Nowa produkcja Netfliksa was zaskoczy. Ten film z Sandlerem różni się od innych komedii z jego udziałem
„Nie jesteś zaproszona na moją bat micwę” to kolejny z wyprodukowanych dla Netfliksa przez Adama Sandlera filmów. Komediodramat napisany przez Alison Peck i wyreżyserowany przez Sami Cohen należy do miłych zaskoczeń, które popularny komik lubi czasem zaserwować widzom.
OCENA
Filmy z Adamem Sandlerem można podzielić na dwie podstawowe grupy - wywołujące ciarki zażenowania głupawe komedie oraz co najmniej solidne komediodramaty. Ta druga, ciekawsza, obejmuje wprawdzie mniej tytułów, ale jest też zbiorem znacznie bardziej zróżnicowanym i z całą pewnością bardziej godnym uwagi. Należące do Sandlera studio Happy Madison Productions tym razem dało nam przedstawiciela tej drugiej opcji - „Nie jesteś zaproszona na moją bat micwę” to znakomita adaptacja powieści i świetny komediodramat coming of age.
Służąca jako fabularna baza książka young adult autorstwa Fiony Rosenbloom została wydana w 2005 roku. Co ciekawe, w zrealizowanej blisko dwie dekady później ekranizacji możemy zobaczyć czworo Sandlerów - Adama, Jackie, Sanie i Sunny w głównej roli pierwszoplanowej. Fabuła skupia się na Stacy Friedman, która z wielką niecierpliwością i entuzjazmem wyczekuje zbliżającej się bat micwy - nieortodoksyjnej uroczystości związanej z wejściem dziewczyny w okres dorosłości. Jej najlepsza przyjaciółka, Lydia, również marzy o hucznej imprezie, którą zapamięta do końca życia. Niestety, relacja dziewczyn zostaje zburzona przez popularnego w szkole chłopca - drobny konflikt przerodzi się w prawdziwy skandal, który znacząco wpłynie na życie obu dziewcząt.
Czytaj także:
Nie jesteś zaproszona na moją bat micwę - recenzja filmu Netfliksa
Nie ma w obrazie Peck niczego odkrywczego - to przyzwoity, sprawnie napisany i hołdujący miłości (czy to rodzinnej, czy przyjacielskiej) cringe-fest zamknięty w ramach teen dramy. Działa w nim właściwie każdy element, choć większość z nich raczej niczym się nie wyróżnia. Największą siłę tej adaptacji stanowi perfekcyjnie wiarygodny portret okresu dojrzewania: gęstych od konfliktów, obaw, sprzeczności, niezrozumiałych emocji i ekscytacji ostatnich chwil przed symbolicznym wkroczeniem w dorosłość. Uwypuklenie bolączek, pasji i priorytetów.
Oczywiście, jak to w komediach bywa, i tutaj mamy do czynienia z obowiązkowym przerysowaniem - wszystko w służbie humoru, ale bez przekraczania granic, bez sięgania po arsenał absurdu i dowcipy niższych lotów, które zrujnowałyby elegancki wydźwięk filmu. No właśnie - jak na film z Sandlerem, mamy tu do czynienia z żartem bardzo wyważonym. Powiedziałbym wręcz: "grzecznym", ale ktoś mógłby odczytać to słowo jako synonim "nudnego". Nic z tych rzeczy. Film można bez obaw obejrzeć całą rodziną.
Nie potrafię nie docenić twórców, którzy swoim filmem dają świadectwo własnej spostrzegawczości. Za "Nie jesteś zaproszona na moją bat micwę" bez cienia wątpliwości stoją osoby empatyczne, wrażliwe i bacznie obserwujące młodsze pokolenia, rozumiejące międzypokoleniowe różnice. Swoboda i świadomość, z jakimi poruszają się po świecie generacji internetu (z hebrajską szkołą w tle), naprawdę robi wrażenie. Pracując nad obrazem badającym bałagan, ba, chaos progu dorosłości, Adam Sandler napisał przy okazji piękny miłosny list do swojej rodziny, przeprowadzając widzów przez poruszającą historię aż do pięknego finału.