Adaptacja opowiadania z Wattpada podbija Amazon Prime Video. Hiszpański film naśladuje Netfliksa
"Moja wina" to nowy hiszpański dramat dla młodzieży: trwający blisko dwie godziny film, który ewidentnie zainteresował subskrybentów Amazon Prime Video. Obraz pod wieloma względami przypomina najpopularniejsze hiszpańskojęzyczne produkcje konkurencji. Niestety, to nie komplement.
„Moja wina” (oryg. „Culpa Mia”) jest pełnometrażowym debiutem reżyserskim Domingo Gonzaleza. Bazująca na podstawie opowiadania Mercedes Ron (tekst pierwotnie opublikowany na Wattpadzie został potem rozbudowany do powieściowej trylogii) skupia się na Noah - dziewczynie, która musi porzucić rodzinne miasto, przyjaciół i chłopaka, by zamieszkać w posiadłości nowego męża swojej matki - miliardera.
Tam bohaterka poznaje przyrodniego brata, Nicka - rozpieszczonego imprezowicza, kobieciarza i buca. Noah jest jego przeciwieństwem; tęskni za swoim dawnym, znacznie skromniejszym życiem, przyjaciółmi oraz Danem, wspomnianym chłopakiem. Ten jednak w końcu zdradza dziewczynę, a ona - jak można było przypuszczać - stopniowo zakochuje się w Nicholasie. Brzmi jak typowy romans dla nastolatków, ale uwaga - sprawy komplikują się jeszcze bardziej, gdy brutalny biologiczny ojciec Noah wychodzi z więzienia i planuje zemścić się na jej matce, porywając córkę. Rozumiecie już, z czym mamy do czynienia?
Czytaj także:
- Nie wiesz co obejrzeć w streamingu? Tę kategorię powinien mieć każdy serwis VOD
- Trafiłem na ten serial przypadkiem, odpaliłem go od niechcenia. I rodzina straciła mnie na 4 godziny
- Połączenie "Mrocznej Wieży" i "Stranger Things". Nowy serial fantasy Amazona dowozi
- Ten serial ma w sobie więcej Stephena Kinga niż większość adaptacji jego powieści. 2. sezon nareszcie w Polsce!
Moja wina: jeden z najgorszych filmów od Amazon Prime Video
Nie, nie przesadzam - nie pamiętam, by jakakolwiek produkcja Amazona tak bardzo mnie zażenowała. Wiem, że hiszpańskojęzyczne romanse lubią mieszać dramat z zabiegami wyrwanymi wprost z brazylijskiej telenoweli, ale w tej produkcji (która, dodajmy, osiągnęła najlepszą oglądalność w ciągu pierwszych trzech dni od premiery spośród wszystkich lokalnych oryginałów nieanglojęzycznych w historii serwisu!) wadliwe jest niemal wszystko.
„Moja wina” to jeden wielki bałagan - i to mimo tego, że opiera się na serii mdłych klisz. Młodzi dorośli otrzymali kolejną pozbawioną treści papkę, w której kluczowe są estetyczne kadry i jeszcze bardziej estetyczna obsada. Wiele rzeczy dzieje się bez wyraźnego powodu, a bohaterowie robią rzeczy bez motywacji - nikt niczego przed widzem nie nakreśla, ale nie celowo; nie dlatego, by pozwolić mu gdybać. Po prostu twórcy nie wpadli na to, że wiarygodna opowieść potrzebuje również przyczyn i uzasadnienia, nie tylko skutków.
Kolejnym olbrzymim problemem filmu jest jego niezręczność. Fabuła w lwiej części skupia się na intymnych interakcjach przyrodniego rodzeństwa - i choć mamy tu do czynienia z dwojgiem niespokrewnionych dorosłych, którzy zostali „rodzeństwem" dzięki ślubowi rodziców, twórcy nie starają się podejść do tematu z zaciekawieniem, nie badają go i nie zastanawiaj się nad nim. To wątek rodem z filmów dla dorosłych, gdzie przyrodnie rodzeństwo po prostu wchodzi w romans, choć ich osobowości wydają się skrajnie różne.
Bohaterowie są męcząco nudni, schematyczni i nielogiczni. Wątki poboczne to kolejne źródła pytań „jak?” i „dlaczego?”, a policja - co jest już chyba wpisane w konwencję - pełni funkcję obserwatorów, którzy nie są w stanie ani nikomu pomóc, ani nikogo przyskrzynić. Widzieliśmy to już niezliczoną ilość razy: film będący młodzieńczą fantazją autorki, która chce nakarmić nią inne nastoletnie osoby. Wiem - to kuszący kąsek, ładny i niewymagający. Ale dzieciaki, każde jedno, z całą pewnością zasługują na znacznie więcej.