Jeśli macie obejrzeć w Walentynki jeden film, niech to będzie właśnie ten. Otuli was ciepłem

Chociaż w tym roku pewnie nie raz wrócę do takich klasyków jak "Dziennik Bridget Jones", "Mój chłopak się żeni" czy "Holiday", to postanowiłam, że będę poszukiwać również dobrych i relatywnie nowych filmów romantycznych. "Poprzednie życie" chciałam obejrzeć już dawno temu, ale dopiero teraz udało mi się w końcu usiąść do tej produkcji i na spokojnie ją obejrzeć. Jeśli zatem i wy poszukujecie czegoś wzruszającego, co jednocześnie będzie świetnym wyborem na nadchodzące walentynki, to nie będzie lepszej okazji, by obejrzeć nominowany do Oscara w dwóch kategoriach film Celine Song.

Bohaterką produkcji "Poprzednie życie" jest Na-young (Seung Ah-moon), której rodzina zdecydowała się wyemigrować do Stanów Zjednoczonych, kiedy dziewczynka miała 12 lat. Na-young łamie tym samym serce Hae-sungowi (Seung Min-yim), swojemu rówieśnikowi, który głęboko wierzył, że jego przyjaciółka jest mu przeznaczona. Po przełknięciu gorzkiej informacji oboje żegnają się w na rozstaju dróg, symbolicznie i dosłownie idąc własnym ścieżkami. Nie wiedzą jeszcze, że dane im będzie spotkać się po raz drugi.

Dwie dekady później Na-young (Greta Lee) przybiera imię Nora i jest wschodzącą gwiazdą literatury w Nowym Jorku. Tymczasem Hae-sung odbywa służbę wojskową w Seulu i kończy studia inżynierskie. Niespodziewanie Nora przypomina sobie o swojej szkolnej miłości z dziecięcych lat i odnajduje Hae-sunga w mediach społecznościowych. W ten sposób rozmawiają ze sobą po raz pierwszy od lat. Odurzeni nieoczekiwanie odnowionym kontaktem próbują odnaleźć się w nowej relacji, lecz odległość wydaje się im to uniemożliwiać. Jakiś czas później Hae-sung w końcu przylatuje do Nowego Jorku, gdzie spotyka się nie tylko z Norą, ale również jej mężem, Arthurem (John Magaro).

Przez cały seans w głowie kiełkują pytania: czy dziecięce zauroczenie wygra? Czy Hae-sung i Nora są sobie przeznaczeni? Czy to, że połączyły ich media społecznościowe, to znak, że jednak powinni być razem? "Poprzednie życie" to produkcja, która nie do końca odpowiada na te pytania, choć w pewnym sensie to mistyczne przeznaczenie wkłada między karty baśni. Twórczyni snuje opowieść o utraconej miłości, której oboje pragną bohaterowie, ale kiedy nagle pojawia się znikąd i jest niemal na wyciągnięcie ręki, okazuje się, że czas postawił na jej drodze wiele przeszkód. Przeszkód, które wymagają ogromnych wyrzeczeń, by je pokonać.

Piękna historia zamknięta jest w artystycznych i przyjemnych dla oka kadrach, które sprawiają, że w historię Nory i Hae-sunga chce się po prostu zatopić. "Poprzednie życie" jest bowiem zupełnym przeciwieństwem filmów z tego gatunku, które rozmaitymi chwytami próbują zatrzymać widza przed ekranem - produkcja Celine Song jest odarta ze wszystkich trików czy zwrotów akcji. Jest minimalistyczna, prosta i szczera. To coś, co chwyciło mnie za serce.

"Poprzednie życie" boleśnie uświadamia, że relacji z przeszłości nie da się wymazać, że w jakiś sposób one zawsze będą towarzyszyły nam w życiu, niezależnie od tego, kim jesteśmy. I chyba nie ma osoby, która nie zadawałaby sobie pytania, co by było, gdyby, ale nasza historia toczy się dalej, niezależnie od tego, jakie decyzje podjęliśmy po drodze. Film Celine Song polecam parom, singlom i po prostu wszystkim, którzy w te Walentynki szukają ukojenia - to doskonała produkcja, która otuli was swoim ciepłem.

O filmach romantycznych czytaj w Spider's Web: