REKLAMA

Zapowiadał się najlepszy horror roku. Czy się udało?

Na ekrany kin właśnie weszło "28 lat później". To najnowsza odsłona popularnej serii horrorów, na którą fani czekali 18 lat. Czy było warto? W skrócie: zdecydowanie.

OCENA :
7/10
Zapowiadał się najlepszy horror roku. Czy się udało?
REKLAMA

W "28 dniach później" widzieliśmy panikę związaną z wirusem, który zmienia ludzi w dzikie bestie. W "28 tygodniach później" byliśmy świadkami nieudanej próby opanowania epidemii wściekłości. Naturalne jest więc, że w "28 latach później" Danny Boyle - reżyser pierwszej części - postanowił pokazać, jak mieszkańcy poddanej kwarantannie Wielkiej Brytanii zaakceptowali sytuację i nauczyli się w niej funkcjonować. Doszło do regresu. Mieszkańcy niewielkiej wyspy, połączonej z lądem wąskim i pilnie strzeżonym przejściem, zbudowali swoją społeczność od podstaw.

Żeby dobrze przedstawić ten powrót do prymitywności, reżyser wraz ze współscenarzystą Aleksem Garlandem sięgają po konstrukcję fabularną opowieści fantasy. Zanim dojdzie do wyprawy po symboliczny skarb, jesteśmy świadkami inicjacji. Ojciec wraz z 12-letnim synem uzbraja się w łuki i wyrusza na ląd, aby Spike zapolował sobie na zarażonych. Wtedy dowiadujemy się, że oni w jakiś sposób ewoluowali. Wykształciły się wściekłe osobniki na sterydach, nazywane alfami.

REKLAMA

28 lat później - recenzja horroru

Odkrywając przed nami kolejne zakamarki mrocznego i brutalnego świata przedstawionego, twórcy czerpią inspirację z narracji charakterystycznych dla gier wideo. Przemierzając opanowany przez zarażonych ląd, bohaterowie trafiają na opustoszałą chatę. "Pewnie została już wielokrotnie przeszukana, ale może znajdziemy w niej coś przydatnego" - mówi Jamie do swojego syna. Korzystanie z mechanizmów RPG-ów staje się jeszcze bardziej widoczne w dalszej części "28 lat później", gdy Spike wraz z matką wyrusza na poszukiwania lekarza. Po wprowadzającej wątły spokój (cut)scence, muszą oni uciekać przed bossem... tfu, alfą.

28 lat później - horror - recenzja - co obejrzeć?

Obie poprzednie części serii mogły się pochwalić intensywnymi scenami pełnymi grozy. Nie inaczej jest w tym wypadku. Podczas walk czy ucieczek przed zarażonymi, kamera trzęsie się bardziej niż w akcyjniakach Paula Greengrassa. Do tego dochodzi wzbudzający dezorientację rwany montaż i atakująca nasze uszy głośna muzyka Younga Fathersa z rzadka zastępowana punkowymi piosenkami lub nawet na sam koniec metalem. Wywołuje to poczucie paniki, histerii i przerażenia. Chaos, chaos, chaos panuje i wbija widzów w kinowy fotel. Jest nagle. Jest wściekle. Jest szybko.

Nie stawiając na prostą powtórkę z rozrywki, Boyle poszerza arsenał trików, którymi wzbudza grozę. Dlatego mamy do czynienia z najbardziej psychodelicznym filmów z całej serii. Opowieść rytmizują pojawiające się w przesterowanej czerwieni sceny snów. Utrzymane w VHS-owej poetyce potrafią wzbudzić ciarki na plecach, budując oniryczny klimat. Bo "28 lat później" jest wysmakowane wizualnie. Tu nie ma przypadkowych i niedbałych kadrów. Nawet odstręczając, wszystko wygląda pięknie.

Stylizując swoją opowieść, po rozbuchanych w hollywoodzkim stylu "28 tygodniach później" Boyle wraca do korzeni serii i kameralności pierwszej części. Dostajemy film bazujący na intymnej atmosferze. Co prawda na ekranie zobaczymy hordy zarażonych ruszających w pościg za bohaterami, ale produkcja zaraz wraca do spokojniejszego, bardziej refleksyjnego nastroju. Wydobywa w ten sposób głębsze emocje. Choć potrafi też rozbawić, bo duszny klimat twórcy lubią rozładowywać żartami. Gdy Spike wraz z matką spotykają szwedzkiego żołnierza, idzie się pośmiać z serii niewybrednych gagów. Ale! Ta sekwencja pokazuje jednocześnie starcie cywilizacji z prymitywnością - główny bohater nie wie przecież co to komórki, a na zdjęcie partnerki Eryka po ewidentnym botoksie reaguje kąśliwym komentarzem.

"28 lat później" to bowiem horror z serii "walić to". Czy pokazanie zarażonego, który wyrywa człowiekowi głowę wraz z kręgosłupem to za dużo? Walić to, wygląda kozacko. Czy scena porodu brzemiennej zakażonej to przesada? Walić to, jest obrzydliwie fajne. Takie właśnie momenty, pełne ekscesu, robią ten film, w pełni obnażając jego punkową naturę. Z każdą sceną anarchistyczny duch produkcji staje się coraz bardziej widoczny, aż w końcu wybucha nam prosto w twarz.

Symultanicznie z filmem realizowano jego sequel. Scenariusz do niego napisał Garland, ale Boyle pełnił już tylko rolę producenta. Za kamerą stanęła Nia DaCosta. Nie zmienia to jednak faktu, że rozentuzjazmowany "28 latami później" już ustawiam się w kolejce po bilety. Nawet jeśli premierę "28 Years Later: The Bone Temple" zaplanowano na styczeń 2026 roku.

Więcej o horrorach poczytasz na Spider's Web:

"28 lat później" już w kinach.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-20T14:53:58+02:00
Aktualizacja: 2025-06-20T12:21:04+02:00
Aktualizacja: 2025-06-20T09:53:58+02:00
Aktualizacja: 2025-06-20T09:08:35+02:00
Aktualizacja: 2025-06-19T12:13:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-19T09:01:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-18T18:18:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-18T17:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-18T11:43:53+02:00
Aktualizacja: 2025-06-18T09:46:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-18T09:18:21+02:00
Aktualizacja: 2025-06-18T08:44:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T20:31:08+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T18:36:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T11:59:29+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T10:17:40+02:00
Aktualizacja: 2025-06-17T08:57:31+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T19:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T18:16:28+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T16:34:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-16T13:45:15+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA