REKLAMA

Serialowa "Diuna" to tania podróbka filmów. Aż krysnóż się w kieszeni otwiera

"Proroctwo" próbuje być dla "Diuny" tym, czym "Ród smoka" jest dla "Gry o tron". Idzie mu to tak nieudolnie, że przypomina tani cosplay dyptyku Denisa Villeneuve'a.

diuna proroctwo serial recenzja max
REKLAMA

Już po pierwszym odcinku widać, że "Proroctwo" próbuje się nieśmiało odcinać od filmowej "Diuny". Staje się bardziej intymne, kiedy tak chętnie przygląda się twarzom bohaterów. Schodzi na ziemię, gdy królewski ród wciąga przyprawę i oddaje się cielesnym uciechom. Uczłowieczenie opowieści, przybliżenie jej do widzów, ściągnięcie z niej marmuru to zdecydowanie dobry trop. Twórczynie serialu Diane Ademu-John i Alison Schapker starają się pokryć niezagospodarowane przez Denisa Villeneuve'a, ale ciągle z zazdrością spoglądają w stronę jego dyptyku.

Pierwsza część "Diuny" była monumentalna, nadawała się do podziwiania. Drugą charakteryzowała już wartka akcja, ją się oglądało. W połączeniu sprowadzały się do idealnego kompromisu między arthouse'em a blockbusterem. W "Proroctwie" próżno szukać takiej równowagi, bo wszystko się w nim chwieje. Pełniąca również rolę showrunnerki Schapker albo nie ma na tę opowieść autorskiego pomysłu, albo brakuje jej środków, aby go zrealizować, albo pociągający za sznurki producent jej na to nie zezwala. Niezależnie od powodów ciągle plącze się między generycznym serialem science fiction a epicką space operą.

REKLAMA

Diuna: Proroctwo - recenzja serialu Max

Akcja rozgrywa się grubo ponad 10 tys. lat przed wydarzeniami przedstawionymi w filmach. Atrydzi wygnali Harkonnenów po tym, jak jeden z nich zdradził podczas wojny z "myślącymi maszynami". Na odległej planecie Valya Harkonnen zostaje matką przełożoną Bene Gesserit i zrobi wszystko, aby zapobiec zagładzie cywilizacji przewidzianej przez jej poprzedniczkę. W międzyczasie imperator Javicco Corrino z rozsądku zawiera wątły sojusz z rodem Richese. Na pierwszy plan wysuwają się machinacje, intrygi i knowania.

Diuna: Proroctwo - serial Max - premiera - recenzja

Schapker na nowo ustala zasady świata przedstawionego, nigdzie nie śpiesząc się ze swoją opowieścią. Niby plany Bene Gesserit liczy się wiekami, ale seriale nimi nie są. Jak od razu nie porwą widza, nie czeka ich żadna przyszłość. "Proroctwo" nie do końca zdaje sobie z tego sprawę, bo niemiłosiernie się rozwleka. W pierwszym odcinku twórcy wprowadzają kolejne wątki i postacie, chcąc zagęścić atmosferę. Turbulencje za kulisami produkcji przekładają się jednak na nieznośny chaos. Fabuła dryfuje w próżni, bez wyraźnego celu i spójności.

Próbując wytyczać własną ścieżkę "Proroctwo" przypomina ubogiego krewnego "Gry o tron", który wygnany z Siedmiu Królestw poleciał w kosmos i zamieszkał w świecie "Diuny". Niczym skrytobójca próbuje wtopić się w fantastyczno-naukowe tło filmów Villeneuve'a. Wizualnie się z nimi rymuje, wyglądając przy tym, jak ich budżetowa wersja. W serialu spotkamy nawet Desmonda, wiernego żołnierza imperatora, sprawiającego wrażenie przebranego za Jasona Momoę w roli Duncana Idaho.

Gdy Villeneuve nie porywał tempem swojej opowieści, zachwycał umiejętnościami światotwórczymi. Uniwersum Franka Herberta było u niego tajemnicze, rozległe, a przede wszystkim żywe. Tutaj staje się przezroczyste, sprowadza się do paru ogólników, wydaje się ograniczone. Schapker nie daje nam poczuć jego rozmachu. Do tego trzeba bowiem nieco więcej niż kilku lokacji na krzyż i przebitek z rozgwieżdżonym niebem. "Diuna: Proroctwo" okazuje się umowna, bo ambicje serialu bez przerwy rozmijają się z jego możliwościami. Wszystko co dostajemy to niekończące się dialogi. Nie można polegać na wykonanych na pół gwizdka dekoracjach i efektach specjalnych. Choć nie potrafią nas do siebie przekonać, twórcy ciągle chcą nam wmówić, że mamy do czynienia z superprodukcją.

Podczas gdy "Diuna" dążyła do maksymalnej widzialności, "Proroctwo" skupia się na zakrywaniu swoich niedostatków wizualnych. Muzyka naśladuje kompozycje Hansa Zimmera, ale nie ma nawet ułamka tej mocy. "Proroctwo" to pretensjonalność w najczystszej postaci. Twórcy podpinają się pod popularność filmów Villeneuve'a licząc, że sama przynależność do ich uniwersum wystarczy, aby widzów zachwycić. Zamiast tego serial popada w niezamierzoną śmieszność. To mdła imitacja, która blednie w blasku oryginału.

Więcej o "Diunie" poczytasz na Spider's Web:

"DIUNĘ: PROROCTWO" OBEJRZYSZ NA MAX:
Max
DIUNA: PROROCTWO
Max
REKLAMA

do młodzieżowych problemów bohaterów. W tym zawsze tkwiła emocjonalna siła "Cobra Kai". Tutaj zostaje podana z podkręceniem. Idzie na pełnej, gdy w grę wchodzą kolejne zdrady, prywatne dramaty i przyjacielskie potyczki. Twórcy

  • Tytuł serialu: Diuna: Proroctwo
  • Lata emisji: 2024
  • Liczba sezonów: 1
  • Twórczynie: Diane Ademu-John, Alison Schapker
  • Nasza ocena: 4/10
  • Ocena IMDB: 7,9/10
REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA