REKLAMA

Netflix podał wyniki oglądalności za I kwartał 2019. Platforma nie ma sobie równych?

Netflix to niewątpliwie światowy lider na rynku streamingu. Platforma pochwaliła się wynikami oglądalności swoich produkcji. Jak jednak wypada na tle silnej konkurencji?

netflix wyniki oglądalności pierwszy kwartał 2019
REKLAMA
REKLAMA

Jak podał portal Deadline, przedstawiając raport zysków za pierwszy kwartał 2019 roku, Netflix ma powody do zadowolenia. Podzielił się danymi dotyczącymi oglądalności takich oryginalnych tytułów ze swojej biblioteki, jak „The Umbrella Academy”, „Potrójna granica”, „The Highwaymen”, „Fyre” oraz „Nasza planeta”.

Okazuje się, że serial na podstawie komiksów Gerarda Waya w ciągu pierwszych czterech tygodni od premiery obejrzano w 45 mln domów. Z kolei od premiery „Potrójną granicę” widziano w 52 mln gospodarstw, „The Highwaymen” - w 40 mln, dokument o festiwalu Fyre - w 20 mln, zaś „Naszą planetę” - w 25 mln. Dane nie są zatem aż tak bardzo dokładne, jakbyśmy tego chcieli, bo nie przekłada się to na konkretną liczbę użytkowników. Dane konto może należeć do więcej niż jednego odbiorcy. Daje to jednak, na tyle na ile to możliwe, szczegółowy ogląd na wyniki oglądalności.

Liczby udostępnione przez Netfliksa robią wrażenie, ale konkurencja nie śpi.

Zaledwie wczoraj poznaliśmy wyniki oglądalności premiery 8. sezonu „Gry o tron” od HBO. Wynik odcinka jest słabszy od osiągów Netfliksa, bo wyniósł 17,4 mln odbiorców, w tym też tych, którzy zasiedli przed telewizorem. Czerwone N nie jest emitowane w inny sposób niż streaming, zatem HBO teoretycznie miało ułatwione zadanie. Jak już zostało zaznaczone, wynik „Gry o tron” jest słabszy. Jednak serial na jego osiągnięcie miał zaledwie 24 godziny, podczas gdy produkcje Netfliksa swoją oglądalność zawdzięczają obecności w bibliotece platformy od kilku tygodni.

Szybka kalkulacja i okaże się, że hit HBO zdobył niemal połowę widzów „The Highwaymen” w zaledwie dobę, podczas gdy film z Kevinem Costnerem jest dostępny na Netfliksie od 10 marca. Gdy zestawimy opowieść opartą na prozie George’a R.R. Martina z „Naszą planetą”, to można mówić o jeszcze większym sukcesie HBO. Oglądalność obu produkcji jest niemal identyczna, a dokument o matce Ziemi pojawił się 10 dni wcześniej niż „Gra o tron”.

Wcześniej Netflix chwalił się sukcesem „Nie otwieraj oczu” z Sandrą Bullock. Film w ciągu czterech tygodni od premiery obejrzało 80 mln widzów. Serwis ogłosił także sukces „Kroniki świątecznej”. Obraz z Kurtem Russellem, według tego co powiedział Ted Sarandos z Netfliksa w pierwszym tygodniu obejrzało 20 mln widzów, co jest ekwiwalentem 200 mln dol. wpływu. Wyniki wciąż przemawiają na korzyść Netfliksa, ale śmiało można założyć, że „Gra o tron” lada moment im dorówna albo nawet przewyższy.

„Gra o tron” to jednak fenomen jakich mało. Inne seriale wypadają już bladziej w tym zestawieniu.

Swego czasu z ust widzów nie schodziło „The Walking Dead”. Czas świetności serialu jednak minął, o czym świadczą twarde liczby.

31 marca 2019 na antenie AMC zadebiutował finałowy odcinek 9. sezonu serialu o zombie pod tytułem „The Storm”. Epizod obejrzało marne 5 mln widzów. To jednak i tak wzrost o 21 proc. w stosunku do przedostatniego odcinka minionego sezonu. W przypadku 8. serii również nie było różowo. Produkcja zanotowała wtedy niemal najgorszą oglądalność w swojej wówczas ośmioletniej historii. Mniej widzów przed ekrany przyciągnęły tylko pierwszy odcinek z 2010 roku i otwarcie 2. sezonu wyemitowane rok później. Odcinek zatytułowany „Mercy” zgromadził przed ekranami 11,4 mln widzów w Stanach Zjednoczonych. Z kolei w 2014 roku otwarcie 5. serii „The Walking Dead” obejrzało aż 17,29 mln osób.

W przypadku serialu AMC mamy jednak do czynienia z innym sposobem dystrybucji. Spadek wiąże się zapewne między innymi z tym, że widzowie wolą obejrzeć dany epizod z opóźnieniem w serwisach streamingowych lub innych platformach niż w zwyczajowej telewizji, gdzie emitowane jest „The Walking Dead”.

Jeszcze bardziej w tyle za Netfliksem są seriale stacji CW.

Mowa o produkcjach opartych na komiksach DC. Prezentowane dane dotyczą 2015 roku (nie udało mi się znaleźć świeższych) i nie są zbyt optymistyczne w porównaniu do konkurencji. Bodaj najpopularniejszy serial stacji, „The Flash”, cztery lata temu miał publikę wynoszącą zaledwie 3,87 mln widzów. W tym samym okresie „Arrow” miał zaś 3,06 mln odbiorców, a „iZombie” cieszyło się publiką w przedziale 1,5-1,7 mln widzów.

REKLAMA

Z kolei ujawnione za 2017 rok dane dotyczące Amazon Prime Video pokazują, że najpopularniejszym serialem był „Człowiek z Wysokiego Zamku” (średnia oglądalność 4,22 mln użytkowników), za nim uplasował się „Kleszcz” (średnia oglądalność 3 mln użytkowników) i „The Grand Tour” (średnia oglądalność 2,81 mln użytkowników).

Wszystkie powyższe dane udowadniają, że przechwałki Netfliksa nie są nad wyrost. Może i w Polsce dalej często wybieramy inne, darmowe usługi, ale w światowej skali czerwone N nie ma sobie równych. Serwis z reguły nie udostępniał takich danych, jak wyniki oglądalności, ale w ostatnim czasie robi to coraz śmielej. Ma ku temu powody, bo liczby potwierdzają jego dominację. Tylko w nielicznych przypadkach może poczuć oddech konkurencji na karku. Znając plany Netfliksa na przyszłość i ogrom zapowiedzianych produkcji oryginalnych oraz kontynuacji dotychczasowych przebojów, ten stan prędko się nie zmieni.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA