„The Mandalorian” rozbił bank. O powrocie tego bohatera fani „Star Wars” będą dyskutować latami
Ostatnie tygodnie pokazały, że Disney na poważnie zabrał się ratowanie serii„Star Wars” po fatalnej zdaniem większości filmowej trylogii. Odzyskać zaufanie fanów udało się głównie za sprawą serialu „The Mandalorian”, którego najnowszy odcinek zadebiutował kilka godzin temu. I przyniósł powrót postaci z oryginalnej trylogii, o którym widzowie mogli wcześniej tylko marzyć.
Uwaga! Tekst zawiera poważne spoilery dotyczące finałowego odcinka „The Mandalorian”.
Nikogo chyba nie trzeba przekonywać jak ważną marką dla Disneya jest „The Mandalorian”. Produkcja Jona Favreau wywalczyła sobie drogę do serc fandomu „Gwiezdnych wojen” i to pomimo faktu, że debiutowała w samym środku wojny dotyczącej nowej trylogii. Dzięki postaci Grogu (czyli słynnego Baby Yody) udało się jej też przebić do popkulturowego mainstreamu i zyskać grono widzów niekoniecznie interesujących się całą sagą „Star Wars”.
Dobrze pokazują to choćby wyniki rankingu najpopularniejszych seriali 2020 (opublikowane przez IMDb – TUTAJ znajdziecie pełną listę), w którym „The Mandalorian” zajął wysokie 5. miejsce. I to pomimo faktu, że Disney+ wciąż nie jest dostępny legalnie w wielu krajach, w tym w Polsce. A to tak naprawdę nie koniec wzrastania produkcji z Pedro Pascalem w roli głównej. Już wiemy o dwóch przygotowywanych serialach mających z „The Mandalorian” bezpośrednie fabularne połączenie, a finałowy odcinek 2. sezonu otwiera pole do kolejnych historii.
A to dlatego, że w odcinku „The Rescue” pojawił się Luke Skywalker (!). Ponownie zagrał go Mark Hamill, przy wsparciu technik CGI.
Najnowszy epizod popularnej produkcji koncentrował się niemal w całości na próbie odbicia Grogu z rąk Moffa Gideona. Na misję ratunkową wybrali się Din Djarin i Boba Fett (inny bohater oryginalnej trylogii, który powrócił w „The Mandalorian”) wspierani przez Carę Dune, Fennec Shandę, Bo-Katan Kryze i Koskę Reeves. Na skutek opracowanej przez głównego bohatera strategii grupa rozdziela się, a Djarin próbuje w pojedynkę dostać się do Grogu. Plan kończy się powodzeniem, a Moff Gideon zostaje pokonany. Wtedy na pokład jego statku dostaje się samotny X-wing. I nietrudno się domyślić, kto jest jego pilotem.
Mistrz Jedi szybko rozprawia się z grupą Dark Troopers i po spotkaniu z Djarinem oferuje wytrenowanie Baby Yody w poruszaniu się po ścieżkach Mocy. W taki oto sposób ścieżki duetu, który zaważył o popularności serialu Disney+ się rozchodzą. Być może na zawsze, ale zapewne tylko na jakiś czas. Osobiście nie mam wątpliwości, że wytwórnia ma dalekosiężne plany związane z całą trójką bohaterów. Napisy końcowe finałowego odcinka potwierdzają z kolei, że w Luke'a Skywalkera ponownie wcielił się Mark Hamill. Doświadczony aktor został odmłodzony za pomocą grafiki komputerowej podobnie jak grupa aktorów w „Irlandczyku” Scorsese.
Nie wszyscy komentujący zakończenie fani są zachwyceni poziomem użytego CGI. Nie jest to pierwszy tego typu przypadek, bo młodsze wersje Grand Moffa Tarkina i Leii Organy budziły też kontrowersje w „Łotrze 1”. I choć trudno dziwić się głosom sceptyków takiego rozwiązania, to zdecydowana większość widzów nie ukrywa podekscytowania. Fandom będzie zapewne dyskutować o tej scenie jeszcze przez lata i wspominać ją jako jeden z najbardziej ikonicznych momentów sagi obok takich scen przedstawiających zniszczenie Gwiazdy Śmierci, ujawnienie prawdziwej tożsamości Dartha Vadera, śmierć Qui-Gon Jinna, pojedynek Imperatora z Yodą czy Lorda Vadera przebijającego się przez grupę Rebeliantów.