"Dziewczyny z Dubaju" - awantura trwa. Doda i Stępień wytaczają ciężkie działa
Trwa afera wokół filmu "Dziewczyny z Dubaju", za który od strony producenckiej odpowiadają Doda i jej mąż, Emil Stępień. Kontrowersje się mnożą: dawni partnerzy wzajemnie zarzucają sobie kłamstwa, a problemy biznesowe wiążą się z prywatnymi zatargami.
Dorota "Doda" Rabczewska i Emil Stępień są obecnie w separacji i w trakcie sprawy rozwodowej, pokłosiem czego są m.in. kolejne spięcia w związku z filmem "Dziewczyny z Dubaju", którego oboje są producentami. Niedawno informowaliśmy o kolejnym konflikcie: Doda i reżyserka Maria Sadowska nie zostały wpuszczone do montażowni, choć były umówione na podejście do ostatecznego montażu produkcji. Stępień oraz Doda z Sadowską mają różne zdanie dotyczące długości filmu i jego kondycji - zdaniem kobiet wymaga on wielu cięć.
Ostatecznie wyszło na to, że żadna z nich nie ma wpływu na ostateczny kształt filmu, wobec czego umywają ręce od artystycznej odpowiedzialności - i nie ma w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę jak wiele zależy od decyzji podjętych w trakcie pracy nad montażem. Co ważne, ze opinią twórczyń zgadzają się również przedstawiciele dystrybutora i inne osoby zaangażowane. Tymczasem Stępień przekonuje: "Przestańcie Państwo ślepo prowadzić się tanim medialnym zagrywkom celebrytów. Film jest już w pełni ukończony i zabezpieczony do dystrybucji polskiej i międzynarodowej. Jestem producentem tego filmu i nie pozwolę, aby w ciszy, bez mojej wiedzy, za moimi plecami - bo tak to wyglądało - ingerować w film. Informacje, jakimi te panie żonglują na pokaz medialny, są upozorowane pod publikę".
Niedawno Stępień stwierdził, że Doda "nie jest tak utalentowana",, a Sadowska "nie podołała" (co kłóci się z wygłaszaną później opinią, według której jest z obrazu w pełni zadowolony). Z kolei Rabczewska przypomina, że w gruncie rzeczy została pozbawiona praw do filmu, którego jest producentką kreatywną.
Dziewczyny z Dubaju: Emil Stepień wydał oświadczenie i opublikował je w swoich social mediach.
Możemy w nim przeczytać, ze film został ukończony nie dalej niż w czerwcu 2021 roku i był przedmiotem przedpremierowych pokazów, w którym Stępień uczestniczył wraz z Dodą. Oboje zaakceptowali wówczas wersję, która miała być tą ostateczną; Doda była z niej rzekomo zadowolona, a premiera miała odbyć się już wcześniej, jednak plany pokrzyżowała pandemia.
Sadowska i Rabczewska od początku miały zapewniać o usatysfakcjonowaniu obrazem, co Stępień potraktował poważnie. We wpisie dodaje, że jeśli po kilku miesiącach naprawdę zmieniły zdanie, to cóż, "twórcy często tak mają", że chcieliby coś zmienić w swoich dziełach, ale "trzeba postawić jakieś granice"; teraz jest już na to za późno, bo film i plan dystrybucji są w pełni gotowe. Przypomniał, że premiera ma odbyć się za sześć tygodni. Cały wpis producenta przeczytacie tutaj:
Oświadczenie podzieliło internautów, którzy nie wiedzą, komu wierzyć. Zwłaszcza, że Doda twierdzi coś zupełnie przeciwnego. W jej oświadczeniu (opublikowanym później, w odpowiedzi) czytamy, że "film wciąż jest w fazie końcowej" biorąc pod uwagę listę rzeczy, które trzeba jeszcze zrobić w postprodukcji, a "równoległy montaż reżyserki, który jest odpowiedzią na zarzuty że film się dłuży, nie przesunie premiery w czasie, a jest jej prawem i wręcz artystycznym obowiązkiem".
Ze względu na zbliżający się termin premiery “Dziewczyn z Dubaju", chciałabym podsumować na jakim etapie znajduje się film biorąc pod uwagę maile z montażowni z ostatniego tygodnia i jeszcze raz podkreślić,że NIE JEST „SKOŃCZONY ,ZABEZPIECZONY I GOTOWY DO DYSTRYBUCJI „jak twierdzi współproducent. Taką wiedzę mają WSZYSCY ,którzy pracują przy filmie poza nim niestety.
- pisze Doda (pisownia oryginalna).
Piotr Krysiak, autor książki i reportażu pod tym samym tytułem, stwierdził niedawno, że "trzeba było posłuchać wszystkich tych, którzy mówili, żeby nie wchodzić we współpracę z panem Emilem Stępniem; ja oczywiście nie chciałem ich słuchać". To reakcja na wypowiedzi producentów, którzy mówią, że trudno znaleźć punkty styczne między filmem a książką. W wywiadzie z "Newsweekiem" Krysiak przekonywał, że Stępień stał się niekulturalny wobec niego i współpracowników.
Stępień od dłuższego czasu publikuje w sieci wpisy zaprzeczające wypowiedziom Dody. Również w kwestiach prywatnych. Rabczewska niedawno wyznała, że mąż nie stawił się na rozprawie rozwodowej, utrudnia jej życie i niepotrzebnie przedłuża w czasie ich małżeństwo, które powinno się już skończyć. Jedna z internautek napisała, że to śmieszne, że Stępień nie ma odwagi stawić się na miejscu i zakończyć związek, dając partnerce żyć, na co ten odpisał, że "żadnej sprawy rozwodowej nie było". Jedno z dwojga uprawia publiczne ściemnianie na pełnej - rzecz w tym, że prawda w takich głośnych i obserwowanych przez tysiące oczu przypadkach bardzo szybko wychodzi na jaw. W tej chwili zdecydowanie większy cień pada Stępnia, skłóconego z autorem książki, reżyserką, scenarzystą i współproducentką naraz.