Twórcy takich hitów jak "Kraina lodu" czy "Raya i ostatni smok" wracają z nowym pełnometrażowym filmem. Czy "Nasze magiczne Encanto" od Walt Disney Animation Studios zrobi podobną furorę jak wspomniane dzieła? Mogę z góry zapewnić, że nie ma na to raczej szans. Z kilku różnych powodów.
OCENA
Od momentu przejęcia studia Pixar przez Disneya wytwórnia posiada dwa równorzędne studia animacji, które wypuszczają swoje produkcje naprzemiennie i rywalizują o uczucia widzów. Bieżący rok do tej pory należał do Walt Disney Animation Studios, które wypuściło świetną przygodową animację "Raya i ostatni smok". Produkcja wyszła naprzeciw oczekiwaniom widzów chcących bardziej klasycznej disneyowskiej opowieści, co w porównaniu z dosyć nijakim filmem "Luca" od Pixara tym bardziej wybiło ją w oczach widzów. Kto liczył jednak na to, że "Nasze magiczne Encanto" podtrzyma wysoką formę studia, ten był w błędzie.
Powodów takiego stanu rzeczy jest kilka i wszystkie dokładają swoją małą cegiełkę do ostatecznej porażki filmu, który ma jednocześnie w sobie wiele serca i kilka niezłych pomysłów. "Nasze magiczne Encanto" w jakiejś alternatywnej wersji rzeczywistości naprawdę mogło się udać i być hitem na miarę nawet "Krainy lodu". Co więc poszło nie tak?
"Nasze magiczne Encanto" to opowieść o zwyczajnym członku wyjątkowej rodziny.
Studio animacji Disneya jak to ma często w zwyczaju uczyniło główną bohaterkę młodą dziewczyną, która poszukuje swojego prawdziwego "ja". Mirabel Madrigal jest rezolutną, pomocną i inteligentną nastolatką należącą do słynącej ze swej magii rodziny. Każde dziecko urodzone w familii Madrigalów po przekroczeniu odpowiedniego wieku otrzymuje w prezencie unikalną moc. Matka Mirabel jest w stanie leczyć rany, ciotka panuje nad pogodą, a swoje wyjątkowe zdolności mają też siostry i kuzyni dziewczyny. Tylko ona z niewiadomego powodu nie otrzymała żadnego daru. Pomimo własnej słabości postanawia uratować magiczną Casitę i całą rodzinę, po tym jak coraz częściej zaczynają nawiedzać ją wizję pękającego i zrujnowanego domu.
W tym miejscu muszę rozczarować osoby, które oczekiwały z powyższego opisu wstępu do jakiejś wielkiej i niesamowitej przygody. "Nasze magiczne Encanto" jest pod tym względem zaskakująco skromną opowieścią, która de facto nawet na moment nie opuszcza domu Madrigalów i jego okolic. Opublikowane przez Disneya zwiastuny nieco to zakłamują, ale taka po prostu brzmi prawda. Trudno mi powiedzieć, czy za tą decyzją stała chęć odseparowania się od lipcowego filmu "Raya i ostatni smok". Może zaważyły też kwestie finansowe, bo "Nasze magiczne Encanto" wypada pod wieloma względami mniej zjawiskowo i imponująco niż większość innych dzieł Walt Disney Animation Studios czy Pixara.
Największą siłą "Naszego magicznego Encanto" mają być piosenki, które stworzył Lin-Manuel Miranda. Niestety, jest pewien szkopuł.
Według starej niepisanej zasady branży w każdej animacji dla dzieci należy przekładać na polski również piosenki. W przeciwnym wypadku młodzi widzowie czują się wyrwani z opowiadanej historii i tracą zainteresowanie produkcją. Rozumiem więc powody, dlaczego oryginalna ścieżka dźwiękowa autorstwa Mirandy nie mogła pozostać w niezmienionej formie. Dało się to jednak z pewnością zrobić o niebo lepiej. Obecne w "Naszym magicznym Encanto" piosenki (jest ich łącznie osiem) z dodanymi do nich polskimi słowami zbyt często brzmią dziwnie topornie i kompletnie bez energii. Między naszym językiem i latynoskimi rytmami produkcji brak melodyjnej zgodności, a i od strony wokalnej na wysokości zadania nie zawsze stają zatrudnieni aktorzy dubbingowi.
- Czytaj także: O tajemnicach dubbingu oraz pracach nad animacjami dla dzieci i dorosłych w wywiadzie opowiedział nam doświadczony reżyser dubbingu Jan Aleksandrowicz-Krasko.
- Czytaj także: Disneya i Pixara pogodzi... Fox Animation? Nowe studio przygotowało świetną animowaną komedię "Ron Usterka".
Nieco ponad tydzień po obejrzeniu nowej produkcji Disneya nie mogę sobie przypomnieć właściwie żadnego zaprezentowanego tam utworu. "Nasze magiczne Encanto" wypada pod tym względem wyjątkowo blado w porównaniu z kultowymi rytmami z takich produkcji jak "Król Lew", "Aladyn" czy nawet "Kraina lodu". Niezapadające w pamięć i bardzo spowalniające akcję piosenki w połączeniu z brakiem wizualnej czy fabularnej ambicji bardzo szkodzą listopadowej animacji Disneya.
Boli to tym mocniej, gdyż uniwersalne przesłanie "Naszego magicznego Encanto" ma szansę trafić do bardzo wielu młodych widzów.
Mirabel Madrigal jest moją ulubioną protagonistką w filmie Disneya od czasu duetu Judy Hopps/Nick Bajer, a może nawet jeszcze dawniejszych czasów Roszpunki z "Zaplątanych". Jej niezmierzona lojalność i miłość dla rodziny w połączeniu z daleką od patosu osobowością przynoszą naprawdę pozytywny efekt. Chętnie spotkałbym Mirabel w kolejnym filmie Disneya, ale tylko pod pewnymi warunkami. Musiałaby to najzwyczajniej w świecie być bardziej ambitna, mniej schematyczna opowieść. Czy Disney byłby w stanie zrobić coś takiego? Przeczące całej wymowie filmu hurraoptymistyczne i okropnie naiwne zakończenie zdaje się temu przeczyć. Natomiast zawsze można pomarzyć.