Jeszcze niedawno Polska była ziemią niczyją jeśli chodzi o serwisy VoD. Od 2016 roku kolejne platformy uruchomiają swoją ofertę w naszym kraju. Pozostaje pytanie, czy faktycznie stać nas na wszystkie te serwisy i czy obejrzenie ich produkcji jest w ogóle fizycznie możliwe?
Polska królestwem serwisów streamingowych? To zdanie kilka lat temu wydawałoby się opinią szaleńca, a dziś nie ma w niej niczego kontrowersyjnego. HBO GO, Showmax, Netflix, Amazon Prime Video, Player.pl, TVP VoD, Google Play Filmy... To tylko część dostępnych w naszym kraju płatnych serwisów, dzięki którym można legalnie oglądać filmy i seriale wyprodukowane na całym świecie.
Ta klęska urodzaju na pierwszy rzut oka wydaje się być niczym los wygrany na loterii. Kiedyś możliwość legalnego oglądania zagranicznych seriali i filmów w momencie ich światowej premiery brzmiała w Polsce jak kiepski żart. Polacy nie muszą się już czuć obywatelami drugiej kategorii. I nie ma sensu zaprzeczać, że to doskonała wiadomość.
Dlatego niczym herezja brzmi stwierdzenie, że serwisów VoD jest w Polsce... za dużo.
A jednak wszystko na to wskazuje. Przynajmniej, gdybyśmy chcieli korzystać z nich wszystkich. Tymczasem na nasz rynek wchodzi właśnie nowa usługa – Paramount Play. Jak sama nazwa wskazuje, będzie oferowała produkcje wytwórni Paramount. Na razie wiele z nich znajduje się w ofertach konkurencyjnych serwisów, więc Paramount Play nie jest na początek szczególnie konkurencyjny.
To właśnie problem, którego tradycyjne wytwórnie nie chcą dostrzec. Tworząc własne platformy streamingowe, zakładają z góry, że wystarczy przejąć swoje produkcje od konkurencji i po kłopocie. W rzeczywistości to nie takie proste, o czym przekonał się Disney bezskutecznie walczący o odzyskanie praw do starszych filmów z serii Gwiezdne wojny. Nie wspominając o tym, że wyniki wyświetlania na takim serwisie jak Netflix nie będą się wcale równać osiągom na mniejszych platformach. Nawet jeżeli każdej z wytwórni udałoby się odzyskać swoje oryginalne prawa, to z takiego obrotu spraw wcale nie muszą być zadowoleni widzowie.
Na horyzoncie widnieje groźba, że serwisy VoD staną się dystrybutorami jedynie własnych oryginalnych treści.
Gdyby do tego doszło, to znacznie zwiększą się koszty oglądania ulubionych programów. Już teraz Netflix w Polsce jest za drogi w stosunku do liczby wyświetlanych seriali i filmów. Za ok. 3000 tytułów polski widz płaci minimum 34 zł. Nic nie wskazuje na to, by tak ogromna korporacja miała obniżyć obecne stawki nawet przy znaczących ubytkach tytułów. Ostatnie zawirowania z planem Ultra pokazują raczej, że kolejne opcje korzystania z serwisu mogą być droższe.
Netflix niekoniecznie zostałby zmuszony do obniżki cen przez odpływ użytkowników. Przyzwyczajenie drugą naturą człowieka, również w biznesie. To najwięksi gracze będą mieli najlepsze szanse, by utrzymać widzów przy sobie. Przede wszystkim dzięki dużej liczbie produkcji oryginalnych. Netflix przecież nie z dobroci serca proponuje wspólne tworzenie seriali Polakom, Niemcom czy Hiszpanom.
Z jednej strony osłabia dzięki temu konkurencję, a z drugiej zapewnia sobie stały napływ nowych treści. Z trzech popularnych w Polsce serwisów VoD (Netflix, HBO GO, Showmax) ten pierwszy jest najdroższy, a ostatni najtańszy. Ta różnica nie jest jednak tak znacząca, jeżeli spojrzymy na liczbę oryginalnych treści. Czy strategia tworzenia jednej-dwóch nowych produkcji własnych na sezon będzie dalej wystarczać, gdy jeszcze zwiększy się konkurencja? To przede wszystkim dotyczy Showmaksa, jak i platform powiązanych ze telewizjami TVN i TVP.
Nie wszystkie nowe serwisy VoD od razu trafią do Polski.
Pokazuje to przykład DC Universe. Ale nie ma się co oszukiwać, prędzej czy później większość z nich przynajmniej spróbuje zadomowić się na naszym rynku. Czy Polaków faktycznie będzie stać na subskrybowanie wszystkich tych serwisów? Już teraz podstawowy pakiet HBO GO (zdobytego bezpośrednio od stacji), Netfliksa i Showmaksa kosztuje ponad 80 złotych. A przecież istnieją jeszcze Player.pl, Ipla.tv czy TVP VoD, które również oferują treści interesujące przynajmniej dla części polskich widzów. Każdy z nich to wydatek rzędu kolejnych kilku-kilkunastu złotych. A wciąż nie doszliśmy do najważniejszego pytania – kiedy to wszystko oglądać?
Porównanie platform streamingowych nie może być zamknięte bez zastanowienia się nad samym sensem istnienia tysięcy tytułów zalegających w ich bibliotekach.
Ile z nich faktycznie oglądamy? I czy będziemy w stanie śledzić kolejne setki, które siłą rzeczy wiążą się z powstaniem nowych serwisów VoD? Warto zastanowić się, ile każdy z nas ogląda produkcji miesięcznie na jednym z kanałów Video on Demand. Odpowiedź przeciętnego użytkownika zapewne nie będzie szła w dziesiątki wymienianych tytułów. Oczywiście, jak w każdej sytuacji istnieją wyjątki od tej reguły. Z perspektywy szefów korporacji ważniejszych jest jednak stu użytkowników oglądających po dwa seriale niż jeden śledzący sto produkcji. Na razie, globalna bańka streamingu stale rośnie. Ale jak w każdej branży długa hossa narażona jest na rychłe nadejście kryzysu. Zegar tyka.