Wreszcie obejrzałem "Eddington" - jedną z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie produkcji tego roku. Połączenie westernu z czarną komedią, geniusz reżyserski Ariego Astera i doskonała obsada - to już na papierze stanowiło niezwykle smacznie zapowiadający się filmowy kąsek. Jak wyszło w praktyce?

Ari Aster, obok Roberta Eggersa i Jordana Peele'a stanowi ⅓ tercetu moich ulubionych reżyserów. Podczas gdy Peele znakomicie przetwarza tematykę okołorasistowską na świetne kino grozy a Eggers jest niezwykle zdolnym filmowym "goth boyem", Ari Aster jest mistrzem kinowego wjeżdżania na psychikę - udowodnił do w "Hereditary", "Midsommar", nie mówiąc już o jego ostatnim "Bo się boi". Tym razem zgromadził najgłośniejsze jak dotychczas nazwiska i zaprosił do tytułowego, fikcyjnego miasteczka, które stanie się centrum społecznej wojny.
Eddington - recenzja filmu. Prawo, porządek, pandemia
Eddington jawi się jako swego rodzaju miasto duchów, będące blisko wymarcia. Za porządek odpowiedzialny jest lokalny, nieudolny szeryf Joe Cross (Joaquin Phoenix), na codzień żyjący w domu ze swoją delikatną żoną Lou (Emma Stone) i zatopioną w teoriach spiskowych teściową Dawn (Deirdre O'Connell). Jego nemezis numer jeden to Ted Garcia (Pedro Pascal) - wspierany przez big tech burmistrz miasteczka, który właśnie wprowadził obostrzenia związane z pandemią COVID-19. Szeryf Cross pod wpływem sytuacji związanej z maseczkowymi zaleceniami decyduje się wystartować w wyborach na burmistrza.
Choć pandemia koronawirusa skończyła się jakiś czas temu, wciąż stanowi wspomnienie, które ciężko usunąć z pamięci. Oczywiście nie ma w tym niczego dziwnego - zwłaszcza nasze pokolenie wcześniej nie doświadczyło podobnej formy społecznej izolacji, a sam temat wirusa stał się czymś więcej niż kwestią poruszaną w dyskusji - wywołał mniej lub bardziej bezpośrednie podziały na "szurów" i "oświeconych", zadał pytania o postrzeganie wolności, dobra ogółu, dobra jednostki. Gdy do tego dodamy amerykańskie piekiełko polityczne, wyjdzie nam arcyciekawa do przeniesienia na język kina mieszanka.
"Eddington" jest określony gatunkowo jako neo-western i czarna komedia. Zasadniczo na obydwu polach sprawdza się bardzo dobrze. W pierwszym przypadku Aster umiejętnie rozrysowuje konflikt pomiędzy szeryfem wyznającym prawo, porządek i wspólnotowość a burmistrzem, który choć cele może ma szczytne i nie jest wyzutym z idei politykiem, to nie on pociąga za sznurki. Nie wykłada od razu wszystkich kart na stół, ale też nie boi się dokonać odważnej wolty, która kieruje film ma nowe ścieżki. Asterowi bardzo sprawnie idzie również rozbawianie widza - zwłaszcza pierwsza połowa tego filmu dość jawnie szydzi i przygląda się dwom głównym stronom politycznego sporu.

Niektórzy mogą uznać to za dość sztampową satyrę na amerykańską politykę, ale moim zdaniem reżyser nie przegiął pałeczki w tym temacie. Dość celnie uderzył zarówno w podszyty fałszem i hipokryzją, operujący sloganami liberalny aktywizm, przy czym nie dokonał zrównania go 1:1 ze skrajnościami powszechnie uznawanymi za prawicowe. Podobnie udanie jest z samą pandemią, która w filmie nie jest źródłem konfliktu, a kolejnym, podsycającym nastroje i podkręcającym vendettę głównego bohatera, kamyczkiem. To naprawdę ciekawe, że Ari Aster wrzucił do tego kociołka dosłownie wszystko (COVID, cyfrowy świat, rasizm, polityka, fanatyzm religijny, dezinformacja) i udało mu się tę decyzję skutecznie obronić. Im dalej w las, tym "Eddington" zmienia się w szalony, pełen narracyjnej goryczy thriller.
Joaquin Phoenix jest w swojej postaci i jej ewoluujących stanach na 100% - oglądanie go stanowi, jak zwykle, prawdziwą ucztę.
Aster nie robi ze swojego filmu tylko Komentarza Społecznego - "Eddington" to również szalona, krwawa, zaskakująco rozrywkowa przejażdżka po popękanym od podziałów i paranoi społeczeństwie, które nie potrafi się ze sobą zgodzić, przyznać racji, lub rzeczowo porozmawiać. To obraz desperackiej walki o wpływy oraz posłuch, spojrzenie na rozpadającą się wskutek nieprzepracowania pewnych tematów rodzinę. To także, wbrew pozorom, stosunkowo wrażliwy obraz ludzi, którzy niekoniecznie wiedzą, gdzie jest ich miejsce, a gdy już je znajdą, to stają się uczestnikami (mającego różne oblicza) obłędu. Całość jest również znakomita technicznie: praca kamery Dariusa Khondjiego, montaż Luciana Johnstona i muzyka The Haxan Cloaka składają się na świetny, potrafiący wciągnąć, klimat współczesnego westernu, w którym tylko brakuje schowanych za pazuchą rewolwerów.
Ari Aster po raz drugi z rzędu podjął współpracę z Joaquinem Phoenixem i powierzył mu główną rolę. Tym razem znerwicowany Beau Wassermann został zamieniony na życiowo poczciwego i zawodowo śliskiego Joe Crossa, radykalizującego się, a zarazem popadające w coraz większe szaleństwo, szeryfa. Cross nie jest stereotypowym foliarzem - choruje na astmę, zdaje się być związany ze społecznością i w jakimś sensie reprezentować jej nastroje. Czy jest to rola życia Phoenixa? Raczej nie, ale aktor jest w swojej postaci i jej ewoluujących stanach na 100% - oglądanie go stanowi, jak zwykle, prawdziwą ucztę.
Gdybym miał coś w "Eddington" wyraźniej skrytykować, mogłoby to być rozłożenie akcentów w kontekście postaci z drugiego planu. Tematyczny zakres poruszany przez Astera jest imponujący, ale na pojemności tego kociołka tracą bohaterowie, którzy nie dostają tyle czasu, na ile zasługują. Pedro Pascal, Emma Stone, Austin Butler - każde z nich w swoich kreacjach wypada znakomicie, ale reżyser nie daje im wystarczającego czasu, by mogli pokierować swoje postacie w jeszcze ciekawsze rejony. Największą wygraną okazuje się tu Deirdre O'Connell, która zachwyciła w "Pingwinie", a tu, w roli przeżartej teoriami spiskowymi teściowej, zalicza silny i wiarygodny występ.
"Eddington" to zdecydowana nowość w wykonaniu Ariego Astera. Po dwóch głębokich i mocnych horrorach oraz odjechanym do granic możliwości psychotripie, zdecydował się na szeroko rozpiętą tematycznie diagnozę dotyczącą chaosu i społeczno-politycznego zacietrzewienia. Ten ruch okazał się udany, choć zapewne wielu będzie mieć zdanie bardzo przeciwne - i dobrze. Choć to nie jest najlepszy film Astera, moje uwielbienie względem jego twórczości pozostaje niezachwiane.
"Eddington" trafi do polskich kin 5 września 2025 roku.
Więcej informacji o filmach przeczytacie na Spider's Web: