Poszła na randkę z "Oszustem z Tindera", ale nie dała się zbajerować. Mówi, co ją ostrzegło
"Oszust z Tindera" to film true crime Netfliksa o tytułowym Simonie Levievie. Podając się m.in. za "księcia diamentów" wyłudził szacunkowo 10 milionów dolarów od ludzi na całym świecie - głównie kobiet. Okazuje, że nie wszystkie dały się oszukać. Valeria Calpanchay opowiedziała o tym, jak udało jej się w porę zorientować, że coś jest nie tak.
Simon Leviev (a właściwie Shimon Hayut) to antybohater filmu Netfliksa "Oszust z Tindera". W dokumencie poznajemy trzy kobiety, które uwierzyły w to, że jest synem "króla diamentów". Fałszywy milioner, ale całkiem prawdziwy playboy, wyłapywał je na Tinderze i zapraszał do swojego luksusowego życia. Wszystko to jednak było iluzją, bo "książę" żył na koszt swoich ofiar.
"Oszust z Tindera" stworzył w mediach społecznościowych obraz bogacza. Następnie uwodził kobiety w apce, oferował loty prywatnym odrzutowcem, podróże za granice i pobyt w 5-gwiazdkowych hotelach. Urabiał kobiety tygodniami mówiąc, że je kocha, tęskni, chce mieć z nimi dzieci i razem zamieszkać.
W pewnym momencie następował zwrot akcji - udawał syna prawdziwego milionera (Lwa Levieva), więc miał mieć też wrogów, którzy zagrażali jego życiu. Twierdził, że pilnie potrzebował pieniędzy, najlepiej w gotówce, a zakochane kobiety nie wahały się mu pomóc. Niektóre zaciągnięte długi spłacają do dziś, a on dalej sobie hasa na wolności.
Niedoszła ofiara "Oszusta z Tindera" spotkała się z nim, bo była ciekawa.
Valeria pochodzi z Argentyny i w tamtym czasie przeprowadziła się do Niemiec (i z tego co widzimy na jej Instagramie, niedawno podróżowała po Polsce). Obecnie mieszka w Berlinie, jednak w 4 lata temu była w Monachium. Jak każdy obcokrajowiec w nowym miejscu, starała się też poznawać lokalsów. I tak zmatchowała się z Simonem.
Miałam wtedy na konto na Tinderze i trafiłam na gościa o imieniu Simon. Wydawał się przystojny i dużo podróżował. Również kocham podróże, byłam w wielu krajach, więc pomyślałam, że fajnie będzie się spotkać. Byłam po prostu ciekawa
- wspominała Valeria.
Simon od razu poprosił ją o numer na WhatsAppie i głównie tam przenieśli swoje rozmowy. Valeria mówi, że w tamtym momencie ich znajomość nabrała rozpędu. - Nasza randka była bardzo spontaniczna. Umówiliśmy się dzień po zmatchowaniu. Właśnie skończyłam pracę, a on zapytał mnie, czy chcę się spotkać. Wydaje mi się, że wysłał wiadomość głosową - wspomina kobieta.
Valeria Calpanchay opowiada o czerwonych flagach na randce z Simonem Levievem
Nie miała wtedy żadnych podejrzeń, ale zastanawiała się, czy na pewno będzie tym, za kogo się podaje. "Moja pierwsza myśl była taka, że milionerzy nie szpanują pieniędzmi na Tinderze, bo nie muszą. Byłam więc ciekawa, jaki jest naprawdę" – powiedziała dziennikowi.
Zaproponował jej spotkanie przed hotelem na jednej z najdroższych ulic w Monachium. Zabrał ją na kawę, ale szybko zmienili miejsce, bo nie podobało mu się menu. Poszli do sklepu z cygarami, bo chciał sobie jedno zapalić, a potem do centrum handlowego. W końcu napili się kawy w kawiarni, która także wydawała się jej drogim miejscem.
Valeria pamięta, że był bardzo gadatliwy, ale mówił głównie o sobie. Chciał też sprawić wrażenie "tajemniczego". Np. nie odpowiedział na jej pytanie o to, skąd pochodzi. Teraz już wiemy, że był z Izraela, gdzie był ścigany za oszustwa i ostatecznie trafił do więzienia, ale wyszedł po 5 miesiącach za dobre sprawowanie.
Kolejna lampka zapaliła jej się wtedy, gdy w czasie randki prowadził dziwaczne rozmowy przez telefon (miał w sumie dwa smartfony). Pochwalił się jej, że negocjował wtedy milionowe transakcje. Valeria zastanawiała się jednak: kto gada o interesach przy nieznajomym? To nie była jedyna "czerwona flaga".
Dziwne było też to, że gadał ze mną o innych dziewczynach. Mówił, że zawsze wysyłają mu zdjęcia, nawet mi je pokazał. Nie zaufałabym komuś, kto pokazuje prywatne zdjęcia dziewczyn innym.
- powiedziała "Daily Mail".
Simon Leviev zawiódł się, że Valeria była za mało spontaniczna.
Ich randka trwałą godzinę i ogólnie nie było w niej nic takiego, co rzeczywiście wzbudziłoby jej obawy. Nadal jednak nie była przekonana, czy jest tym, za kogo się podaje. Później, gdy wróciła do domu, zaprosił ją na imprezę w jego apartamencie w Monachium. Ubrana w piżamę Valeria odmówiła, bo było już późno. "Myślałem, że jesteś bardziej spontaniczna" – odpisał jej zawiedziony Simon. I na tym ich znajomość się skończyła.
Valeria pierwszy raz odkryła, że była niedoszłą ofiarą, gdy przeczytała artykuł na bazie reportażu "The Tinder Swindler" z 2019 roku. Od razu rozpoznała, że to z nim spotkała się na kawie. Teraz obejrzała dokument Netfliksa i dalej była w szoku. Wysnuła teorię, że Simon Leviev miał kilka randek jednego dnia. "Mógł ostrożnie przebierać w ofiarach, bo nie każda może się w nim zakochać. Był profesjonalistą" - zauważyła Valeria.
Oszust zaczął robić przekręty wiele lat temu. W specjalnym podcaście Netfliksa o kulisach sprawy poznajemy jego pierwszą ofiarę. Courtney Simmons Miller pracowała z nim 12 lat temu w galerii handlowej. Marzył wtedy o licencji pilota i w końcu rzucił robotę, by ją zdobyć. Dalszy ciąg tej historii znajdziecie w artykule o "pacjentce zero" Simona Levieva.
Film "Oszust z Tindera" możemy obejrzeć na Netfliksie.
* zdjęcie główne: instagram.com/here_valeria / www.instagram.com/simon__leviev__official_____