James McAvoy opowiedział o swoim rozczarowaniu serią X-Men. Trudno nie przyznać mu racji
Filmowa seria "X-Men" ma za sobą dziwaczną, pełną wzlotów i upadków drogę. Szeroka rozpiętość jakościowa obejmuje zarówno obrazy żenująco słabe, jak i znakomite. Sporego rozczarowania kierunkiem, jaki obrał cykl, nie kryje James McAvoy. Wcielający się w młodszą wersję profesora Charlesa Xaviera aktor po latach sformułował największy zarzut, jaki ma do studia. Czy powróci do roli w przyszłości?
Dołącz do Disney+ z tego linku i zacznij oglądać głośne filmy i seriale.
Filmy o X-Men były diablo nierówne, ale niemal zawsze broniły się aktorskimi kreacjami. Angaż Jamesa McAvoya i Michaela Fassbendera do ról profesora X i Magneto okazał się strzałem w dziesiątkę, a pomysł na zgłębienie okresu początków założonej przez Charlesa Xaviera przypadł widzom do gustu.
Szkocki aktor zagrał w czterech filmach z serii (jednym niezłym, jednym świetnym i dwóch okropnych), reanimując ją wraz z Matthew Vaughnem i ekipą po tragicznym, ale i "anulowanym" na szczęście "Ostatnim bastionie". Swoją drogą - "jedynka" i "dwójka" tej trylogii były zaskakująco udanymi jak na tamte czasy superbohaterskimi świeżynkami. Jak to się stało, że cykl ponownie się wykoleił? McAvoy ma swoje zdanie na ten temat - zdradził je w rozmowie z "GQ".
James McAvoy krytycznie o X-Men
Nie patrzę na te filmy jak na byle okazje do zarobku. Myślę, że "X-Men: Przeszłość, która nadejdzie" to jeden z najlepszych projektów, w jakie byłem zaangażowany. Moja krytyka tych czterech filmów dotyczy faktu, że po pierwszym ["X-Men: Pierwsza klasa"] przestaliśmy rozwijać relację między Xavierem i Magneto. A to był w zasadzie kręgosłup pierwszej części. To było tak, jakbyśmy pozbyli się naszego największego działa
- powiedział McAvoy
Komentarz McAvoya pokrywa się z zarzutami wielu widzów i fanów, którzy po świetnej "Przeszłości, która nadejdzie" czuli się bardzo rozczarowani "Apocalypse". Zobaczyli w tej odsłonie superbohaterski regres i zaczęli przepowiadać początek końca mutantów w kinie - przynajmniej w takim kształcie. I słusznie. Bryan Singer przyczynił się do artystycznego upadku serii, mnożąc fabularne idiotyzmy, a lekceważąc znakomicie wcześniej podbudowane relacje między bohaterami.
Czy James McAvoy powróci do roli profesora Xaviera?
Gdybym miał strzelać, powiedziałbym, że owszem - i najpewniej zobaczymy go jeszcze w jakimś cameo. W końcu Saga Multiwersum ma, według pogłosek, zmierzać do wielkiej kulminacji w "Secret Wars" - pękającej w szwach od powrotów aktorek i aktorów, portretujących herosów Marvela w ostatnich dekadach. Skoro Feige znalazł już pretekst, by raz jeszcze przywrócić Patricka Stewarta do swojej dawnej roli, to czemu nie miałby zrobić tego samego z McAvoyem?
Tymczasem sam aktor - bez zaskoczeń - raczej nie ma fanom nic do wyznania w tej kwestii. Trudno jednak brać jego słowa za pewnik, skoro, jak wiemy, kontrakty nieraz zmuszają arytystów do ściemniania. A zresztą: nawet jeśli dotychczas nikt jeszcze się do McAvoya w tej sprawie nie odezwał, wcale nie oznacza, że nie zrobi tego wkrótce.
Otóż nie otrzymałem od nich jeszcze żadnego telefonu. A gdybym otrzymał, to na pewno bym ci nie powiedział!
- powiedział McAvoy.