Jordan Peele, Steven Spielberg, Ari Aster i nawet Stephen King zdążyli już namaścić braci Philippou na nowych wizjonerów kina grozy. Zachwalali ich debiutanckie "Mów do mnie", które amerykańscy krytycy i widzowie regularnie określają mianem "najstraszniejszego horroru tego roku". Sprawdziłem, czy wszyscy przypadkiem nie przesadzają.
OCENA
"Mów do mnie" rzeczywiście nie wygląda na film zrobiony przez YouTuberów, którzy na codzień wygłupiają się w swoich filmikach. Prowadzący kanał RackaRacka Danny Philippou i Michael Philippou wchodzą jednak na tereny wielokrotnie już przemierzane przez kino grozy. Ich debiutancki horror opowiada bowiem o grupie nastolatków, igrających z niebezpiecznymi mocami. Wywoływanie duchów traktują bowiem jako atrakcję podczas suto zakrapianych imprez. Jedyna innowacja polega na tym, że tam, gdzie bohaterowie podobnych opowieści posługują się planszą ouija, oni korzystają z tajemniczej zabalsamowanej ręki.
Wystarczy dłoń uścisnąć i wypowiedzieć tytułowe zdanie, aby przed daną osobą pojawiła się dusza prosto z czyśćca. Gdy ktoś doda "pozwalam ci wejść" zjawa bez problemu przejmuje kontrolę nad takim delikwentem. Dla bezpieczeństwa opętanie nie może jednak trwać dłużej niż 90 sekund i - co oczywiste - trzeba uważać, aby w tym czasie nie zginąć, bo duch już na zawsze przejmie władzę nad martwym ciałem. Proste? W teorii tak, ale jak to już w horrorach bywa, bohaterowie mają problem z przestrzeganiem zasad. Szczególnie że istoty z zaświatów okazują się nadzwyczaj przebiegłe.
Czytaj także:
Mów do mnie - recenzja nowego horroru
Fabularnie nie ma tu nic odkrywczego, bo "Mów do mnie" to na dobrą sprawę standardowe ostrzeżenie przed zabawą w wywoływanie duchów. Okazuje się bowiem, że nie są one tymi, za kogo się podają. Wbrew ostrzeżeniom, Mia zapomina o wszelkich zasadach bezpieczeństwa, kiedy brat jej przyjaciółki przemawia do niej głosem zmarłej matki. Tak, to kolejny horror o przepracowywaniu straty bliskiej osoby. I chociaż główna bohaterka przywodzi momentami na myśl Dani z "Midsommar. W biały dzień" próżno tu szukać oryginalności, czy nawet gęstego klimatu filmu Ariego Astera.
Nie oszukujmy się. "Mów do mnie" jest na pewno lepsze od generycznych nisko- lub średniobudżetowych straszaków, które w multipleksowych repertuarach wypełniają miejsce między kolejnymi blockbusterami. Czuć w nim serce twórców do opowiadanej historii. Problem w tym, że najgłośniej bije ono w scenach rodem z amerykańskich komedii dla nastolatków. Gdy bohaterowie piją, palą jointy, bawią się beztrosko i przedrzeźniają się, widać jakąś pomysłowość, coś się na ekranie dzieje. Przez resztę czasu bracia Philippou regularnie gubią narzucony rytm i tempo, przez co o jakimkolwiek napięciu nie może być mowy.
Nie brakuje tu ciekawych rozwiązań tak fabularnych, jak i formalnych. Chociażby czyściec z udręczonymi duszami prezentuje się znakomicie, dlatego szkoda, że spędzimy w nim dosłownie parę sekund. To mógłby być "Naznaczony" ery TikToka, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że twórcy co chwile ignorują najciekawsze horrorowe rejony swojej opowieści. "Mów do mnie" prezentowałoby się o wiele lepiej, gdyby główną oś narracji wyznaczały wydarzenia z ostatniego aktu. I chociaż wcześniej dostajemy tylko przedsmak czekającej nas grozy, film wciąż nie sprawdza się jako jeden z tych slowburnerów w stylu "Dziedzictwo. Hereditary", gdzie spychane na sam koniec atrakcje, wynagradzają nam wcześniejszą nudę.
Dwie mocne sceny - to wszystko, co film ma fanom kina grozy do zaoferowania.
Twórcy nie tylko uciekają od jumpscare'ów, ale też nie potrafią przeskoczyć budżetowych ograniczeń. Podążają przez to tropem elevated horrors - tych ambitnych horrorów, w których ważniejsze od gatunkowych atrakcji jest uwydatnienie metaforycznych aspektów opowieści. Dlatego kiedy akurat "Mów do mnie" nie wydaje się nieślubnym dzieckiem "Prawdy czy wyzwanie" i "Uśmiechnij się", to razi widzów swoją pretensją.
"Mów do mnie" to film sprawnie zrealizowany, z ładnymi zdjęciami, przejmującą muzyką i paroma "momentami" - to wszystkie jego zalety, jakie można wymienić. Chociaż niewiele oddziela go od dna przeciętności, do kubełka popcornu w rękach niedzielnych widzów horrorów na pewno się nada.
Premiera "Mów do mnie" 18 sierpnia w kinach.