Oszust z Tindera chciał współpracować z reżyserką. Jego pierwsza ofiara opowiedziała historię sprzed lat
"Oszust z Tindera" wciąż króluje na szczycie listy TOP 10 Netfliksa, a dyskusje na jego temat nie mają końca. Każdego dnia do sieci trafiają nowe informacje związane z wyłudzaczem - poznaliśmy też historię jego pierwszej ofiary. Dowiedzieliśmy się między innymi, że oszust wysyłał wiadomość do reżyserki filmu, że działał już od bardzo dawna i latał m.in. do Polski.
Nieprawdopodobna historia przedstawiona w filmie "Oszust z Tindera" Netfliksa wywołała burzę. Najbardziej zażarta dyskusja dotyczy, rzecz jasna, przerzucania winy na ofiary Simona Levieva (którego prawdziwe nazwisko brzmi: Shimon Hayut). Catfishing ma wiele odmian i choć raczej nie bywa aż tak spektakularny, jego ofiarami padają przedstawiciele obu płci. Całość bazuje na manipulacji i zabawie emocjami - niektórzy są na to podatni bardziej, niż inni.
Abstrahując jednak od aspektów moralnych i emocjonalnych - nie da się ukryć, że "Oszust z Tindera" wywołał ogromną burzę. Każdego dnia do sieci trafiają nowe informacje związane z mężczyzną i jego ofiarami. Ostatnio dowiedzieliśmy się między innymi, czym teraz zajmuje się wyłudzacz, że jego ochroniarz chce od Netfliksa milionowego zadośćuczynienia, a trzy bohaterki filmu zdecydowały się zorganizować zbiórkę na spłacenie swoich kosmicznych długów, które zaciągnęły, by ratować Levieva (wierząc, że ten faktycznie potrzebuje ich pomocy). Co nowego przyniosły kolejne dni?
Oszust z Tindera kontaktował się z reżyserką filmu Netfliksa
Głos ponownie zabrały reżyserka filmu, Felicity Morris, oraz jego producentka - Bernadette Higgins. Kobiety nagrały podcast pt. "Making of a Swindler", w którym poruszają nieznane szczegóły i zupełnie nowe wątki związane z tematem. W drugim odcinku wyjawiły, że Morris otrzymywała od Levieva wiadomości głosowe - i był on zainteresowany współpracą.
Reżyserka podzieliła się wiadomością głosową, w której oszust przekonywał, że jest w stu procentach chętny do współpracy i jest gotów poświęcić się "tej misji, której podjął się Netfliks" - zrobić "coś, czego jeszcze nikt nie zrobił" i "uzyskać jak najlepszy dla niego efekt".
Twierdził też, że platforma zarobi na jego historii ogromne pieniądze - a zyska na tym zarówno on, jak i reżyserka. Gdy Morris odpowiedziała, że potrzebuje jednoznacznej odpowiedzi i deklaracji, czy weźmie on udział w filmie, skonfrontuje się z ofiarami i odniesie do oskarżeń - bardzo mu się to nie spodobało. Leviev wkrótce przestał brzmieć na zadowolonego - próbował się wybielić, podsyłał masowo pozytywne artykuły na swój temat. Niedługo później zerwał kontakt.
Nie chcę brać udziału w czymś, nad czym nie mam kontroli. Wygląda na to, że nie zamierzacie pokazać prawdziwej wersji wydarzeń tylko to, co się lepiej sprzeda. Mam z tym problem. Jeśli tak chcecie to pokazać, to nie jest dla mnie korzystne. Wy przedstawicie sprawę w ten sposób, a cały świat zrozumie, że było inaczej. Moi prawnicy będą bardziej niż szczęśliwi, mogąc was pozwać - chcecie oprzeć film na historiach opowiadanych przez różne osoby, a nie na faktach
- tymi słowami odpowiedział na prośbę o potwierdzenie udziału w filmie.
Pierwsza ofiara Oszusta z Tindera
W tym samym podcaście głos zabrała Courtney Simmons Miller, która ironicznie nazywa się "pacjentką zero" Levieva. Wyznała, że dwanaście lat temu pracowała z nim w galerii handlowej - świetnie się dogadywali i szybko się zaprzyjaźnili. Już wówczas planował pierwsze przekręty, upatrując sobie Miller na jedną z ofiar.
Pewnego razu opowiedział Courtney, że zamierza zdobyć licencję pilota - w końcu porzucił pracę w galerii i wrócił do Izraela. Po pewnym czasie skontaktował się z kobietą telefonicznie i powiedział, że jego ojciec jest właścicielem linii lotniczej - nakłonił go do pracy w sklepie, by ten poznał wartość pieniądza.
Simon poinformował "przyjaciółkę", że zamierza otworzyć firmy na Cyprze i chce, by Courtney została jego prywatną asystentką - bo ufa jej jak nikomu innemu i zapłaci jej tyle, ile będzie chciała. Kobieta rzuciła swoją pracę i zaczęła "pracować" dla Simona. Wkrótce mężczyzna kazał jej wynająć luksusowe BMW - na jej prawo jazdy i numer karty, który jej poda. Wszystko było w porządku przez kilka tygodni, ale po tym czasie pracownik salonu wezwał Courtney do siebie. Leviev również się tam pojawił; na miejscu przekazano im, że pojawił się duży problem z płatnością i teraz wszyscy muszą udać się na policję.
Przed posterunkiem Leviev poprosił Courtney, by "potrzymała jego portfel" - ta niemal bezwiednie się na to zgodziła. Chodziło rzecz jasna o to, by w razie aresztowania portfel pełen kradzionych kart (zgadza się, kradziona była również karta, na którą wynajęto BMW) znaleziono przy niej. Na miejscu Simon wszystkiego się wypierał i podtrzymywał, że to pomyłka (klasyczne "skontaktujcie się z moim prawnikiem") - ostatecznie oboje spędzili trzy tygodnie w areszcie.
Później przez trzy lata musieli zgłaszać się na komisariat. Courtney zerwała kontakt z oszustem - obiecywał, że prześle jej pieniądze na prawnika, ale nigdy tego nie zrobił.
Oszust z Tindera w Polsce
Nie wiemy, ile osób okradł, naciągnął i oszukał Leviev. Dzięki swoim przekrętom wiódł życie pełne luksusów. Podróżował prywatnymi odrzutowcami i klasą biznesową. Co ciekawe, odwiedzał również… Polskę. Wyciągi z karty kredytowej jednej z jego ofiar wskazują, że przynajmniej trzykrotnie gościł w Warszawie.
Przypominamy, że Polakiem okazał się ochroniarz Levieva - Piotr K. (w filmie nazywany Peterem). Mężczyzna żąda od Netfliksa trzymilionowego odszkodowania - co ważne, sama reżyserka przyznała, że nie ma jednoznacznych dowodów, które wskazują na to, że K. wiedział o oszustwach Simona i wspierał go w nich. Ponadto sam ochroniarz miał paść ofiarą wyłudzenia - oszust jest mu dłużny sporą sumę za jego usługi.