Za dzieciaka nie mogłem się oderwać od tego filmu akcji z Angeliną Jolie. Teraz obejrzycie go za darmo

Dzisiaj, gdy myślimy o adaptacjach gier wideo, to zazwyczaj mamy przed oczami "The Last of Us", "Fallout". Prawda jest taka, że Hollywood dopiero niedawno odkryło jak podchodzić do interaktywnej rozrywki. Wcześniej przenosiło ją na ekran niby chętnie, ale jednak nieumiejętnie. Już przy pierwszej próbie poniosło sromotną porażkę, bo "Super Mario Bros." z 1993 roku nie spodobało się ani widzom ani tym bardziej krytykom.

Pomimo klapy "Super Mario Bros." zapoczątkowało romans Fabryki Snów z grami wideo. Był to jednak związek raczej toksyczny. Hollywood maltretowało kolejne tytuły, narażając się na gniew nie tylko ich fanów, ale każdego, kto daną produkcję obejrzał. Dzisiaj z nostalgiczną łezką w oku możemy śmiać się ze "Street Fightera", ale w czasie jego premiery wszyscy płakali nad jego nielogiczną fabułą. Z pasma kolejnych porażek wyłamało się jedynie "Mortal Kombat". Adaptacja popularnej bijatyki okazała się sukcesem - przynajmniej komercyjnym, recenzje zbierała mieszane.

Po "Mortal Kombat" pojawiły się kolejne klapy, ale Hollywood się nie poddawało. Można je wręcz podziwiać za determinację i podejmowanie ciągle to nieudanych prób przenoszenia gier wideo na wielki ekran. Tym samym za zaskakujące można uznać, że "Lara Croft: Tomb Raider" się udała. OK, to wciąż nie jest wybitny film i można mu zarzucać słabe dialogi, płytką fabułę i ogólnie bycie bardzo powierzchowną adaptacją oryginału. Uroku nie można jednak produkcji odmówić.

"Lara Croft: Tomb Raider" opowiada historię tytułowej bogatej archeolożki, która rusza na poszukiwania tajemniczego artefaktu. Stawka jest wysoka, bo interesuje się nim również potężna organizacja Illuminati, chcąca wykorzystać go do swoich niecnych celów.

Za kamerą "Lary Croft: Tomb Raidera" stanął Simon West, który swą artystyczną karierę zaczynał od reklam i teledysków. Były one chwalone za swój dynamizm i wizualną atrakcyjność. Jego przygoda z kinem rozkręciła się wraz z hitowym debiutem "Con Air - lot skazańców" z Nicolasem Cage'em. Dzięki filmowi zdobył uznanie jako twórca widowiskowego kina akcji. Choć na chwilę odszedł od gatunku na rzecz thrillera (całkiem udana "Sprawa honoru"), w adaptacji popularnej serii gier wideo z hukiem do niego powrócił.

Za komercyjny sukces "Lary Croft: Tomb Raider" odpowiadają oczywiście nie tylko widowiskowe i dynamiczne sceny akcji, ale też kreacja wcielającej się w główną rolę Angeliny Jolie. W tamtym czasie już była ona uznaną aktorką. Na koncie miała nawet Oscara, którego otrzymała za drugoplanową rolę w "Przerwanej lekcji muzyki". Choć gwiazda specjalizowała się do tej pory w filmach dramatycznych, tutaj pokazała, że świetnie sprawdza się też w większych i bardziej rozrywkowych projektach. Z kinem akcji co prawda flirtowała już wcześniej ("Cyborg 2", "60 sekund"), ale to właśnie od tego tytułu zaczęła się jej przygoda z blockbusterami z prawdziwego zdarzenia.

Mówiąc w skrócie: zalety "Lary Croft: Tomb Raidera" pozwalają przymknąć oko na wady filmu. Pamiętam, że po jej premierze, dopiero wchodząc w wiek nastu lat, uwielbiałem tę produkcję. I oglądałem ją, kiedy tylko nadarzyła się okazja. Czy wytrzymała próbę czasu? Skoro trafiła do darmowej oferty Playera, nie będzie lepszej okazji, aby to sprawdzić.

Warto po "Larę Croft: Tom Raidera" sięgnąć tym bardziej, że darmowy seans można potraktować, jako przygotowanie przez zmierzającym na Netfliksa serialem animowanym "Tomb Raider: Legenda Lary Croft". Pojawi się on na platformie 10 października.

Więcej o adaptacjach gier wideo poczytasz na Spider's Web:

Film "Lara Croft: Tomb Raider" obejrzysz za darmo na Playerze.