Wściekły Mike Tyson twierdzi, że popularny serwis VOD ma go za "cz***ucha, którego można sprzedać"
Mike Tyson rozpoczął publiczną kampanię przeciw serialowi "Mike" i platformie Hulu, która zrobiła go wbrew jego życzeniom. W mocnych i wyjątkowo kontrowersyjnych wiadomościach na Instagramie były bokser porównał serwis do właściciela niewolników, a samego siebie nazwał "cz******em, którego można sprzedać na aukcji". Co dokładnie zaszło między Tysonem a należącą do Disneya usługą VOD?
Życie jednego z najbardziej niesławnych bokserów w historii najpopularniejszego sportu walki od lat inspiruje i zaciekawia. Mike Tyson to dziś postać-ikona, o której słyszał każdy, bez względu na to, czy kiedykolwiek oglądał jego walki. Dorastanie w trudnych warunkach, zatargi z prawem, bogata kariera, kontrowersje na i poza ringiem, a potem powrót do sławy w iście celebryckim stylu za sprawą m.in. reklam energetyków Tiger i Black. Wszystkie te elementy sprawią, że serial "Mike" od platformy Hulu zapowiada się tak interesująco. Problem w tym, że sam Mike Tyson nie dostał za niego złamanego centa.
Biograficzna produkcja z Trevantem Rhodesem w tytułowej roli ma zadebiutować na Hulu pod koniec sierpnia. Nie dziwi więc, że Tyson właśnie w tym momencie rozpoczął publiczną kampanię przeciwko twórcom "Mike'a". W dwóch osobnych postach na Instagramie Tyson ostro skrytykował serwis, który podobno nie otrzymał jego zgody na zrobienie serialu i "ukradł jego historię". Były bokser twierdze też, że Hulu zaoferowało miliony Dana'owi White'owi (obecnemu prezydentowi UFC), o ile zdecydowałby się promować produkcję wraz z federacją. White odmówił ze względu łączącą go z Tysonem przyjaźń. Podobnie ciepłych uczuć zdecydowanie nie ma między celebrytą a osobami odpowiedzialnymi za powstanie "Mike'a".
Mike Tyson nazwał Hulu "właścicielem niewolników", a samego siebie "cz******em".
Pierwszy post z soboty doczekał się ponad 300 tys. polubień i 5 tys. reakcji, ale Mike Tyson ewidentnie nie zrzucił z siebie całego ciężaru. Następnego dnia na profilu celebryty pojawił się bowiem kolejny wpis, jeszcze mocniejszy w swojej wymowie. Tyson podkreślił, że nie popiera zrobionej na jego temat biografii i nie chce, by ludzie wierzyli Hulu. Ponownie podkreślił również brak jakiegokolwiek finansowego wynagrodzenia ze strony platformy. Najmocniejsze słowa padły jednak na koniec:
Dla kierowników Hulu jestem tylko cz******em, którego mogą sprzedać na aukcji
- Mike Tyson uderzył w należącą do Disneya usługę VOD.
Mike Tyson prawdopodobnie zabił wszelkie szanse na sukces serialu Hulu.
Trudno mi sobie wyobrazić, by otoczony takimi kontrowersjami "Mike" miał teraz zrobić furorę. Biografia Mike'a Tysona to przecież tytuł interesujący przede wszystkim jego fanów i skierowany do nich w pierwszej kolejności. Skoro ich idol jest nastawiony do tej produkcji aż tak negatywnie, to przecież nie będą wbrew jemu cieszyć się produkcją. Cała reszta widzów może z kolei czuć się niekomfortowo w trakcie oglądania serialu twórców, wobec których padają porównania do właścicieli niewolników i ludzi zarabiających na ich sprzedaży.
Co ciekawe, Mike Tyson pełni rolę producenta wykonawczego przy innym projekcie biograficznym na jego temat, w którym główną rolę ma zagrać Jamie Foxx. Jak podaje portal Variety, ta produkcja od miesięcy znajduje się jednak w produkcyjnym piekle i nie wiadomo, czy kiedykolwiek ujrzy światło dzienne. Sam Tyson może więc czuć swoiste schadenfreude na myśl, że nawet jeśli jego produkcja nigdy nie powstanie, to przynajmniej własnoręcznie zamordował serial znienawidzonego przez siebie Hulu.
*Zdjęcie główne pochodzi z serwisu YouTube.