Istnieje jeden powód, dla którego warto sprawdzić tę durną komedię z Prime Video. Nazywa się Brendan Fraser
Nigdy nie ukrywałem, że odnajduję mnóstwo radości w seansach głupawych, niepoprawnych komedii, świadomie i bezczelnie obsypujących widza żartami tyleż żenującymi, co niedorzecznymi. Czasem tak bardzo, że sam fakt zaimplementowania ich w fabule filmu obsadzonego znanymi nazwiskami wydaje mi się zabawny sam w sobie. Niestety, „Bracia” od Prime Video raczej nie idą na całość - bywają krępujący, ale w ten niesatysfakcjonujący sposób.
Jasne, zażenowanie jest czymś, czego poniekąd od „Braci” oczekiwałem. Rzecz w tym, że konsumentów podobnych komedii, czyli posiadaczy niespecjalnie wyszukanego poczucia humoru i gotowych na dowcip niskich lotów (tak, piszę o sobie), raczej nie bawią wulgarność czy głupkowatość same w sobie. Chodzi o żarty odstające od współczesnych standardów poprawnego kina, o gagi tak przekorne i niemądre, że aż zaskakujące. Łamiące zasady, przesadzone; durne, ale będące owocem kreatywności i odpięcia scenopisarskich wrotek. „Bracia” nie oferują podobnej jazdy bez trzymanki, choć kilkakrotnie są blisko.
Nowa komedia w reżyserii Maksa Barbakowa (swoją drogą: napisana przez Macona Blaira na podstawie historii stworzonej przez Etana Cohena), doczekała się premiery 5 lat po jej ogłoszeniu. Pierwotnie to właśnie Cohen miał być autorem scenariusza. Szkoda, że tak się nie stało.
Bracia: recenzja filmu od Amazon Prime Video
Fabuła skupia się na braciach bliźniakach granych przez Josha Brolina i Petera Dinklage’a. Moke i Jady specjalizowali się w kradzieżach, jednak pewnego razu skok nie idzie po ich myśli. W efekcie Jady trafia na kilka lat za kratki, a Moke decyduje się zacząć nowe, uczciwe życie i założyć rodzinę. Gdy po kilku latach osadzony wychodzi przedwcześnie z więzienia, próbuje nakłonić brata na ostatni skok, jednocześnie nie kryjąc żalu - przebywajacy na wolności ex-złodziej ani razu nie skontaktował się ze swoim najbliższym krewniakiem. Jady ma jednak nóż na gardle: ta ostatnia akcja została bowiem zlecona przez więziennego klawisza, który w każdej chwili może wsadzić Jady’ego z powrotem za kratki. Tymczasem Moke wcale nie wydaje się chętny, by nagle zaryzykować utratę wszystkiego, co udało mu się zbudować.
Koncepcja jest zatem dość prosta, a kolejne kluczowe punkty fabuły napisane są w schematyczny sposób. To jeden z tych filmów, którego komponenty narracyjne są doskonale znane - widz wie, kiedy i w jaki sposób się przetną lub połączą. Umówmy się jednak, że nie o cel tu chodzi, a o drogę. A ta mogłaby być zdecydowanie bardziej szalona.
Nie twierdzę jednak, że „Bracia” to film jednoznacznie zły. Przeciwnie, jest w nim sporo fajnej energii, która z kolei jest przede wszystkim zasługą świetnej obsady. Poza wspomnianym duetem występują tu również Glenn Close, Brendan Fraser, Marisa Tomei oraz M. Emmett Walsh w swej ostatniej roli, będącej poniekąd hołdem dla jego klasycznych, karykaturalnych występów drugoplanowych. Za sprawą dosłownie każdego z tych nazwisk „Bracia” potrafią być niemal ujmujący.
Nikt nie dąży tu to realizmu, przeciwnie - artyści pozwalają sobie na przerysowane interpretacje, szarżują, przesadzają, ale w zabawny, rozrywkowy sposób. Gdy dialogi nie dowożą, obsada potrafi je sprzedać; gdy dowcip kuleje, aktorzy ogrywają go tak, że na twarzy pojawia się uśmiech. Najwięcej bezpardonowej werwy i szaleństwa wprowadza tu Fraser - jego Farful, policjant, nokautuje każdym wywrzeszczanym zdaniem. W ogóle ogrom śmieszności wynika właśnie z reakcji postaci na dalszym planie, z mimiki i gestów, z wtrąceń i czy rzuconych w tle komentarzy. Tło jest tu zrealizowane i zagrane wybornie. Szkoda tylko, że jednym prawdziwie oddalonym od fundamentów dobrego smaku gagiem jest tu ten z udziałem orangutana, ale spora szansa, że jestem jedyną osobą na świecie, która chciałaby więcej.
Czy w „Braciach” kryje się coś więcej? Niespecjalnie - to okrojona z przesłanek i głębszych charakterów opowieść, która nie wykorzystuje okazji, by powiedzieć coś o zdrowym zerwaniu toksycznych więzi. Nie szkodzi, to nigdy nie miał być film tego typu. Problemem jest raczej fakt, że nie oferuje tak odjechanej rozrywki, jaką mogłaby. Jeśli jednak macie ochotę na coś absolutnie niewymagającego w leniwy jesienny wieczór - dla Frasera można się skusić.
Czytaj więcej o nowościach w streamingu na łamach Spider's Web:
- Nazywa się go najlepszym filmem dekady. Dosłownie dzisiaj trafił do streamingu
- Prime Video: co obejrzeć w weekend? TOP 5 nowości. Każda z nich to seans obowiązkowy
- Zwiastun najdroższego filmu w historii Netfliksa już w sieci. Czuć w nim ten budżet
- CANAL+ online: nowości. Filmy i seriale na październik 2024
- Netflix: top 5 świetnych nowości na weekend. Co warto obejrzeć?
- Rok produkcji: 2024
- Czas trwania: 89 minut
- Reżyser: Max Barbakow
- Aktorzy: Josh Brolin, Peter Dinklage, Glenn Close, Brendan Fraser
- Ocena IMDB: 5,6/10