REKLAMA

Najdłużej emitowany serial Netfliksa właśnie dobiegł końca. Zdecydowanie za późno

„Szkoła dla elity” stała się właśnie oficjalnie najdłużej emitowaną produkcją oryginalną Netfliksa, bijąc rekord należący do „Grace i Frankie”. Serial bił też rekordy popularności, sprawiając widzom wiele frajdy. Niestety od kilku serii tytuł coraz bardziej męczył, a formuła zdawała się wyczerpywać - fakt, że sezon 8. jest zarazem ostatnim, prowokuje podsumowanie słowami: najwyższa pora.

szkoła dla elity sezon 8 recenzja opinie serial netflix finał zakończenie
REKLAMA

To już: kończy się serial, który w gruncie rzeczy powinien zakończyć się na 3. sezonie. Trudno jednak zejść ze sceny, gdy publiczność wciąż wykazuje zainteresowanie - nawet pomimo braku pomysłów, który zaowocował coraz niższymi notami od krytyków i widzów. 8. seria „Szkoły dla elity” okazała się lepsza, niż ostatnie odsłony, ale to wciąż zaledwie cień tego, co twórcy serwowali nam kilka lat wstecz. 

Odświeżenie formuły się nie udało - problem stanowiły głównie postacie. Oryginalnych członków obsady pozostało niewielu, a nowi członkowie dostali nieciekawe, słabo rozwijane i irytujące charaktery. Pod tym względem „ósemka” wypada lepiej, ale jest to próba podjęta zdecydowanie za późno.

Netflix wrzuca nas w środek imprezy - Isadora wznosi toast za przyszłych absolwentów, z entuzjazmem komentując fakt opuszczenia Las Encitas, prawdopodobnie najbardziej toksycznego miejsca w kraju. Podczas gdy uczniowie świętują, dwie dziewczyny kierują się między drzewa - jedna z nich nie czuje się najlepiej. Oczom tej drugiej po chwili ukazuje się natomiast makabryczny widok: nagie, pokryte krwią ciało, które, jak się wkrótce okaże, należy do Joela. Jak do tego doszło? Kto jest za to odpowiedzialny? Oto nowa tajemnica „Szkoły dla elity”, której rozwiązanie zajmie osiem epizodów.

REKLAMA

Szkoła dla elity, sezon 8. - opinia o finałowym sezonie hitu Netfliksa

Nie ma wątpliwości, że scenarzystom zależało na przywróceniu poziomu i klasycznego klimatu „Szkoły” - jest tu naprawdę wiele hołdów, odniesień i podobnych komponentów. Rzecz w tym, że to wciąż kopiowanie czegoś, co już się nieco przetarło - jakkolwiek poskutkowało nieznacznym podniesieniem jakości. Dzięki temu możemy pożegnać ten cykl z nieco mniejszym niesmakiem, niż ten, który budził choćby sezon 5. Ciekawi natomiast - i, niestety, rozczarowuje - że nie zawiązano naprawdę wielu luźniejszych wątków z finałów poprzednich rozdziałów.

Nie wygląda to, bynajmniej, na zostawienie furtek na potencjalne spin-offy, a raczej na zwykłą olewkę - niektóre ścieżki fabuły zwyczajnie przerwano, a wiele postaci zniknęło bez słowa wyjaśnienia czy komentarza. Wprowadzono natomiast zupełnie nowe, które nagle wyrosły na kluczowych bohaterów.

Szkoła dla elity 8
REKLAMA

Trudno tu komukolwiek kibicować, bo większość nowych mamy gdzieś, albo czujemy, że ich obecność w finale nie jest uzasadniona w żaden przekonujący sposób. Zresztą, dynamika tych dobrze nam znanych bohaterek i bohaterów nie jest już taka, jak kiedyś. Ba, nawet rozwiązywanie tajemnic morderstw jest już znacznie mniej ekscytujące - więcej tu powtórek czy bzdur, niż zaskoczeń i ciekawych koncepcji. Przynajmniej jeden z powrotów zapewnił kilka bardziej ekscytujących scen - miły występ, choć całkiem zbędny dla historii.

Nie zmienia to jednak faktu, że dla tych, którzy przestali oglądać serial po odejściu oryginalnej obsady, fabuła i fanserwis w 8. sezonie nie są wystarczająco ciekawe i satysfakcjonujące, by wynagrodzić powrót do seansu i chęć przekonania się, jak zakończy się cała ta historia. „Elite” - poza bardzo, bardzo sporadycznymi dreszczykami emocji - nie ma już nic do zaoferowania. Najwyższy czas się pożegnać.

Czytaj więcej o nowościach w streamingu na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA