REKLAMA

Co tu się właśnie wydarzyło?! Oceniamy film „Old” od twórcy „Szóstego zmysłu”

M. Night Shyamalan powraca z najbardziej absurdalną intryga, najgłupszymi rozwiązaniami fabularnymi i najgorszymi dialogami od czasów „Zdarzenia”. Albo „Kobiety w błękitnej wodzie”. Albo czegokolwiek, co zrobił między „Niezniszczalnym” a „Wizytą”.

old recenzja premiera shyamalan
REKLAMA

M. Night Shayamalan „Szóstym zmysłem” wdarł się do czołówki hollywoodzkich reżyserów. Jeszcze w „Niezniszczalnym” trzymał poziom, ale szybko stało się dla niego jasne, że nie może ciągle zaskakiwać finałowymi twistami, bo widzowie spodziewają się już nieoczekiwanego. Przestał więc silić się na jakiekolwiek wyjaśnienia.

W „Zdarzeniu” wprost mówi o nieoczekiwanych zjawiskach naturalnych, których nigdy nie zrozumiemy. Ludzie są szkodnikami, rośliny nas zabijają. Na cholerę krytycy drążą temat? Dopiero „Wizyta” zwiastowała powrót do dawnej formy. Kilkukrotnie zdołał wykrzesać z siebie iskrę i pokazać wszystkim jak należy bawić się oczekiwaniami widzów. Dlatego liczący na ciągle sugerowaną rozpierduchę fani MCU mogli się zawieść oglądając „Glass”. Niestety nie wrócił do formy na stałe i w „Old” spada na jej dno z hukiem godnym lecącej na łeb na szyję Czarnej Wdowy w „Avengers: Koniec gry”.

REKLAMA

Oto grupa nieznajomych z hotelu trafia na tajemniczą plażę.

W trakcie rozwoju akcji orientują się, że czas płynie tam zupełnie inaczej. W ciągu 30 minut przybywa im pięć lat. Świeża rana zabliźnia się w kilka sekund, po paru godzinach trzycentymetrowy guz jest wielkości melona, a kilkulatki dorosłymi osobami. Wszystko to wina otaczających bohaterów skał. To one nie pozwalają im opuścić miejsca, w które w nieznośnie metanarracyjnej scenie wywiózł ich sam reżyser. Znowu mamy tu do czynienia z niezrozumiałymi przez człowieka siłami natury. Kolejny ekothriller Shayamalana bez krzty logiki? Nie. Tym razem to nie jest ekothriller, ale reszta się zgadza.

Reżyser próbuje nasączyć swoją opowieść surrealizmem. Pokazuje jednak cykl życia w przyśpieszonym tempie, poruszając tematy dotyczące budowy i rozpadu relacji międzyludzkich oraz nieuleczalnych chorób, posiłkując się ambiwalencją. Z tego powodu zachowanie bohaterów wydaje się śmieszne. Opanowany przed chwilą lekarz zacznie atakować ludzi, zarzucając im zamiar kradzieży, a nastolatkowie z mentalnością małych dzieci postanowią założyć rodzinę. Natężenie dramatów w takiej pigułce robi się absurdalne, a każda potencjalnie dramatyczna sytuacja zostaje wyprana z całego ładunku emocjonalnego. Rozbroić go pomagają tandetne dialogi, w których usłyszymy albo oczywistości albo komunały z książeczek dla najmłodszych.

Bohaterowie utknęli w sytuacji bez wyjścia, a reżyser stawia w niej również widzów.

REKLAMA

Shayamalan najpierw niemiłosiernie rozciąga swoją opowieść, zamykając nas w pętli repetycji, aby potem zaserwować o co najmniej dwa zakończenia za dużo. W dodatku każde z nich wydaje się osobnym bytem, jakby zostało wyjęte z zupełnie innych filmów. „Old” sprawia tym samym wrażenie odrzuconego przez Roda Serlinga odcinka „Strefy mroku” z dogranymi wyjaśnieniami, ale nie można mu odmówić potencjału na coś więcej. Gdyby bowiem adaptacji powieści graficznej Pierre-Oscara Levy’ego i Fredericka Peetersa podjął się inny twórca moglibyśmy otrzymać dzieło wyjątkowe. David Cronenberg znalazłby w pierwowzorze przyczynek do rozważań na najbardziej interesujące go tematy za pomocą body horroru, a Roman Polański zacierałby granice między jawą a snem, proponując intrygującą psychodramę. Patrząc jednak na to, co otrzymaliśmy, pozostaje nam niczym w stanie upojenia nonsensem pytać jedynie: aleee otsoochozi?!

„Old” w kinach.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA