Spin-off „Młodego Sheldona” wraca z tym, za co pokochaliście „Teorię wielkiego podrywu”

„The Big Bang Theory” to tacy „Przyjaciele”, ale dla geeków. Emitowany przez ponad dekadę sitcom o perypetiach kilku kalifornijskich naukowców oraz ich bliskich bawił momentami do łez, zwłaszcza gdy ci uwielbiający superbohaterów i miecze świetlne komputerowcy wchodzili w interakcję z płcią piękną.

Tak jak za głównego bohatera „Teorii wielkiego podrywu”, gdyż pod takim niezbyt pasującym do treści tytułem serial dystrybuowany był w Polsce, można było uznać Leonarda, to nie grał on pierwszych skrzypiec w pierwszym spin-offie „TBBT”. Ten poświęcony był drugiej z pierwszoplanowych postaci, czyli Sheldonowi.

Sprawdź inne nasze teksty poświęcone „Teorii wielkiego podrywu”:

Serial opowiadający o dzieciństwie ekscentrycznego geniusza w Teksasie pozbawiony został śmiechu z puszki i mniej w nim było żartów sytuacyjnych niż w „TBBT”. Nadal mieliśmy tu jednak do czynienia z produkcją komediową, z jakich Chuck Lorre wraz ze Steve’ami Molaro i Hollandem są znani, ale w innym stylu.

„Young Sheldon” okazał się przy tym strzałem w dziesiątkę i szybko stanął na własnych nogach, wielokrotnie wzruszał, a do tego doczekał się pięknego zakończenia. Twórcy nie byli gotowi pożegnać się też z aktorami drugoplanowymi po tym, jak młodszy syn George’a Coopera opuścił rodzinne gniazdko.

Jednym z wątków pobocznych w „Młodym Sheldonie” był owocujący dzieckiem romans brata Sheldona, George’a Coopera Juniora, ze sporo starszą od niego dziewczyną o imieniu Mandy. Para w końcu wzięła ślub i na koniec serialu wyprowadziła się do teściów świeżo upieczonego ojca, by potem dostać własny spin-off.

Z serialu „Teoria wielkiego podrywu” wiemy zaś, że starszy z braci Cooper stał się potem rozwodnikiem, co rzucało się cieniem na to szczęśliwe zakończenie. Aby utrzymać komediowy klimat nowej produkcji, już tytuł sugeruje nam, iż para po rozstaniu zejdzie się ze sobą ponownie przynajmniej raz.

Tak jak „Młody Sheldon” był klasycznym serialem komediowym, tak „Georgie and Mandy’s First Marriage” dużo bardziej przypomina „The Big Bang Theory” ze względu na zastosowanie wspomnianego śmiechu z puszki. Serial robi sobie z tego zresztą żarty już w pierwszej scenie, jeszcze przed intro.

Forma to jednak nie jedyny aspekt, który sprawia, że nowej produkcji bliżej do pierwszego serialu z tego uniwersum. Kluczowy jest fakt, iż tym razem ponownie skupiamy się na relacjach damsko-męskich, które były kluczowe dla „Teorii wielkiego podrywu”. Geekowość zawsze była tam tłem, a nie meritum.

Jak na razie w Stanach Zjednoczonych wyemitowano jeden z trzynastu planowanych odcinków „Georgie and Mandy’s First Marriage” który zaczyna się dokładnie tam, gdzie skończył się „Młody Sheldon”. Para wprowadziła się wraz z córeczką Ceecee do rodziców Mandy, a Georgie pracuje w zakładzie jej ojca.

Oczywiście bohaterów trapią podobne problemy, co ostatnim razem. Mandy nie dogaduje się z matką, a Georgie robi dobrą minę do złej gry, ale nadal cierpi po stracie ojca. Skutkuje to wszystko nawet chwilową wyprowadzką młodych rodziców, ale potem wraca chwiejne i niestabilne status quo.

Dobrym pomysłem było również to, by poza Georgie’em, Mandy oraz jej rodzicami powrócili inni bohaterowie z „Młodego Sheldona”. Co prawda jak na razie nie widać nigdzie bliźniaczki młodszego z Cooperów, czyli Missy, ale już w pierwszym odcinku pojawiła się matka trójki rodzeństwa oraz ich ukochana meemaw.

Brzmi to ciekawie, ale przyznam, że usunięcie Sheldona w cień i skupienie się na jego bracie to odważny ruch. Mimo wszystko mam nadzieję, że Chuck Lorre i spółka wiedzą, co robią, a ich nowy serial zacznie żyć swoim samodzielnym życiem równie szybko, jak poprzedni spin-off „The Big Bang Theory”.

Nowy serial to produkcja amerykańskiej stacji CBS, która niestety nie jest obecnie oficjalnie dostępna w Polsce. Tak jak „The Big Bang Theory” i „Młodego Sheldona” można oglądać w serwisie Max, tak nowa produkcja w Stanach Zjednoczonych znalazła swój streamingowy dom w niedostępnym u nas Paramount+.

Otwartym pozostaje pytanie, czy Max wykupi prawa do dystrybucji „Georgie and Mandy’s First Marriage” w naszym kraju, czy też z tego zrezygnuje. Jeśli zaś włodarze tej platformy się na to nie zdecydują, to mam nadzieję, że tę produkcję zgarnie inny serwis VOD taki jak np. powiązany z Paramountem serwis SkyShowtime.