REKLAMA

Takiej zdrady jeszcze w „Szogunie” nie było. 7. odcinek serialu odbiera wszelkie nadzieje na dobre zakończenie

„Szogun” to aktualnie jedna z najpopularniejszych produkcji platformy Disney+. Od wielu tygodni nic się w tym temacie nie zmieniło. Standardowo, w każdy wtorek, widzowie mogą śledzić kolejne serialowe wydarzenia. Wczoraj swojej premiery doczekał się siódmy odcinek Czy w końcu mogliśmy zobaczyć na ekranie jakiekolwiek starcie zbrojne? Poniekąd tak, ale to jeszcze nie jest to, na co tak długo czekamy.

Premiera, 7 odcinek serialu Szogun na Disney+, recenzja
REKLAMA

Trzeba przyznać, po raz kolejny zresztą, że „Szogun” potrafi bardzo konsekwentnie trzymać swoją publikę w napięciu. Serial od dłuższego czasu wabi nas wizją krwawej walki lub chociażby pierwszej bitwy. Można śmiało stwierdzić, że byliśmy już o krok od zobaczenia scen w tym klimacie. Dzieliły nas dosłownie milimetry. W 6. epizodzie otrzymaliśmy już nawet zapowiedź Szkarłatnego Nieba. Co z tego wszystkiego wyszło? Jak na razie nic, ale tym samym nie można powiedzieć, że „Szogun” nas zawiódł. Między innymi dlatego, że wprowadził zupełnie nową postać, która dość mocno namieszała w już i tak napiętej sytuacji politycznej. Coraz wyraźniej widzimy, w jak dużym stopniu rośnie desperacja i do czego zdolne są osoby, które wszystkie swoje dotychczasowe działania usprawiedliwiały kwestią honoru.

REKLAMA

Szogun: 7. odcinek to upadek Toranagi

Od dłuższego czasu w serialu widać, że Toranaga jest coraz bardziej zagubiony. Zaczyna brakować mu możliwości. Zachowuje kamienną twarz, ale powoli traci on grunt pod nogami. W tej dość patowej sytuacji nie pomaga mu również fakt, że jego armia została zdziesiątkowana przez niedawne trzęsienie ziemi. W desperacji zwraca się o pomoc do swojego przyrodniego brata. Saeki Nobutatsu nie należy do grona bliskich Toranadze osób, ujmując to delikatnie. Darzą się oczywiście szacunkiem, ale nie utrzymują ze sobą zbyt bliskich kontaktów. Saeki ma jednak pod sobą wielu ludzi gotowych do walki, a to jest aktualnie bardzo potrzebne. Toranaga chce zachęcić krewnego do złączenia sił. Uważa, że jest to jego jedyna szansa na to, aby wygrać zbrojne starcie z Radą. Oczywiście zanim dojdzie do jakichkolwiek poważnych rozmów, najpierw trzeba się napić i powspominać stare czasy. Można odnieść wrażenie, że Saeki tylko czekał na okazję, aż w końcu będzie mógł w jakikolwiek sposób ośmieszyć brata w towarzystwie lojalnych mu samurajów. Zaczyna dość delikatnie, opowiadając o wojennych dokonaniach Toranagi, gdy ten był ledwo nastolatkiem. Szybko przechodzi jednak do kompromitujących historii z dzieciństwa. Całe to wieczorne przedstawienie prowadzi tylko do jednego – niespodziewanej i wyjątkowo bolesnej zdrady.

Szybko dowiadujemy się, że Saeki Nobutatsu nie przyjechał do wioski, aby wesprzeć brata. Przybył tylko i wyłącznie po to, aby przekazać, że dostał propozycję dołączenia do Rady i z radością ją przyjął. W ten sposób regenci są w komplecie i mogą w końcu wydać osąd. Saeki wręcza również pismo synowi Toranagi. Ten z kolei, za zabicie jednego z generałów, został skazany na śmierć. Na tym problemy się nie kończą. Wojsko otoczyło już miasteczko Ajiro, więc nikt nie może go opuścić. Toranaga wraz ze swoimi poddanymi zostali uwięzieni we własnym domu. Pierwszy raz widzimy, że lord dosłownie się poddaje. Wcześniej próbował przynajmniej stwarzać pozory nieustępliwości i uporu. Teraz zachowuje się tak, jakby został już pokonany. Przestaje w siebie wierzyć i myśli jedynie o własnej zgubie. Powraca wspomnieniami do wojny, którą wygrał jeszcze jako dziecko.

Dowodził wówczas armią i zwyciężył. Pokonany wódz przeciwników oddał wtedy swoje życie w jego ręce. Kazał mu być sekundantem podczas popełniania seppuku. Osoba przydzielona do tego zadania miała kontrolować cały proces oraz w ostateczności ukrócić cierpienia pokonanego, czyli ściąć mu głowę. W legendach dotyczących tego wydarzenia Toranaga był młodocianym bohaterem oraz niezwykle dzielnym wojownikiem. Podobno udało mu się odciąć głowę przeciwnika zaledwie jednym ruchem. W rzeczywistości jednak bardzo długo nie mógł tego zrobić, zwyczajnie nie miał wystarczająco dużo siły. Był po prostu zwykłym dzieciakiem, a jego historia na przestrzeni lat została wielokrotnie ubarwiona oraz wyidealizowana. Jest to doskonały dowód na to, że Toranaga przestał wierzyć w słuszność sprawy. Nie wydaje mu się, żeby na tym etapie mógł osiągnąć jakikolwiek sukces. Opuszcza broń jeszcze przed samą walką.

Oficjalny zwiastun 7. odcinka serialu Szogun, dostępnego na platformie Disney+

Kurtyzana uczy taktyki bitewnej

Bardzo ciekawym wątkiem, choć stosunkowo krótkim, jest rozmowa Gin z Torangą. Gin jest, można raczej śmiało powiedzieć, kobietą sukcesu. Stoi na czele grupy dziewczyn ze Świata Wierzb, czyli miejsca uciech dla mężczyzn. Prosi ona lorda o to, aby wziął jej biznes pod kuratelę w Edo. To zapewniłoby jej dostatek i godne życie nawet wtedy, gdy, jak samo to określiła, jej kwiat będzie już wiądł. Gin myśli bardzo przyszłościowo i głęboko wierzy w to, że Toranga pokona wszelkie aktualne przeciwności. Trzeba również zaznaczyć, że kobieta nie wierzy w los. Jest to szczególnie ważne, ponieważ lord oddaje się w pełni w ręce nieustępliwego przeznaczenia. Podczas rozmowy zaznacza, że może zwyczajnie nie doczekać tej chwili i dlatego też nie spełni przekazanej mu prośby. Gin nie ukrywa zdziwienia. Postanawia nie gryźć się w język i powiedzieć Toranadze, co o tym wszystkim myśli. Podkreśla, że sama w życiu nie miała łatwo. Zaczynała jako tancerka, pomiatano nią na każdym kroku, a teraz jest jedną z najbogatszych kobiet. Szczerze wyznaje, że musiała zbudować przyszłość własnymi rękami. Była zawzięta i skupiona na celu, nie uzależniała swojej sytuacji od tego, co przyniesie jej los.

Gin opowiada o tym, jak walczyła o lepszą przyszłość. Dość wyraźnie sugeruje, że lord powinien zrobić to samo, a na pewno się nie poddawać, bo to nie prowadzi do niczego dobrego. Wprost mówi Toranadze, jak należy walczyć. Nie tylko zbrojnie, ale też wewnątrz siebie. Używa przy tym sprytnych metafor, żeby oczywiście nikogo nie urazić, jednak jej przekaz jest bardzo jasny. Toranaga nie przywykł to tego, żeby ktoś go pouczał, a już w szczególności kobieta. Jest dość mocno obruszony, ale też wie, że Gin ma rację. Szkoda tylko, że nie słucha żadnej dobrej rady i nie potrafi już wziąć się w garść. Teraz na szali nie leży tylko jego życie, ale też wszystkich ludzi, którzy byli mu lojalni chociażby przez chwilę. Wydaje się, że lord nie zdaje sobie z tego do końca sprawy lub zwyczajnie nie ma to już dla niego żadnego znaczenia. Innymi słowy – popadł w marazm.

7. odcinek serialu Szogun, Disney+, premiera
Kadr z 7. odcinka serialu Szogun, dostępnego na platformie Disney+

W 7. odcinku Szoguna John jest jeszcze bardziej zirytowany

W siódmym epizodzie serialu nie uświadczymy zbyt wielu wątków miłosnych, przynajmniej nie w takiej formie, jak do tej pory. John po raz kolejny zwraca się z pewną prośbą do Toranagi. Tym razem jednak chce dowodzić artylerią podczas walki. Zazwyczaj buntował się przeciwko temu, co działo się wokół niego. Starał się wyrażać własne zdanie na większość tematów. Podczas tego konkretnego spotkania obrał inną taktykę. Mówi lordowi, że chce odwdzięczyć się za wszystkie otrzymane dary w należyty sposób. Ofiaruje mu siebie i swoje doświadczenie. Można nawet stwierdzić, że John chce go jakkolwiek ugłaskać. Wszelkie próby kończą się fiaskiem. Toranaga ma na głowie inne zmartwienia i jest zmęczony ciągłym wysłuchiwaniem barbarzyńcy. Jednakże John nie ma zamiaru odpuścić. Po cichu obmyśla taktyki i realnie chce pomóc w politycznym sporze. Denerwuje się, że nikt nie chce wziąć jego uwag na poważnie, a są one naprawdę trafne. Wszystko leży w rękach lorda, to on musi wydać ostateczny rozkaz. Anjin wie, że niczego sam nie wskóra.

Trzeba przyznać, że Anglik coraz bardziej przynależy do grupy. Dlatego też tak denerwuje się, gdy pod koniec odcinka Toranaga na oczach poddanych ogłasza swoją kapitulację. Przestaje przejmować się tym, co wypada, a co nie. John wstaje z krzesła i ogłasza, że Toranaga jest tchórzem, a jego ludzie przez to zginą. Opuszcza ostateczne posiedzenie pełen szczerego gniewu. Na odchodne zwrócił się bezpośrednio do syna Toranagi. Można przypuszczać, że chciał go w ten sposób zmusić do działania. Jeżeli taki miał zamiar, to niestety mu się udało. Yoshii postanawia sam wymierzyć sprawiedliwość i przeprowadza zamach na życie zdradzieckiego brata ojca. Saeki jest w trakcie intymnego spotkania z kurtyzaną, gdy Yoshii rzuca się na niego z bronią w ręku. Od początku widać było, że syn Toranagi działa impulsywnie i dość nierozważnie. To młody chłopak, dość nieporadny, ale na swój sposób uroczy. Nie miał zbyt dużych szans na przetrwanie w tym bezlitosnym świecie. Umiera tak naprawdę przez własną głupotę. Był tak bardzo skupiony na tym, żeby zabić wuja, że nie rozglądał się dookoła. Dosłownie, ponieważ poślizgnął się na mokrym materiale i uderzył głową o ostrą krawędź kamienia. Tak kończy się historia młodego, niezdarnego samuraja.

W 7. odcinku serialu „Szogun” bardzo mocno dostaje się Toranadze. Jego autorytet upada, umiera mu syn, a na dodatek oddał się w ręce wroga. W tym całym chaosie robi jednak coś dobrego – poniekąd ratuje życie Mariko. Mąż tłumaczki prosi lorda o pozwolenie na zabicie Johna. Twierdzi, że wszedł on w zbyt bliskie relacje z jego żoną i chce położyć temu kres. Zgodnie z tradycją oznaczałoby to także, że Mariko jest tak samo winna, więc też powinna umrzeć. Toranaga wprost pyta, czy tłumaczka, według męża, również ponosi za to odpowiedzialność. Mężczyzna nie może jednak zmusić się do tego, by ja oskarżyć. Mariko wychodzi z całej sytuacji bez szwanku, tym samym John też jest bezpieczny. Przynajmniej tyle dobrego zadziało się w najnowszym epizodzie.

Co przyniesie kolejny odcinek serialu „Szogun”? W tym momencie naprawdę ciężko jest cokolwiek przewidzieć. Osobiście mam nadzieję, że śmierć syna zmobilizuje Toranagę do podjęcia walki, chociaż nikt nigdy nie powinien tracić życia w imię idei innego człowieka.

Serial „Szogun” można obejrzeć na platformie Disney+.

REKLAMA

Czytaj więcej o „Szogunie” na łamach Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA