Afera w "Sprawie dla reportera". Mecenas Wentlandt-Walkiewicz tłumaczy się ze słów o aborcji
W jednym z odcinków popularnego programu interwencyjnego pt. "Sprawa dla reportera" doszło do szeroko komentowanej sytuacji - jedna z zapraszanych ekspertek, mec. Maria Wentlandt-Walkiewicz, zabrała głos na temat matki ciężko chorego, 8-letniego Eryka. Jej słowa zostały odebrane jako skierowane w stronę matki oskarżenia i sugestia aborcji - teraz musi się z nich tłumaczyć. Prawniczka podtrzymuje, że została źle zrozumiana.
W wyemitowanym 9 grudnia odcinku programu "Sprawa dla reportera" na TVP doszło do wymiany zdań, która przerodziła się w grubszą aferę. Część gości i widzów zarzuciło mecenas Marii Wentlandt-Walkiewicz (pełni w programie rolę ekspertki) atak na matkę 8-letniego Eryka, który urodził się z poważną wadą serca. Rodzice - Ewelina i Przemysław Kopczewscy - dowiedzieli się o wadzie w 20. tygodniu ciąży. Mieszkali wówczas w Wielkiej Brytanii, gdzie Ewelina mogła ją legalnie przerwać, nie podjęła jednak takiej decyzji - teraz małżeństwo organizuje zbiórkę środków na leczenie Eryka, którego mogą (i chcą) podjąć się jedynie lekarze w USA.
Para wystąpiła w interwencyjnym programie Elżbiety Jaworowicz właśnie po to, by nagłośnić tę zbiórkę. Konflikt wywołały słowa obecnej w studio mecenas. Kontrowersyjne słowa brzmiały:
Sprawa dla reportera: prawniczka tłumaczy się ze słów o matce chorego Eryka
Po odpowiedzi matki ("Nie miałabym sumienia, nie mogłabym spojrzeć sobie w oczy!") mecenas dodała: "A ma pani sumienie patrzeć w oczy cierpiącemu dziecku?". Jaworowicz szybko ucięła dyskusję, ale ziarno afery zostało zasiane - nowy epizod przez przypadek wywołał najwięcej emocji od dłuższego czasu. Telewidzowie zaczęli zalewać stronę TVP komentarzami ("Taki apel do red. Jaworowicz - myślę że pani mecenas swoim zachowaniem wobec rodziców bohatersko walczących o zdrowie syna, brakiem empatii i jakiejkolwiek przyzwoitości, wykluczyła się z grona osób, które powinny uczestniczyć w programie").
Tymczasem łódzka prawniczka przekonuje, że została źle zrozumiana. Twierdzi, że jedynie rozważała konsekwencje decyzji pani Eweliny dla życia kobiety i dziecka, a celem jej komentarza było wyrażenie podziwu dla Kopczewskiej, która zdecydowała się na poród mimo świadomości ciężkiej choroby Eryka. Mecenas wyznała też, że sama pewnie podjęłaby inną decyzję, nie chcąc patrzeć na cierpienie potomka, któremu medycyna nie będzie w stanie pomóc.
Z kolei matka Eryka twierdzi, że w sieci wylał się na nią hejt za "bycie wyrodną matką" - czyta straszne komentarze od ludzi, którzy "podobno są za prawem do wyboru, a ona wyboru dokonała świadomie". Słyszy, że "zrobiła synowi krzywdę i nie powinna była go urodzić". Jasne - podobna wymiana zdań w programie siłą rzeczy wywołała lawinę komentarzy ze strony wielu wypranych z empatii telewidzów z obu stron politycznej barykady.
Kopczewska zarzuca Wentlandt-Walkiewicz oskarżenia o bycie nieodpowiedzialną matką i nieskorzystanie z okazji; twierdzi też, że użycie takich słów przy Eryku, który wszystko rozumie, było brakiem wyczucia i odpowiedzialności. Co więcej, żali się, że po emisji programu zbiórka ani drgnęła.
Mec. Wentlandt-Walkiewicz w wywiadzie dla Onetu odbija atak i przekonuje, że najzwyczajniej w świecie została źle zrozumiana.