REKLAMA

Jak powstawał najdroższy film Netfliksa? Opowiadają nam twórcy The Electric State

"The Electric State" to najdroższy film w historii Netfliksa. Za jego kamerą stanęli bracia Russo, z którymi dzięki uprzejmości platformy udało nam się porozmawiać. Twórcy opowiedzieli nam, jak się pracuje przy tak ambitnym projekcie.

the electric state netlflix film science fiction wywiad
REKLAMA

Dotychczas najdroższy film Netfliksa, również zrealizowany przez braci Russo "Gray Man" kosztował 200 mln dol. Na "The Electric State" platforma wydała znacznie więcej, bo aż 320 mln. Czy się opłaciło? To się dopiero okaże, ale film ma wszelkie predyspozycje, aby stać się hitem. W końcu mówimu tu o widowisku science fiction z gwiazdorską obsadą. Akcja przenosi nas do alternatywnych lat 90., zaraz po buncie robotów. Grana przez Millie Bobby Brown osierocona nastolatka rusza w niebezpieczną podróż w poszukiwaniu swojego brata. Po drodze łączy siły z drobnym przemytnikiem, w którego wciela się Chris Pratt. Tak zaczyna się pełna zwrotów akcji przygoda, osadzona w oszałamiającym wizualnie świecie.

REKLAMA

The Electric State - wywiad z twórcami najdroższego filmu Netfliksa

Rafał Christ: Wasz film to luźna adaptacja książki Simona Stalenhaga. Jak podeszliście do materiału źródłowego?

Anthony Russo: Już przy pierwszym kontakcie z książką, kiedy spoglądaliśmy na ilustracje Simona Stalenhaga zauważyliśmy, że eksploruje on relacje między ludźmi a technologią, która dzisiaj są bardziej skomplikowane niż kiedykolwiek wcześniej. Stając się integralną częścią naszego życia, technologia daje niesamowite możliwości, a jednocześnie niesie wiele zagrożeń. Temat książki wydał nam się więc aktualny i postanowiliśmy go zgłębić po swojemu.

 class="wp-image-2698293"

Ilustracje Stalenhaga, o których wspomniałeś, mają bardzo charakterystyczny styl. W swoim filmie dość wiernie go odwzorowujecie…

Anthony Russo: Uwielbiamy sztukę Simona – jest bardzo wyrazista, a jednocześnie skrywa jakąś tajemnicę. Cały czas stawialiśmy ją sobie za wzór i współpracowaliśmy z wieloma artystami, tworzącymi w jej duchu. Faktycznie chcieliśmy być jak najbardziej wierni ilustracjom, ale postanowiliśmy nieco zmienić tonację. Wiesz, to są bardzo mroczne i niepokojące obrazki, a zależało nam, żeby nasz film trafiał nie tylko do dorosłych, ale też młodszych widzów. To oni są najbardziej narażeni na niebezpieczeństwa związane z technologią, więc ważne dla nas było, aby do nich dotrzeć.

To co było największym wyzwaniem?

Joe Russo: Roboty. Wymagały dużo pracy. Trzeba było je zaprojektować, stworzyć im osobowości i znaleźć aktorów, którzy użyczą im swoich głosów. Dubbing nagrywaliśmy jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć, żebyśmy wiedzieli, jakie będą miały osobowości. Na planie inni aktorzy odgrywali ruchy poszczególnych maszyn w technologii motion capture, dostosowując się do ich unikalnych charakterów. W postprodukcji nakładaliśmy jeszcze CGI, wygładzaliśmy obraz, poprawialiśmy, co tylko się dało. To był bardzo żmudny i wymagający proces, ale mam nadzieję, że gdy widzowie zobaczą efekt końcowy, będą zachwyceni.

To rzeczywiście brzmi na długą i żmudną robotę, ale chyba dobrze się też bawiliście…

Anthony Russo: Oczywiście, że czerpaliśmy z tego frajdę. Zawsze się dobrze bawimy. Wszyscy zatrudnieni przy naszych projektach ciężko pracują, więc dbamy, aby środowisko było dla nich jak najbardziej przyjazne. Każdy jest mile widziany i może czuć się swobodnie. Miła atmosfera podczas realizacji, jest dla nas tak samo ważna, jak sam film.

Gdy oglądałem "The Electric State", wydawało mi się, że największy nacisk kładziecie na budowę świata przedstawionego, ale jak was słucham, to dochodzę do wniosku, że jednak ważniejsza była dla was historia…

Joe Russo: To od początku były naczynia ściśle ze sobą połączone. Dyskutowaliśmy na temat historii, budując świat przedstawiony i vice versa. Te dwa procesy przenikały się, bo pomysły dotyczące worldbuildingu wpływały na fabułę. Z Dennisem Gassnerem, jednym z najwybitniejszych scenografów w branży, jakieś dwa lata pracowaliśmy nad tym, jak ten nasz świat będzie wyglądał. Gdy patrzyliśmy na obrazy, w głowach od razu zapalała się lampka, jak prowadzić naszą historię. Współpracowaliśmy z dziesiątkami artystów, których twórczość cały czas nas inspirowała, przez co ciągle modyfikowaliśmy scenariusz. Mieliśmy do czynienia z niezwykle inspirującymi i utalentowanymi ludźmi, dzięki czemu cały ten proces był bardzo przyjemny i stymulujący intelektualnie.

Cały czas rozmawiamy o stronie wizualnej, a przecież ten film ma też niesamowity soundtrack. Jak wyglądał proces doboru piosenek?

Joe Russo: To kompilacja piosenek, które uwielbialiśmy, gdy byliśmy dziećmi. Gdy robimy filmy, zawsze dbamy, żeby przemawiały do nas na poziomie emocjonalnym, mając jednocześnie nadzieję, że będą przy okazji rezonować z widzami. W "The Electric State" słychać po prostu nasze muzyczne fascynacje.

Anthony Russo: No i nie zapominajmy, że ścieżkę dźwiękową skomponował Alan Silvestri, jeden z naszych ulubionych kompozytorów. Był wspaniałym współpracownikiem i według mnie wszystko, co od siebie dodał do naszego filmu jest fenomenalne. To jego utwory nadają "The Electric State" unikalnego muzycznego charakteru.

The Electric State - Netflix - bracia Russo - wywiad

W filmie mieszacie style, gatunki i poetyki. Akcja rozgrywa się przecież w latach 90., a jednak ogląda się to jak ejtisowe Kino Nowej Przygody…

Joe Russo: Kino Nowej Przygody było dla nas ogromną inspiracją. Wiemy, że wielu twórców tak mówi, ale naprawdę chcieliśmy, żeby "The Electric State" przypominało filmy, na których się wychowywaliśmy, jakie oglądaliśmy będąc nastolatkami. Bezpośrednio nawet odnosimy się do twórczości Stevena Spielberga, bo zależało nam, żeby przywołać jej ducha. Żeby widzowie odbierali naszą opowieść, jak baśń. Poruszamy aktualne tematy, aby pojawiła się jakaś autorefleksja na temat ich własnej relacji z technologią. Aby zastanowili się, czy dzięki korzystaniu z niej czują się bardziej ludzcy, czy nie tracą kontaktu z drugim człowiekiem. Ale nie przytłaczamy nikogo powagą i moralizatorstwem, bo zależy nam, żeby ludzie dobrze się podczas seansu bawili. Skomplikowane przesłanie opakowujemy w zabawną, rozrywkową i inspirującą opowieść. Każdy wyciągnie z niej morał dla siebie, ale ta cała retrofuturystyczna otoczka ma mu przy okazji umożliwić nabranie dystansu, zrelaksować się i chociaż trochę rozerwać.

Czyli był to dla was projekt nostalgiczny?

Anthony Russo: W pewnym stopniu tak. Nostalgia była dla nas ważna, bo chcieliśmy zakotwiczyć tę opowieść w rzeczywistości. Zależało nam, aby przedstawić prawdziwie ludzkie doświadczenia, a żeby to zrobić postanowiliśmy sięgnąć do wspólnotowych wspomnień. Wszystkie te relikty lat 90. podkreślają, że opowieść nie funkcjonuje w przestrzeni fantastycznej, tylko dziwacznej hybrydzie fantazji i rzeczywistości.

Pytam o tę nostalgię, bo nie pierwszy raz w swojej twórczości nawiązujecie do starszych formuł kina gatunkowego…

Joe Russo: Kochamy kino. Dlatego zaczęliśmy je robić. Początkowo podchodziliśmy do niego w sposób bardziej akademicki. Nie biegaliśmy po podwórku, coś tam sobie próbując kręcić, tylko oglądaliśmy filmy, studiując kino. Miłość do medium zapoczątkowała naszą reżyserską karierę. Ale to tylko jedna strona medalu, bo od zawsze fascynowały nas też nowe technologie. Dzisiaj łączymy te dwie pasje – dążymy do rozwijania technologii, jakiej używamy przy tworzeniu naszych filmów. Mówiąc prościej: szukamy nowych sposobów na robienie filmów i opowiadania historii. To może się okazać kluczowe do przetrwania w tej branży.

Dlaczego?

Joe Russo: Wydaje mi się, że jesteśmy w przededniu ogromnych zmian. Powoli do głosu dochodzi pokolenie Z, które wymaga bardziej wirtualnych i immersyjnych opowieści. Kiedy stanie się dominującą grupą konsumentów kina, będzie musiało dojść do rewolucji w prowadzeniu narracji. Myślę, że zaczniemy korzystać z nowych narzędzi, pewnie opartych na sztucznej inteligencji. Zmieni się nie tylko sposób opowiadania, ale też to, kto te historie opowiada. Może dojdzie do demokratyzacji przemysłu, bo koszt realizacji wymyślnych opowieści się zmniejszy. Nie mówię tego wszystkiego z żalem, bo to naturalna kolej rzeczy. Rozumiesz, o co mi chodzi? Kiedyś malowaliśmy obrazki w jaskiniach, a dzisiaj robimy filmy – wszystko ewoluuje. Dlatego nie zaślepia nas nostalgia i nie możemy się doczekać następnego etapu rozwoju.

The Electric State - bracia Russo - wywiad

Na koniec musimy porozmawiać o pieniądzach, bo "The Electric State" to najdroższy film w historii Netfliksa. Mając takie zasoby, czy jest coś, czego nie da się zrobić?

Anthony Russo: Przede wszystkim, nie mamy pewności, czy to rzeczywiście najdroższy film Netfliksa. Musi też wybrzmieć, że jesteśmy wdzięczni za wszystkie zasoby, jakie dostaliśmy. Były oczywiście wystarczające, ale, jak sobie żartujemy, w tej branży pieniędzy zawsze brakuje. Tak jest przy każdym budżecie. Wiemy z doświadczenia, bo pracowaliśmy przy znacznie droższych projektach i pracowaliśmy przy znacznie tańszych projektach. Po prostu: każda produkcja rządzi się własnymi prawami i unikalną dynamiką. "The Electric State" kosztował ile kosztował ze względu na swoją specyfikę. Mnóstwo tego świata i sporą część postaci musieliśmy wygenerować komputerowo. Chcieliśmy jednak, żeby tego CGI nie było widać, więc trzeba było się nieźle nakombinować. A za kombinacje się płaci. Tak jak w każdym innym wypadku, budżet jest wypadkową tego, co chcieliśmy powiedzieć i sposóbu, w jaki chcieliśmy to powiedzieć.

Nie pierwszy raz łączycie siły z Netfliksem. Co najbardziej cenicie we współpracy z platformą?

Joe Russo: Nie przywiązujemy się do konkretnego partnera – zawsze zastanawiamy się, kto będzie najlepszy dla danego projektu. Tutaj padło na Netfliksa, bo bardzo nas wspierał. Pokochał scenariusz, uwierzył w naszą wizję, zaangażował się w dobór obsady i miał apetyt, żeby ten film zrobić. Wiem, że niektórzy mogą się zastanawiać, czy streaming to właściwy rodzaj dystrybucji dla tak ambitnego przedsięwzięcia, ale nam przede wszystkim zależy, żeby zobaczyło je jak najwięcej osób. Wiemy, jakie platforma ma zasięgi, więc trafiliśmy w dziesiątkę.

Więcej o filmach Netfliksa poczytasz na Spider's Web:

Premiera "The Electric State" 14 marca na Netfliksie.

REKLAMA
"THE ELECTRIC STATE" OBEJRZYSZ NA:
Netflix
THE ELECTRIC STATE
Netflix

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-03-11T19:12:38+01:00
Aktualizacja: 2025-03-11T10:19:18+01:00
Aktualizacja: 2025-03-10T18:19:00+01:00
Aktualizacja: 2025-03-10T14:15:38+01:00
Aktualizacja: 2025-03-07T18:18:00+01:00
Aktualizacja: 2025-03-07T13:47:31+01:00
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA