REKLAMA

„Na szczyt” to kontynuacja kinowego hitu. Serial od Netfliksa przebija oryginał

Nowy hiszpański serial kryminalny Netfliksa "Na szczyt" to spin-off i kontynuacja kinowego filmu pod tym samym tytułem, który trafił do oferty serwisu w 2021 roku i okazał się wielkim hitem. Odcinkowa wersja jest zdecydowanie lepsza od pierwowzoru - co nie oznacza, niestety, że możemy nazwać ją udaną.

na szczyt netflix
REKLAMA

"Na szczyt: serial" to kontynuacja kinowego thrillera z 2020 roku. Oryginał skupiał się na postaci Angela (w tej roli znany z "Domu z papieru" i "Szkoły dla elity" Miguel Herran), mechanika samochodowego, który z pewnych nie do końca jasnych przyczyn decyduje się porzucić uczciwe życie i wkroczyć do świata kryminalistów - stając się przy okazji celem pewnego upartego detektywa.

Chaotyczny, posilający się wyjątkowo nieumiejętnie wprowadzanymi przeskokami czasowymi i skandalicznie wręcz zmontowany obraz miał jeden cel: popłynąć na fali wspomnianych hiszpańskich produkcji, które cieszą się olbrzymią popularnością, i przyciągnąć przed ekrany tłumy widzów, którzy rzadko zerkają do recenzji przed seansem. Udało się - gatunek i oblicze Herrana wystarczyły za reklamę, a produkcja stała się box-office’ową petardą. Gdy w 2021 roku trafiła do oferty Netflixa, zrobiła prawdziwą furorę, trafiając do TOP 10 m.in. w Polsce. Nic dziwnego, że Netflix zdecydował się zrealizować serial na jego bazie. Na nieszczęście zatrudnił do tego Daniela Calparsoro i Jorge Guerricaechevarria, czyli twórców oryginału.

REKLAMA
Na szczyt: serial

Na szczyt: serial - recenzja produkcji Netfliksa

Serial skupiony jest na znanej z oryginału Sole (Asia Ortega), partnerki Angela, która w środku nocy dowiaduje się o śmierci męża. Wówczas dochodzi do wniosku, że najlepiej zadba o ich syna, jeśli sama stanie na czele gangu. Młoda wdowa próbuje zatem uporać się z żałobą, wychowywać malucha i ogarnąć niewydolny biznes, który niegdyś prowadził Angel. Za wszelką cenę chce utrzymać swoją pozycję - w efekcie nawiązuje kontakt z grupą złodziei i postanawia wrócić do napadów. Musi jednak liczyć się z tym, że w konsekwencji może zrobić sobie wroga z własnego ojca. Przy okazji stara się też odkryć prawdę o śmierci męża. 

Czytaj także:

Twórcom udało się wyciągnąć przynajmniej kilka niewielkich wniosków z krytykowanych błędów oryginału. Tym razem narracja prowadzona jest płynnie i znacznie bardziej czytelnie, motywacje bohaterów są zrozumiałe, a podejmowane przez nich decyzje mają znacznie więcej sensu. Z chaosu wyłonił się porządek - to zgrabniej opowiedziana i poukładana opowieść, która nie urywa wątków po to, by wprowadzić na ich miejsce nowe, równie pozbawione znaczenia. Również aktorsko i realizacyjnie jest całkiem nieźle; sceny akcji wypadają naprawdę solidnie. Niestety: to wciąż nieciekawa kontynuacja nieciekawego filmu.

Twórcy zdecydowanie przeceniają atrakcyjność materiału i swoich bohaterów. O ile ogromnym plusem filmu był fakt, że można go było ukończyć w dwie godzinki, o tyle siedem godzin z równie nieciekawymi, kopiującymi najnudniejsze cechy przebrzmiałych gangsterskich opowieści postaciami to prawdziwa męczarnia. Dla odmiany, serial momentami tak zwalnia tempo, że nie sposób nie uciec co chwila myślami w zupełnie inną stronę. Twórcy zdecydowali się spróbować sił w zupełnie innym sposobie opowiadania historii, popadając ze skrajności w skrajność. Oczywiście - i tu nie zabrakło wszystkich najbardziej typowych cech gatunku, są jednak albo zanadto wymęczone, albo tak leniwie zaimplementowane, że nie zagwarantują nawet krzty zabawy miłośnikom gangsterskich thrillerów. O całej reszcie widowni nie wspominając.

Na szczyt - film
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA