REKLAMA

"Ohydni" fani zrujnowali 18-nastkę Millie Bobby Brown. Bycie sławnym nastolatkiem to horror

Millie Bobby Brown powinna mieć w tym tygodniu swój moment triumfu. Do sieci trafił przecież zwiastun 4. sezonu "Stranger Things", który pokazuje, jak ważną częścią historii będzie grana przez nią Jedenastka. Zamiast tego wystąpiła w feministycznym programie, gdzie opowiadała o ohydnych i zboczonych wiadomościach publikowanych przez fanów w związku z jej 18. urodzinami. Seksualizacja i dręczenie młodych gwiazd w Hollywood to od dawna jest plaga.

millie bobby brown seksizm gwiazda stranger things 4
REKLAMA

Millie Bobby Brown oficjalnie zyskała status osoby pełnoletniej 19 lutego 2022 roku, gdy skończyła 18 lat. Dla aktorki ze "Stranger Things" tygodnie poprzedzające "osiemnastkę" niestety były horrorem. Wszystko przez grasujących po internecie pseudofanów, którzy czekali aż Millie Bobby Brown "dojrzeje" i stanie się "legalna". Założyli nawet grupę na Redditcie, gdzie planowali dzielić się fake'owymi nagimi zdjęciami aktorki. Na szczęście administratorzy portalu wkrótce potem usunęli subreddit wkrótce, ale całe to zamieszanie siłą rzeczy doszło do uszu młodej gwiazdy.

Nie ma chyba przypadku w tym, że Millie Bobby Brown postanowiła opowiedzieć o tym doświadczeniu tuż przed premierą trailera "Stranger Things 4". Aktorka musiała z góry wiedzieć o planowanym debiucie wideo, a rozgłos wokół kolejnego sezonu produkcji Netfliksa miał szansę wydatnie pomóc w podbiciu internetowych zasięgów jej wypowiedzi. Odcinek podcastu The Guilty Feminist z Millie Bobby Brown ukazał się więc w poniedziałek 11 kwietnia. Aktorka w żadnym razie nie próbowała cenzurować czy ugładzać swoich wypowiedzi. Jest zmęczona i wściekła tym, w jaki sposób ją potraktowano i nie ma zamiaru tego ukrywać.

REKLAMA

Millie Bobby Brown opowiada o "ohydnych" fanach i swojej nienawiści do mediów społecznościowych.

Wszystkie 18-latki mierzą się nawigowaniem między wyzwaniami dorosłości, nawiązywaniem relacji romantycznych i przyjaźni, byciem lubianym oraz próbami dostosowania się do innych. Jest tego dużo, a jednocześnie próbujemy odnaleźć w tym zamieszaniu siebie. Jedyna różnica w moim przypadku jest taka, że robię to na widoku publicznym, co potrafi być przytłaczające.

W ostatnich dwóch tygodniach przed 18. urodzinami częściej musiałam mierzyć się z nadmierną seksualizacją mojej osoby w mediach. Widzę różnicę między tym jak zachowywali się zwykli ludzie, a jak na moją pełnoletniość reagowały prasa i media społecznościowe. To było ohydne. Myślę, że na moim przykładzie widać jak młode dziewczyny są seksualizowane i próbowałam sobie to przetrawić - ale tak naprawdę mierzę się z tym od zawsze

- podkreśliła Millie Bobby Brown.

To nie pierwszy przypadek, gdy Brown publicznie krytykuje sposób, w jaki opisują ją media i część fanów. W dniu swoich 16. urodzin opublikowała na Instagramie wpis, w którym opowiedziała szerzej o trudnościach poprzednich kilku lat. W tym czasie często czuła frustrację związaną z nieprawdziwymi i niedokładnymi doniesieniami na swój temat, a także ciągłymi próbami uczynienia z niej obiektu seksualnego. Dziś podobnych postów na profilu Millie Bobby Brown raczej nie uświadczymy, bo gwiazda zrezygnowała z pisania o swoim prywatnym życiu w mediach społecznościowych.

Brytyjka ma zresztą bardzo negatywny stosunek do tej części internetowego życia. W trakcie podcastu wyznała, że media społecznościowe są według niej "najgorszym miejscem w historii świata". To może nieco przesadzona wypowiedź, ale uczucia aktorki łatwo zrozumieć. Przez lata mogła natrafić na liczne komentarze dotyczące jej ciała i dojrzewania. Pojawiające się zarówno w tradycyjnych tabloidach, jak i w internecie. W "Stranger Things" zadebiutowała, gdy miała zaledwie 12 lat. Hollywood oczekuje jednak od swoich gwiazd poświęcenia najdrobniejszych elementów prywatności, a internauci wcale nie są mniej okrutni dla nastoletnich artystów.

Kariery i życie takich młodych gwiazd jak Macaulay Culkin czy Jake Lloyd zostały zniszczone przez nadmiar oczekiwań lub zmasowaną krytykę.

REKLAMA

Dziś obaj aktorzy mają za sobą problemy z używkami lub nawet (w przypadku Lloyda) z prawem. Należą do szerokiego grona niegdysiejszych sław Hollywood, o których świat teraz niemalże nie pamięta. Wielu młodych aktorów jest poddawanych identycznej presji jak aktorki, ale od tych drugich wymaga się nawet więcej. Przede wszystkim pod względem wyglądu i pokazywania swojego ciała na widok publiczny. Jedna część świata chce, by pokazywały (w trakcie pracy i prywatnie) jak najwięcej, a druga poddaje je ostracyzmowi, gdy tylko założą jakąś bardziej kusą sukienkę. Tak było zresztą właśnie w przypadku wówczas 16-letniej Millie Bobby Brown. A swoje problemy z nadmierną seksualizacją miała też choćby Emilia Clarke na planie 1. sezonu "Gry o tron".

Trudno nie odnieść wrażenia, że w dobie mediów społecznościowych nie ma nic gorszego niż sława zdobyta zbyt szybko. Tempo życia w internecie wykańcza i błyskawicznie wypruwa sieciowych celebrytów z pomysłów oraz entuzjazmu. Oczywiście nie wszyscy użytkownicy Facebooka czy Instagrama są toksyczni. Millie Bobby Brown pewnie dostała kilkukrotnie więcej pozytywnych wiadomości niż komentarzy od seksistowskich trolli. Każda negatywna reakcja niestety ma jednak znacznie większą siłę przebicia. Z wiekiem łatwiej radzić sobie krytyką i zamykać się na chamskie wiadomości, ale wiele gwiazd nie ma cienia szansy, żeby dobrnąć do tego momentu. Przynajmniej pod tym względem Millie Bobby Brown jest więc szczęściarą.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA