„Nie otwieraj oczu” z oszałamiającym wynikiem. Netflix chwali się wynikami oglądalności swoich filmów i seriali
Netflix właśnie pobił kolejny rekord i zwiększył o kilka milionów liczbę swoich subskrybentów. Firma pochwaliła się też innymi sukcesami. Po raz pierwszy od dawna ujawniono wyniki oglądalności niektórych nowości dostępnych w serwisie. Liczby robią wrażenie, ale należy je przyjmować z odrobiną dystansu.
Dzisiaj jest dzień wielkiego triumfu Netfliksa. Serwis mógł się po raz kolejny pochwalić wzrostem globalnej liczby użytkowników, tym razem o 8,84 mln. Pozycja firmy na rynku wydaje się niezagrożona, a to w dużej mierze dzięki wzrastającym nakładom na oryginalne filmy i seriale. Przynosi to wymierne korzyści, ponieważ przedstawiciele branży mówią coraz lepiej o Netfliksie. Serwis w 2018 roku doczekał się też rekordowej liczby nagród.
Według ujawnionych dzisiaj przez Netfliksa statystyk pod tym względem również jest bardzo dobrze. Jak poinformował serwis Hollywood Reporter, szefowie serwisu zdradzili wyniki oglądalności takich produkcji jak: „Nie otwieraj oczu”, „Bodyguard”, „Ty” czy „Sex Education”.
Film „Nie otwieraj oczu” w ciągu czterech tygodni od premiery obejrzało 80 mln widzów.
To niezwykle imponujący wynik. Trudno się spodziewać, żeby film zobaczyła zbliżona liczba ludzi, gdyby trafił do dystrybucji kinowej. Warto przy tym zaznaczyć, że Netflix nie wlicza do tego grona każdej osoby, która kliknęła na film lub odcinek serialu. Firma w swoich statystykach bierze pod uwagę tylko te osoby, który zobaczyły co najmniej 70 proc. pełnometrażowego dzieła lub dowolnego epizodu z serii. Jak w porównaniu do „Nie otwieraj oczu” zaprezentowały się pozostałe dzieła?
„Bodyguard” w analogicznym okresie obejrzało ponad 10 mln widzów, lepiej poradziła sobie „Szkoła dla elity” z wynikiem 20 mln oglądających. Na podstawie dotychczasowych osiągnięć Netflix pokusił się też o świetne prognozy dla seriali „Ty” i „Sex Education”. Obie produkcje mają w ciągu czterech tygodni od premiery osiągnąć granicę 40 mln widzów.
Na pierwszy rzut oka te liczby robią kolosalne wrażenie. Warto się jednak nad nimi nieco pochylić.
Jeżeli jedynie zestawimy wynik „Ty” z osiągami tej produkcji na stacji Lifetime (gdzie oryginalnie zadebiutowała), to zobaczymy ogromną przewagę Netfliksa. Średnia oglądalność serialu wyniosła 1,1 mln widzów. Nie powinniśmy jednak zapominać o kilku istotnych szczegółach. Po pierwsze telewizyjne pomiary np. Nielsena dotyczą zsumowanych wyników wszystkich epizodów, a nie tylko jednego. Równie dobrze większość użytkowników Netfliksa mogła zainteresować się „Ty”, a po pierwszym odcinku porzucić produkcję, jeśli się im nie spodobała. Jednocześnie mowa tu o 40 mln na całym świecie, w dodatku w ramach pewnej prognozy. Stacja Lifetime (oraz wiele innych, które sprzedają Netfliksowi prawa do swoich seriali) nie jest dostępna w wielu krajach poza USA. I może tylko pomarzyć o podobnych zasięgach.
Sukces Netfliksa ma też drugą stronę medalu.
Firma chwali się (zapewne) najlepszymi wynikami swoich produkcji. Nie zdradza jednak żadnych informacji na temat najsłabszych. Trudno wobec tego ocenić całościowy obraz oglądalności na platformie. Dopóki nie dowiemy się, czy wyniki sięgające kilkudziesięciu milionów są codziennością czy anomalią, dopóty Netflix nie będzie do końca wiarygodny. Tradycyjne platformy dystrybucji są w tym względnie znacznie bardziej transparentne. Nie zmieni to jednak zapewne faktu, że Netflix wciąż będzie masowo wykupywać prawa do różnych istniejących produkcji i pomysłów. To się po prostu opłaca każdej ze stron.
- Czytaj także: Popkulturowy 10-Year Challenge, czyli jak Netflix zmienił świat seriali.