co więcej, uparcie i z pełną świadomością naruszali wytyczoną przez George'a R.R. Martina ścieżkę.

David Benioff i D.B. Weiss wypadają z tej historii na egotystycznych kłamców, a George R.R. Martin na chciwca.

REKLAMA

Trudno mi uwierzyć w to, że agent Martina wypowiedział się dla głośnej publikacji bez wiedzy swojego klienta. Musiała to więc być zaplanowana akcja, dzięki której pisarz odzyskuje trochę zaufania fanów, ale jednocześnie nie sprzeciwia się we własnej osobie HBO. Co byłoby trudne zważywszy na sześć nowych projektów, które przygotowuje dla stacji. Jeżeli Amerykaninowi wydawało się natomiast, że taką zaplanowaną akcją poprawi swoją opinię, to muszę go rozczarować.

Przynajmniej w moich oczach ustawiło go to w znacznie gorszej pozycji. Nie tylko czekał bowiem ponad dwa lata na ujawnienie informacji o fałszywości zakończenia przedstawionego w "Grze o tron", lecz dodatkowo wstrzymuje się z otwartą krytyką 8. sezonu. Komu jak komu, ale jemu HBO musiałoby wybaczyć. Czy Martin naprawdę wierzy, że jego obrona finałowej serii i słowa kolejnych pięciu sezonach, które powinien otrzymać serial, tworzą logiczną całość? Cała ta sytuacja aż bije po oczach hipokryzją, co akurat w kontekście Davida Benioffa i D.B. Weissa nijak nie dziwi. Ale oni akurat od dawna mają zszarganą reputację, dlatego jedna wpadka więcej (nawet tak monumentalnych rozmiarów) nie zmienia szczególnie ich pozycji w Hollywood.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA