Gwiezdne wojny: Epizod IX ma nie tylko nowego reżysera, ale też nową datę premiery. Film zadebiutuje później, niż się spodziewaliśmy. J.J. Abrams potrzebuje więcej czasu, by nakręcić ostatni rozdział sagi.
Disney nie ma szczęścia do reżyserów nowych gwiezdnowojennych filmów. W połowie zdjęć do spin-offa o przygodach młodego Hana Solo trzeba było zwolnić duet reżyserski. Pierwotnie film tworzyli Phil Lord i Chris Miller, ale jedak dokończy go Ron Howard.
Minęło kilka tygodni, a Disney podał informację, że Colin Trevorrow (zaangażowany do projektu po sukcesie Jurassic World) został zwolniony. Zapewne decyzję podjęto ze względu na kiepski wynik jego ostatniej kinowej produkcji, a spekuluje się też, że miały w tym swój udział coraz bardziej rozjeżdżające się wizje reżysera i Lucasfilmu.
J.J. Abrams powraca i to on będzie odpowiadał za nowe Gwiezdne wojny.
Abrams wyreżyserował Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy, czyli pierwszy epizod nowej trylogii. Miało to być końcem jego wkładu w Odległą Galaktykę. Najwyraźniej jednak Disney nie znalazł nikogo innego, kto nadawałby się, by nakręcić finał tej historii. J.J. Abrams wraca do gry.
Spekulowano, że skoro Rian Johnson utrzymał się na stołku Ostatniego Jedi, czyli 8. epizodu, to po odejściu Trevorrowa od razu zajmie się kolejnym filmem. Johnson wczoraj zdementował te plotki, a dzisiaj ogłoszono angaż J.J. Abramsa. Potem pojawiła się jednak gorsza wiadomość.
Ostatni, 9. epizod sagi Star Wars zadebiutuje dopiero 20 grudnia 2019 roku.
Wcześniej planowano, że ostatni epizod Gwiezdnych wojen trafi do kin w maju 2019 roku, na rok po premierze spin-offa o Hanie Solo. Zapowiada nam się jednak półtoraroczna przerwa pomiędzy kolejnymi filmami w uniwersum Star Wars. Zmiana reżysera sprawiła, że Disney opóźnił premierę.
Oznacza to, że tak naprawdę... powrócono do pierwotnego planu wydawniczego. Przebudzenie Mocy i Łotr 1 miały premierę zimą i kolejne części miały wychodzić co roku. Dopiero później Disney postanowił, że nowe filmy będą trafiać do kin w maju - tak jak poprzednie trylogie stworzone przez Lucasa.
Niemniej jednak nie oceniam tej zmiany negatywnie. J.J. Abrams poradził sobie z przywróceniem Gwiezdnych wojen na kinowe ekrany i chyba tylko cudem uniknął łatki Jar Jara Abramsa. Mam do niego też większe zaufanie, niż do Riana Johnsona, którego Looper niezbyt przypadł mi do gustu.