REKLAMA

Karate Kid: Legendy - recenzja filmu. Czy to udany powrót do kultowej serii?

Wygląda na to, że każda franczyza znalazła swój pomysł na multiwersum. Kilka miesięcy temu świat obiegła dość zaskakująca informacja - jeszcze nie opadły emocje po finałowym sezonie "Cobra Kai", a tu okazało się, że jego fabularny rodzic, "Karate Kid", doczeka się kolejnej odsłony, łączącej dwa dotychczas odrębne światy. Czy warto było szaleć tak? Sprawdzamy.

karate kid legendy recenzja
REKLAMA

Na początku pragnę zaznaczyć, że czuję się ogromnym fanem tej marki, więc moje emocje mogą czasami wyprzedzać racjonalny, chłodny ogląd sytuacji. Ciężko byłoby mi stwierdzić, że wychowałem się na "Karate Kid", ale ta seria zawsze była w moim domu ważna i nigdy nie straciłem do niej osobistej sympatii. Ta się tylko rozwinęła, gdy dowiedziałem się o istnieniu "Cobra Kai". Pochłonąłem wszystkie sezony, zaś ostatni był absolutną perłą - idealnym, piekielnie emocjonującym finałem tej długiej, czasami trudnej, ale wciągającej historii. Na wieść o powstaniu piątego już "Karate Kida" oczywiście miałem w sobie sporo ekscytacji, ale zadałem sobie też pytanie: na ile ta historia wciągnie i czy na nowo doskoczy do poziomu serialu wywodzącego się z tego świata?

Karate Kid: Legendy - recenzja. Dwie gałęzie, jedno drzewo

REKLAMA

Na początku twórcy przenoszą nas do Pekinu, gdzie po sukcesie swojego ucznia, szkołę kung-fu otworzył pan Han (Jackie Chan). Ma wielu adeptów, ale jeden z nich to szczególny talent - młody Li Fong (Ben Wang), piekielnie zdolny chłopak, który ma z tyłu głowy traumatyczną przeszłość. Z dnia na dzień okazuje się, że jego sceptyczna wobec skłonności chłopaka do walk mama (Ming-Na Wen) dostała pracę w Nowym Jorku. Chłopaka czeka więc przeprowadzka i nowy rozdział w życiu. Z biegiem czasu zaprzyjaźnia się z Mią (Sadie Stanley) i jej ojcem, Victorem (Joshua Jackson). Bieg wydarzeń skłoni Li Fonga to startu w lokalnym turnieju, a także do współpracy z niespodziewanym sojusznikiem.

O ile wykonałem dobry research, twórcy nowego "Karate Kida" i "Cobra Kai" nie mieli między sobą żadnych powiązań ani przepływu informacji - zatem film i serial realnie nie są ze sobą wiązane i rozwijały się niezależnie od siebie. Zasadniczo to dobrze i zdecydowanie ciekawiej, zwłaszcza, że serial miał swoje dobry finał. Za reżyserię filmu wziął się Jonathan Entwistle, gość, który w kinie dotyczącym młodzieży od jakiegoś czasu siedzi - jest odpowiedzialny m.in. za "The End of The F***ing World" czy "To nie jest OK". W przypadku o nazwie "Karate Kid: Legendy" potwierdza, że zna się na rzeczy. 

Jedną z największych zalet filmu jest to, że jest czymś więcej niż tanim fanserwisem. Postaci Hana oraz Daniela LaRusso stanowią jeden z głównych punktów reklamy "Legend". W rzeczywistości panowie mają dość mało ekranowego czasu, ale wystarczająco, by zbudować miedzy sobą bardzo przyjemną w odbiorze dynamikę. Han reprezentuje twardą, momentami "chłopskorozumową" szkołę treningu, zaś LaRusso, jak nas przyzwyczaił, stawia na opanowanie, równowagę, balans. Choć metraż filmu jest zaciekłym wrogiem tego, żeby wartości prezentowane przez obu senseiów wybrzmiały lepiej, i tak udaje się to choć na minimalnym poziomie zrobić. "Dwie gałęzie, jedno drzewo" ma tu zastosowanie, a cały film bez większego trudu emanuje znanym z całej serii, lekko oldschoolowym klimatem.

Twórcy dają głównemu bohaterowi dużo czasu, pozwalają mu się rozwinąć - to jedna z największych zalet tego filmu.

To przede wszystkim jest film o Karate Kidzie, czyli Li Fongu. Wybrano bardzo ciekawy punkt wyjścia - główny bohater to już dość zaprawiony w bojach wojownik, który bezskutecznie próbuje przepracować dawną traumę. Entwistle wraz ze scenarzystą Robem Lieberem nie umartwiają go z tego powodu nadmiernie, udanie portretując generalne zagubienie bohatera. Świetnie też zawiązują jego relacje z pozostałymi bohaterami - zwłaszcza ojcem swojej sympatii, byłym bokserem, który po narodzeniu córki zajął się biznesem w postaci pizzerii. Wątek z jego udziałem, a także autentyzm pomiędzy chłopakiem a Mią udanie budują emocjonalne napięcie. Twórcy dają głównemu bohaterowi dużo czasu, pozwalają mu się rozwinąć - to jedna z największych zalet tego filmu.

Na minus niestety musiałbym zaliczyć głównego "złola" - i nie chodzi nawet o to, że jest słabszy niż poprzednicy. Niespecjalnie go rozwinięto, nie wysilono się na wielką kreatywność w pisaniu tej postaci. Tu znów odzywa się problem długości filmu - jest zdecydowanie za krótki i zwłaszcza w drugim akcie gna na tyle szybko, że (w naprawdę nieznaczny sposób) potrafi to nieco ochłodzić odczuwalny przez większość filmu entuzjazm. Ten jednak wraca chociażby w przypadku scen walk, którym pod kątem realizacji ciężko cokolwiek zarzucić - są efektowne, ale twórcy nie odjeżdżają w rejony karykatury. Ba, możnaby wręcz stwierdzić, że film tonalnie jest mocno poważny - choć pozwala sobie na luźny humor, to zagrożenie i stawka są jak najbardziej realne.

Tytułowy bohater, Li Fong, to zdecydowanie najważniejsza postać tego filmu. Wcielający się w jego rolę Ben Wang spełnia swoje zadanie pierwszorzędnie: ma w sobie niemało wojowniczej i ogólnej charyzmy, lekkości, ale także naturalnej niezręczności i zagubienia. Młody aktor bardzo porządnie wygrywa emocje swojej postaci, a z pozostałymi ma bardzo dobrą, niewymuszoną w żaden sposób chemię - zwłaszcza z Joshuą Jacksonem i Sadie Stanley. Gdybym miał rozsądzić, która z "legend" miała lepszy epizod w tym filmie, byłby to Daniel LaRusso. Jackie Chan jest tutaj nieco topornym twardzielem rzucającym filozoficznymi onelinerami, zaś Ralph Macchio nie potrzebuje wielu słów, by przekazać sobą to, co jest esencją jego postaci. 

"Karate Kid: Legendy" to film, któremu zdecydowanie szkodzi metraż - trwa zaledwie 94 minuty. To dość fundamentalny błąd, wskutek którego przeskok między świetnym pierwszym aktem a drugim jest zbyt szybki, przez co nie wybrzmiewa wszystko, co powinno. Jednocześnie twórcom udało się wyjść obronną ręką i na tyle, ile było to możliwe, stworzyć angażującą i stojącą na własnych nogach historię.

Więcej informacji ze świata kina przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-30T19:02:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-30T18:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-30T17:38:03+02:00
Aktualizacja: 2025-05-30T14:59:50+02:00
Aktualizacja: 2025-05-30T14:20:58+02:00
Aktualizacja: 2025-05-30T09:52:24+02:00
Aktualizacja: 2025-05-30T09:05:21+02:00
Aktualizacja: 2025-05-29T19:29:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-29T18:18:21+02:00
Aktualizacja: 2025-05-29T17:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-29T12:04:38+02:00
Aktualizacja: 2025-05-29T09:56:26+02:00
Aktualizacja: 2025-05-28T19:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-28T17:45:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-28T10:47:17+02:00
Aktualizacja: 2025-05-28T08:58:56+02:00
Aktualizacja: 2025-05-27T19:09:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA