Netflix uderza pierwszy, uderza mocno, bez litości. To początek długiego pożegnania

Największy powrót tych wakacji na Netfliksie już dostaliśmy. W pierwszych dniach lipca na platformie zadebiutował przecież nowy "Gliniarz z Beverly Hills". "Axel F" szybko podbił serca użytkowników platformy na całym świecie. Zrobiło się więc bardzo wesoło, ale niedługo później zaczęło być też nieco melancholijnie. W końcu w zeszłym tygodniu "Wikingowie: Walhalla" zdążyli się już pożegnać z widzami swoim finałowym 3. sezonem. Pod koniec miesiąca w serwisie wylądują natomiast ostatnie odcinki "Szkoły dla elity". A co dostaniemy w międzyczasie? Ostatnią odsłonę innego hitowego serialu Netfliksa. No nie do końca Netfliksa.

"Cobra Kai" wcale serialem Netfliksa nie jest. Produkcja powstała dla YouTube Red, pod którego szyldem wyszły dwa pierwsze sezony. Potem produkcję przejął streamingowy gigant, czując w niej spory komercyjny potencjał. Nic dziwnego. W końcu ten sequel oryginalnej serii "Karate Kid" okazał się znacznie lepszy, niż mieliśmy prawo się spodziewać. Wywracając logikę pierwowzoru na lewą stronę, już od wielu lat dumnie stoi na własnych nogach. I ani trochę się na nich nie chwieje.

Głównym bohaterem "Cobra Kai" jest Johnny Lawrence, który w pierwszej odsłonie oryginalnej serii był tym złym - dręczył Daniela LaRusso. W dorosłym życiu wpojone za młodu toksyczne wzorce dają mu się we znaki. Okazuje się przegrywem. Sens swej egzystencji odnajduje, gdy chłopak z sąsiedztwa prosi go o naukę samoobrony. Dzięki temu otwiera tytułowe dojo, aby kontynuować spuściznę dawnego sensei Johna Kreese'a. Oczywiście już bez jego bezlitosnych zagrywek.

W tym samym czasie Daniel LaRusso nie wierzy, że jego dawny dręczyciel się zmienił. Drży ze strachu i postanawia stworzyć konkurencję dla jego dojo. Tutaj to on jest tym złym. Z czasem jednak wszystko się zmienia. John Kreese powraca i wpaja uczniom Lawrence'a toksyczne postawy. Bohaterowie łączą więc siły, aby rzucić mu wyzwanie. Jakby tego było mało, ich przeciwnik sprowadza sobie do pomocy jeszcze potężniejszego poplecznika. W ten sposób serial po mistrzowsku spaja najważniejsze wątki z oryginalnej trylogii.

Co tam się dzieje! Co tam się dzieje... Dzieciaki rwą się do kolejnych walk równie chętnie co dorośli. Każdy bije się z każdym. Akcja goni akcję, a fabuła iskrzy się od kolejnych napięć i nawarstwiających się problemów. Wszystko zostaje jednak podane bez zbędnego nadęcia. Jest lekko i przyjemnie. Konflikty są bowiem przełamywane humorem. Trochę suchym, bo najczęściej sprowadzającym się do żartów z nieprzystosowania Lawrence'a do współczesnego świata. Niemniej w trakcie seansu wyrobicie sobie czarny pas na brzuchu... ze śmiechu.

Pomimo przeciągania serialu, spadek jego formy okazał się nikły, wręcz marginalny. Teraz dobiega jednak końca, bo 6. sezon będzie tym ostatnim. Na szczęście Netflix nie kazał twórcom zmieścić się w paru odcinkach na krzyż. Pozwolił im zrobić tyle, ile potrzebowali. Zrealizowali tak napakowany epizodami finał, że platforma zdecydowała się go podzielić. I to nie na pół jak ma w zwyczaju. Ostatnia odsłona pojawi się aż w trzech częściach. W nadchodzącym tygodniu zadebiutuje pierwsza z nich. Na drugą będziemy musieli poczekać do listopada, a na trzecią - do przyszłego roku.

Więcej o nowościach Netfliksa poczytasz na Spider's Web:

"Cobra Kai" ogląda się szybko. Ma krótkie odcinki i wartką akcję. Jak już więc zapoznacie się z nadchodzącymi epizodami, będziecie mogli obejrzeć na przykład 2. sezon "Gangu zielonej rękawiczki". Polski serial powróci bowiem na platformę dzień przed karatekami.