Dziki Gon to koncept doskonale znany wszystkim fanom "Wiedźmina". Wiedzą o nim gracze, świetnie kojarzą czytelnicy książek. Nawet w komiksach Dziki Gon jest obecny. Najważniejsza z sił polujących na moc Starszej Krwi prędzej czy później musiała pojawić się też w serialu. czy pod tym względem "Wiedźmin" stanął na wysokości zadania?
Uniwersum "Wiedźmina" w ciągu ostatnich dwudziestu lat rozrosło się do olbrzymich rozmiarów i dostarczyło szeregu skrajnie różnych wersji tego świata. W każdej z nich znajdziemy jednak kilka punktów wspólnych. Pierwszy to bohaterowie (najczęściej Geralt i Jaskier), drugi potwory, a trzeci właśnie Dziki Gon. Obecny w nordyckiej, germańskiej i słowiańskiej mitologii Dziki Łów to przelot upiornego orszaku duchów, demonów, lub czarownic przeważnie w pogoni za czymś i z istotną, często mającą boskie atrybuty figurą na czele. Według wielu wierzeń przewodził mu nawet Odyn lub ktoś działający w jego imieniu.
Pojawienie się tego równie przerażającego co niesamowitego zjawiska miało rzekomo stanowić zapowiedź wielkiej katastrofy, rychłego nadejścia wojny lub plagi. W niektórych wersjach mitu chodziło o globalny kataklizm, ale czasem nieszczęście dotyczyło tylko obserwatora Dzikich Łowów. Co ciekawe, jednym z największych znawców tego tematu był jeden z braci Grimm. W swojej książce "Deutsche Mythologie" zebrał on podobne podania o Dzikim Gonie pochodzące z różnych folklorów północnej, centralnej i wschodniej Europy. Nie dziwi więc, że Andrzej Sapkowski uwielbiający baśnie i zabawę popularnych motywami czy legendami zaczerpnął identyczną siłę na poczet swojej wiedźmińskiej sagi.
Wiedźmin, 2. sezon - finał. Czym jest Dziki Gon?
Dziki Gon pojawia się w "Wiedźminie" najpierw jako zły omen a potem realna siła.
W sunącej po niebie wstędze zjawiają się niewyraźne, koszmarne sylwetki jeźdźców. Są coraz bliżej, widać ich coraz wyraźniej. Chwieją się bawole rogi i wystrzępione pióropusze na hełmach, spod hełmów bieleją trupie maski. Jeźdźcy siedzą na szkieletach koni, okrytych strzępami kropierzy. Wściekły wicher wyje wśród wierzb, klingi błyskawic bez ustanku tną czarne niebo. Wiatr zawodzi coraz głośniej. Nie, to nie wiatr. To upiorny śpiew.
- fragment powieści "Czas pogardy", Andrzej Sapkowski
(...) Na czele kawalkady galopuje Król Gonu. Przerdzewiały szyszak kołysze się nad trupią maską, ziejącą dziurami oczodołów, w których płonie sinawy ogień. Powiewa wystrzępiony płaszcz. O pokryty rdzą napierśnik grzechocze naszyjnik, pusty jak stara grochowina. Niegdyś były w nim drogie kamienie
Dziki Łów w świecie Geralta i reszty bohaterów to realnie istniejące zjawisko występujące przeważnie zimą (w lecie też niekiedy widać Gon, ale wtedy zwykle przelatuje wysoko). Z opisu przedstawionego w "Czasie pogardy" wynika, że ludzie na Kontynencie widzą go jako pochód straszliwych trupich jeźdźców o płomiennych oczach dosiadających szkieletów koni. Gonitwie przewodzi tajemniczy Król Gonu, a według przesądów jego pojawienie się zwiastuje wojnę. Co więcej, w trakcie nocnej pogoni na umysły śpiących ludzi spadają upiorne sny i senne mary.
Z czasem dowiadujemy się, że obserwowany na nieboskłonie Dziki Gon to tak naprawdę elitarna formacja Aen Elle zwana też Czerwonymi Jeźdźcami. Chodzi o elfy, które w trakcie koniunkcji sfer przeniosły się do innego wymiaru. Dowódcą Gonu jest generał,a potem król Starszego Ludu Eredin Breacc Glas. Celem podróży jego konnicy było sprowadzanie niewolników do świata Aen Elle. Gdy przywódca jeźdźców wyczuł moc Starszej Krwi w Ciri postanowił porwać dziewczynkę i wykorzystać kryjący się w niej gen do swobodnego podróżowania między wymiarami.
"Wiedźmin" już w 2. sezonie pokazuje Dziki Gon. Tylko, czy to na pewno lepiej?
Upiorny orszak zostaje pokazany w finałowym odcinku 2. części zatytułowanym "Rodzina". W jego trakcie Geralt z Rivii i pozostali wiedźmini stają naprzeciw Ciri opanowanej przez Voleth Meir. Ostatecznie Yennefer godzi się poświęcić swoje ciało, by wiedźma opuściła przybraną córkę Geralta. Biały Wilk wpada wówczas na pomysł odesłania Bezśmiertnej Matki do jej oryginalnego świata. Okazuje się wówczas, że chodzi o wymiar Aen Elle. Wtedy Geralt, Yennefer i Ciri po raz pierwszy widzą Dziki Gon.
Osobiście żałuję jednak, że (chyba z powodu ograniczeń budżetowych) widzimy tę formację po raz pierwszy w ich realistycznej, elfiej formie. Dlatego nie dość, że pojawiają się z niczego, to jeszcze w sposób mało epicki. Ot, ósemka zamaskowanych jeźdźców na zwykłych koniach pędzi w otoczeniu tanio wyglądającego CGI na trójkę bohaterów. W tej scenie brakuje grozy, brakuje magii i niesamowitości, które towarzyszyły Dzikiemu Gonowi w książkach i pierwszej grze od CD Projekt RED. Nawet "Wiedźmin 3: Dziki Gon" ograł tę formację w ciekawszy sposób. Cóż, należy to tylko dodać do długiej listy rozczarowań, których przysporzył 2. sezon serialu.