REKLAMA

Sprawdziłem, czy film "Twórca" od reżysera "Łotra 1" to rzeczywiście najlepsze science fiction ostatnich lat

Pierwsze publikowane w mediach społecznościowych opinie o "Twórcy" Garetha Edwardsa sugerowały - nie przesadzam - najlepsze widowisko science fiction ostatnich lat. Kolejne były już nieco bardziej powściągliwe, choć wciąż przebąkiwały o gatunkowym arcydziele lub co najmniej największym hicie sci-fi 2023 roku. Po seansie najbliżej mi do tej ostatniej opinii - ale wyłącznie dlatego, że nieliczna konkurencja nie postawiła poprzeczki zbyt wysoko.

twórca film 2023 recenzja opinie premiera kino gdzie obejrzeć the creator
REKLAMA

Nierzadko się zdarza, że pierwsze, opublikowane w social mediach krótkie opinie - poprzedzające pełne, rozbudowane, pisane na chłodno recenzje - robią filmowi niedźwiedzią przysługę. Pompują balon oczekiwań, który pęka z hukiem przy konfrontacji z bardziej profesjonalnymi krytykami i widownią. Sam - przyznaję - wyhodowałem w sobie spore nadzieje względem obrazu Garetha Edwardsa, który „Twórcę” wyreżyserował, wyprodukował i napisał wspólnie z Chrisem Weitzem. Niestety, już pierwsze pół godziny seansu nie pozostawiło wątpliwości, że o żadnym arcydziele science fiction nie ma mowy. „Twórca” ma spore ambicje, ale nie wzbija się ponad mdłą przeciętność. Niestety: to nie jest nawet szczególnie udana produkcja. 

O produkcjach science fiction przeczytacie na łamach Spider's Web w wielu tekstach:

REKLAMA

Fabuła obrazu Edwardsa jest osadzona w przyszłości ogarniętej wojną pomiędzy ludźmi i siłami sztucznej inteligencji. Głównym bohaterem jest Joshua (John David Washington), były agent sił specjalnych mierzący się z żałobą po śmierci żony. Po latach od jej zaginięcia zostaje zwerbowany do wytropienia i zabicia Twórcy - architekta zaawansowanej technologii, kreatora tajemniczej i ostatecznej broni, która może zakończyć wojnę na korzyść AI. Joshua robi wszystko, by wykonać zadanie - a przynajmniej do czasu, gdy na jego drodze nie stanie AI pod postacią małej dziewczynki.

Twórca: recenzja filmu

Niemal każdy kadr „Twórcy” dowodzi, że Edwards kocha blockbusterowe science fiction całym sercem i doskonale czuje ten gatunek - potrafi zaoferować widzom naprawdę fantastycznie wyreżyserowane sekwencje. Nie brakuje mu też wyobraźni.

„Twórca” wygląda naprawdę świetnie, naturalnie i zadziwiająco realistycznie, w czym niewątpliwie pomaga zdrowy balans między efektami cyfrowymi a praktycznymi oraz fenomenalna praca operatora Orena Soffera. Wizja miast przyszłości, lokacje, skala i sekwencje akcji imponują pomysłowością i rozmachem. Przekonują też aktorskie kreacje: tu na uwagę zasługuje przede wszystkim poruszająca gra Madeleine Yuny Voyles.

REKLAMA
Twórca - The Creator

Niestety, to wszystko na nic, bo choć Edwards potrafi bezbłędnie opowiadać obrazem, to najzwyczajniej w świecie nie radzi sobie z poważniejszym scenopisarstwem. To właśnie scenariusz jest tym, co w „Twórcy” kuleje i sprawia, że obraz najzwyczajniej w świecie nie zasługuje na zachwyty i oklaski. Scenariusz wtórny, przewidywalny, pełen patosu, naiwnych uproszczeń i nieudanych dialogów. Udowadniający, że Edwards wciąż ma spory problem z ludzką, bardziej emocjonalną stroną swoich opowieści (w tej materii „Łotr 1” to bodaj jedyny wyjątek). 

Oglądając „Twórcę” przez ponad dwie godziny śledzimy, jak ex-żołnierz przeprowadza robota, którego miał zniszczyć, z punktu A do punktu B. Emocje są zatem generowane przez kolejne starcia, napięcie i ryzyko, przede wszystkim jednak przez bohaterów. A przynajmniej tak być powinno, niestety filmowe postacie zostały nakreślone jakby od niechcenia, byle jak - to puste archetypy, bezkrwiste worki klisz, charaktery grające na jednej nucie. Są nieciekawi, nie potrafią wzbudzić silnej sympatii czy antypatii; przez większość czasu pozostają obojętni przez swą nijakość. Najsłabiej pod tym względem wypada… główny bohater, Joshua.

Obraz nie działa jako analogia do współczesnych obaw i realnych zagrożeń związanych z postępem i rozwojem cywilizacji - co najwyżej papuguje krytykę działań decydentów ludzkości od lepszych od siebie. Wizja filmowego konfliktu nie trzyma się zresztą kupy: Amerykanie uważają sztuczną inteligencję za śmiertelnie niebezpieczną, delegalizują ją i planują zniszczyć, jednocześnie korzystając z całej masy rozmaitych narzędzi bazujących na... sztucznej inteligencji. A to tylko jedna z wielu dziur logicznych w obrazie świata przedstawionego.

AI okazuje się zresztą siłą pozytywną, dążącą do pokoju, w przeciwieństwie do zacietrzewionej części ludzkości - infantylne, prostackie wręcz założenia tego konfliktu uniemożliwiają potraktowanie tej opowieści poważnie. „Twórca” to oklepana, pozbawiona odrobiny subtelności, niezniuansowana opowieść - sabotowana na dodatek przez irytująco jednowymiarowe postacie. „Arcydzieło gatunku” powinno mieć chyba nieco więcej do zaoferowania.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA