REKLAMA

„Przed kim uciekamy, mamo” ucieka konkurencji. Ten thriller Netfliksa jest naprawdę pokręcony

"Przed kim uciekamy, mamo?" to adaptacja powieści autorstwa Perihan Magden z 2011 roku. Dramat w konwencji trzymającego w napięciu thrillera skupia się na postaciach matki i córki, które z jakiegoś powodu zmuszone są do nieustannej ucieczki.

przed kim uciekamy mamo serial netflix recenzja opinie
REKLAMA

Głównymi bohaterkami serialu Netfliksa pt. "Przed kim uciekamy, mamo?" są matka i córka, które zdaje się łączyć więź różniąca się od innych - intensywna, głęboka, nierozerwalna i... dziwaczna. Prawda o tym, dlaczego ta nerwowa kobieta i jej na oko trzynastoletnia córka (która zdaje się być celowo ubierana tak, by wyglądać na młodszą) nieustannie przed czymś uciekają, jest odkrywana przed widzem nieśpiesznie, stopniowo. Bohaterki początkowo zatrzymują się w luksusowych hotelach, z czasem zaś zaczynają korzystać ze skromniejszych moteli. Podróżują bez bagażu - w każdym kolejnym miejscu pobytu po prostu kupują nowe ubrania i zabawki, które później zostawiają.

Największą zagadkę stanowią jednak liczne zwłoki, które znaczą przebytą przez nie drogę. Nie wiemy, przed kim nasz duet tak zawzięcie ucieka, jakie okropne wydarzenia z przeszłości odbiły się na ich życiu, ani - wreszcie - czy matka Bambi to ofiara, czy, przeciwnie, oprawczyni. Twórcy, rzecz jasna, odpowiadają na te i część (bo nie wszystkie!) innych pytań na przestrzeni ośmiu odcinków. I choć trudno nazwać turecką produkcję udanym thrillerem, ma w sobie to coś, co utrudnia porzucenie seansu.

REKLAMA

Czytaj także:

Przed kim uciekamy, mamo? - recenzja serialu Netfliksa

REKLAMA
Przed kim uciekamy, mamo?

Nie ukrywam - ta adaptacja potrafi zaciekawić. Intryga, która bywa prowadzona w bardzo rozczarowujący, grubymi nićmi szyty sposób, sama w sobie jest na tyle interesująca, że przykuwa do ekranu. Nowy serial Netfliksa nie jest kolejnym scenariuszowym klonem (hiszpańskie dreszczowce, patrzę na was), ma w sobie sporo świeżości, lubi niedopowiedzenia i sprawia, że chcemy poznać odpowiedzi na część pytań (a tych postawimy całkiem sporo).

W związku z powyższym seansowi może towarzyszyć potężny dysonans. Jeśli nie jesteście fanami wykręconych, przerysowanych i nieprawdopodobnych fabuł w thrillerach, z pewnością odbijecie się od "Przed kim uciekamy, mamo?". Ciekawość walczy z irytacją, gdy kolejna niekonsekwencja czy zwykła dziura logiczna wyskakuje zza zakrętu kolejnego epizodu, wystawiając cierpliwość widza na próbę. Tym większe było moje zdziwienie, że ten typ scenariusza wypada naprawdę świetnie pod względem budowy postaci i dialogów.

Wypowiadane przez bohaterów teksty są przemyślane, posiadają unikalny charakter dopasowany do ich autorów; przekonują, a nie żenują. Z kolei konstrukcja postaci imponuje dbałością o wiarygodną złożoność, nakreśleniem sensownych motywacji i umożliwieniem wewnętrznej ewolucji na przestrzeni całego sezonu. Nie nazwałbym produkcji "studium paranoi" (odważne słowa, które pojawiły się na okładce powieści), ale już element toksycznych relacji rodzinnych momentami staje się tu ciekawą alegorią. Całość prezentuje też solidny aktorsko i audiowizualnie poziom artystyczny. Dawno już nie oglądałem czegoś tak nierównego - i pewnie stąd to moje, zaskakujące nawet mnie samego, zainteresowanie. Dziwna to rzecz - na tyle, że nie zamierzam jej odradzać. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA