W 2. sezonie "Reacher" jest jeszcze większy i bardziej wściekły. To gratka dla fanów kina akcji
2. sezon "Reachera" najłatwiej i najkrócej można określić czystą frajdą dla fanów kina akcji. Biorąc tym razem na kanwę "Elitę Zabójców" Lee Childa, twórcy serialu Amazon Prime Video stwierdzili bowiem, że tytułowy bohater będzie kopał tyłki w jeszcze piękniejszym stylu niż dotychczas. I robią wszystko, aby tak właśnie się stało.
OCENA
Jack Reacher to bohater wyjęty z mokrych snów konserwatystów. Świetnie odnalazłby się w towarzystwie kinowych herosów kina akcji lat 80. Jest samotnikiem i potrafi sobie radzić w każdej sytuacji. Do szczęścia potrzebuje jedynie kąta do spania, a cały jego bagaż osobisty mieści się w kieszeni kurtki z second handu. To człowiek pokłócony ze współczesnym światem, który nie ogląda się na konwenanse. Wagabunda przemierzający Stany Zjednoczone w poszukiwaniu prawdziwej Ameryki. Dlatego serial Amazona przedstawia jego przygody w formie filmowej ballady.
Chociaż fanem "Reachera" jestem już od samego początku, z 1. sezonem miałem drobne problemy. W nowej odsłonie serialu nie ma po nich śladu. Główny bohater nie jest już bowiem czołgiem zgrzytającym z otaczającą go rzeczywistością, tylko legendą. Wystarczy mu spojrzeć na roztrzęsioną kobietę, aby zrozumieć, że terroryzujący ją mężczyzna siedzi właśnie w jej samochodzie i trzeba spuścić mu łomot. Wszyscy więc spoglądają na niego z podziwem. Ze stoickim spokojem i dedukcją na poziomie Sherlocka Holmesa, funkcjonuje bowiem niczym zimna bryza, gdy robi się gorąco.
Więcej o serialach Amazon Prime Video poczytasz na Spider's Web:
Reacher - recenzja 2. sezonu serialu Amazon Prime Video
W 2. sezonie łatwiej jest kupić przyjętą przez twórców konwencję, bo "Reacher" mocno przypakował. Miałem co prawda możliwość obejrzenia dopiero trzech pierwszych odcinków, ale widać w nich, że twórcy przyjęli strategię, która zazwyczaj charakteryzuje sequele. Znajdziemy tu wszystko, za co pokochaliśmy pierwszą odsłonę serialu Amazona, tylko jest bardziej, więcej, szybciej. I oczywiście zabawniej, gdyż główny bohater jeszcze chętniej niż dotychczas rzuca suchymi żartami. Bez tego ani rusz. To w końcu opowieść o wielkim gościu kopiącym wszystkim tyłki. We wszystkim! Współczesna publiczność mogłaby tego nie przełknąć bez żadnej dawki ironii.
W tej całej pogoni za adrenaliną Nick Santora znajduje w 2. sezonie chwilę, aby zrobić krok do tyłu i przedstawić nam przeszłość Jacka Reachera. Cofamy się do czasów, kiedy, jeszcze będąc w wojsku, dowodził specjalną jednostką dochodzeniową. Jak wielokrotnie usłyszymy, nikt nie zadzierał ani z nim, ani z jego ludźmi. Dlaczego? Gdy ktokolwiek niewłaściwie odezwał się do kogoś z nich, zaraz wylatywał przez szybę. Teraz jednak jakiś odważniak wybija ich jednego po drugim. Pozostali zbierają się więc po latach, aby spuścić mu widowiskowy łomot.
Tym razem sprawa od początku jest osobista, więc silniejsze sterydy przekładają się w 2. sezonie "Reachera" na większą emocjonalność. Dzięki niej twórcy fabularnie uwydatniają podkręconą przemocowość głównego bohatera. On jest tu wkurzony i z nikim się już nie cacka, nawet jeśli oznacza to utopienie człowieka w świeżo wylanym cemencie. Santora podkreśla jego agresję mroczniejszą stroną wizualną, bo znaczna część akcji rozgrywa się w nocy. Serial przywdziewa więc szaty czarnego kryminału, który ma nas przyduszać swoim klimatem. Ta smolista atmosfera zagęszcza się więc z każdym odcinkiem.
2. sezon "Reachera" to w gruncie rzeczy "Agenci NCIS" po streamingowym tuningu. Fani serialu stacji CBS natkną się tu na znajomy sposób narracji. Mamy zagadkę kryminalną, wojskowe środowisko i wtręty z życia osobistego głównych bohaterów. Z tym że Santorę nie interesuje tak naprawdę: "kto wyrzucił ich kumpla z helikoptera?". Tożsamość czarnego charakteru poznajemy bardzo szybko. Co więcej: Robert Patrick wciela się w niego z taką zadziornością, że od razu kocha się go nienawidzić. Tym samym ze skraju fotela odkrywa się: "dlaczego zabił?" i - przede wszystkim - "jak zostanie za to ukarany?".
Pomimo wprowadzonych zmian "Reacher" wciąż pozostaje serialem pretekstowym. Ma nas prowadzić od jednej naparzanki do drugiej, po drodze porażając paroma innymi atrakcjami. Jego serce bije po właściwej stronie, bo nikt nie udaje, że chodzi o coś więcej niż czystą rozrywkę. Z przymrużeniem oka patrzymy więc, jak główny bohater bije złoli, uprawia seks i poraża wszystkich swoją inteligencją. Ktoś powie: stulejarska fantazja. Ja mówię: zabawa na sto dwa... w samym bicepsie oczywiście.
Premiera "Reachera": 15 grudnia. Wtedy na Amazon Prime Video zadebiutują pierwsze trzy odcinki serialu. Kolejne będą pojawiać się w tygodniowych odstępach.