REKLAMA

Możecie się śmiać, ale jestem przerażona. Nadeszły trudne czasy, w których nie tylko działania, ale i słowa mają znaczenie

Nadszedł sprawdzian ludzkości na empatię i wrażliwość. Kiedy niektórzy zdają sobie niewiele robić z powagi tego egzaminu, inni nawołują do braci, by wytrwać w trudnej sytuacji.

koronawirus filip chajzer
REKLAMA
REKLAMA

Zastanawiałam się, czy napisać ten tekst, a jeśli tak, to jak dobrze przekazać to, co tak naprawdę mam na myśli. Od kilku dni mój poziom stresu wzrasta. W weekend nieco opadł, ale dziś, w poniedziałek, wrócił ze zdwojoną siłą. Jesteśmy jako społeczeństwo w trudnej sytuacji. Ludzie umierają, chorują, niektórzy pozostają bez środków do życia. Jakby tego było mało, mamy poczucie dezinformacji i paraliżu – świat, który znamy, przestał wyglądać tak jak dotychczas. Potrzeba działania nie tylko wykwalifikowanych służb, medyków, którzy robią co w swojej mocy, by opanować chaos i pomóc ludziom. Każdy z nas może de facto przyczynić się do wspólnego dobra.

Wystarczy choćby nie szerzyć fake newsów, przyłączyć się – w miarę możliwości – do akcji #zostańwdomu i zastanowić się nad własnymi słowami, bo one, chociaż brzmi to banalnie, mają moc.

Nie twierdzę przy tym, że nie należy w czasach pandemii w ogóle żartować. Sama codziennie przechodzę interesującą drogę – od podwyższającego się stresu, przez silny strach, momentami na granicy płaczu, aż po wysyłanie znajomym memów dotyczących koronawirusa i dowcipkowanie. Zauważyłam pewną prawidłowość – im więcej czytam na temat bieżących wydarzeń w kraju i na świecie, tym jest gorzej. Pracując w sieci, trudno mi uniknąć pojawiających się zewsząd informacji, ba, sama je wyszukuję. Dlatego w weekend, kiedy ukryłam się w zaciszu domowym i nieco zminimalizowałam przyswajanie wiadomości, poczułam dziwne odrealnienie – to wszystko przecież brzmi jak fabuła jakiegoś katastroficznego albo postapokaliptycznego filmu, który nigdy nie miał rozegrać się z moim udziałem (co „sprytniejsi” postanowili już taki film nakręcić).

Tymczasem odnoszę wrażenie, że niektórzy w tym trudnym czasie nadal niczego się nie uczą i nie zważają na słowa. Tak jak Filip Chajzer – jak mówi o sobie dziennikarz TVN – król przypału.

Chajzer udostępnił „zabawne” pytanie z odpowiedziami, dotyczące tego, z jakim skutkiem zakończy się dla poszczególnych osób kwarantanna. Musiałam przetrzeć oczy ze zdumienia, kiedy zobaczyłam odpowiedź „c” – „jako alkoholik”. Promować połączenie dwóch fatalnych żartów w jedno w takim czasie – trzeba naprawdę być królem przypału.

Nie znajduję słów, na ilu poziomach to jest złe.

Dziennikarzowi brak wyczucia – o tym przekonaliśmy się niejednokrotnie, kiedy wyśmiewał (choć przecież wcale nie chciał) ataki paniki, był autorem komentarzy i zachowań, które można uznać za rasistowskie, homofobiczne czy seksistowskie.

Nie tak dawno TVP w Wiadomościach zmasakrowała Kingę Rusin, koleżankę Chajzera z macierzystej stacji, posługując się przy tym alkoholizmem Borysa Szyca –  aktora wraz z Rusin „stacja z misją” wrzuciła do kręgu „pseudoelity”, a dodatkowo określiła go mianem osoby przynoszącej wstyd Polsce. Po tej sytuacji partnerka wspomnianego prezentera zrezygnowała z pracy w Telewizji Polskiej, powodem miała być m. in. prezentacja sceny w przytoczonym materiale, podczas której Chajzer udaje „atak paniki”. Dziennikarz w pewnym sensie, tak jak i Kinga Rusin oraz Borys Szyc, stali się ofiarami nierzetelnego materiału TVP. Łączycie kropki?

Czy kiedy świat walczy z koronawirusem, to najlepszy moment, by wyśmiewać inne choroby, tak zupełnie bezrefleksyjnie?

Przecież właśnie taki czas jak ten, może być dla osób próbujących wytrwać w trzeźwości wyjątkowo trudny. Trudne w dłuższej perspektywie może być dla wielu z nas – zwłaszcza mieszkających w pojedynkę – ciągłe bycie w domu, brak możliwości albo realny strach przed odwiedzeniem przyjaciół, rodzin. Każdy z nas jest potencjalnym zagrożeniem dla innych, bo nawet jeśli samą chorobę przejdzie łagodnie, jego zachorowanie wymaga udziału innych osób, ich pomocy; może też zarazić kolejne osoby.

O tym z kolei pamięta Jakub Żulczyk.

Słynący z bezkompromisowości polski pisarz, autor takich książek jak „Ślepnąc od świateł” czy „Wzgórze psów” napisał apel do „koleżanek i kolegów w trzeźwieniu”. Twórca ma świadomość, że obecna sytuacja może pogłębić problem osób zmagających się z alkoholizmem. Sam zaoferował wsparcie – każdy w potrzebie może napisać do niego wiadomość, aby połączyć się w poczuciu wspólnoty. Do jego apelu, informując o mityngach AA online, przyłączył się wspomniany już Borys Szyc.

Napisałam, że zastanawiałam się, jak napisać ten tekst, żeby dobrze wybrzmiało, co mam na myśli – zdaję sobie bowiem sprawę, że pewnie spadną na mnie gdzieniegdzie gromy, że jak to tak, znowu czepiam się Filipa Chajzera, choć moim celem jest uzmysłowienie tego, co nie zawsze jest takie oczywiste, że słowa ranią, ale też mogą bardzo pomóc. Złośliwie mogłabym odpowiedzieć, że nie jest moją winą fakt, iż Chajzer co i rusz dostarcza nowych tematów i przykładów „czego nie robić”. Ale przez moment nie chcę być złośliwa, chcę zwrócić uwagę, że jak nigdy potrzebujemy wzajemnego zrozumienia. Żulczyk, który nie stroni od ciętego języka, świetnie pokazuje, że można „jechać po bandzie”, ale czasem trzeba się zatrzymać. Być na serio, bo tego wymaga sytuacja.

REKLAMA

Jestem w stanie uwierzyć, że Chajzer pewnie znowu nie chciał źle, tylko wiecie „nie doczytał”, „nie pomyślał”, „nie-coś-tam”. Zwłaszcza że sam promował postawy pro-obywatelskie jak pomaganie w zakupach starszym osobom w trakcie stanu zagrożenia epidemicznego, co jest bardzo dobrą inicjatywą! Czas jednak zastanowić się bardziej nad tym, co i jak mówimy. Przez chwilę.

Śmiejmy się z żartów, bo musimy spuścić czasem powietrze, zwłaszcza w obecnej sytuacji, ale śmiejmy się z głową. Dajmy sobie czas na refleksję. Niech żarty nas łączą, a nie dzielą – to chyba najlepsza recepta na te trudne momenty, tym bardziej, że żyjąc w swojej bańce, zapominamy o innych, na co choćby uwagę zwrócił ostatnio Szczepan Twardoch w dość niewybrednych słowach. Słowa i odpowiedzialność społeczna jak nigdy mają teraz ogromne znaczenie. Bo jeśli nie teraz, to kiedy?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA