"Sprawa dla reportera": od tragedii do komedii. Jak kultowy program stał się hitem TikToka?
Jak to się stało, że "Sprawa dla reportera", czyli kultowy program interwencyjny Elżbiety Jaworowicz, stał się obecnie obiektem kpin i hitem TikToka? Wszystko zaczęło się od Daniela Midasa.

"Sprawę dla reportera" kojarzy zapewne każdy, nawet jeśli od dawna nie ogląda już telewizji. Ten program interwencyjny Elżbiety Jaworowicz (zasiadającej za swoim biurkiem w bardzo charakterystyczny sposób) emitowany jest w TVP z przerwami od 1983 roku. Jego celem jest, rzecz jasna, interwencja w konfliktowych i trudnych sprawach społecznych i życiowych, a ostatecznie pomoc w znalezieniu ich rozwiązania.
Słowo "kultowy" wciąż nie oddaje wpływu tej serii na polską popkulturę - odnosili się do niego komicy czy artyści, gościły w nim znane persony, na jego temat toczyły się gorące dyskusje. Ma wielu krytyków (główne zarzuty odnoszą się do nierzetelności i instrumentalnego traktowania bohaterów) i zwolenników (bo przecież wielokrotnie komuś pomógł i pełnił dość istotną funkcję społeczną). We wszystkich epizodach oglądamy materiały ze wspomnianych interwencji w różnych miejscach kraju, a kolejna część odcinka realizowana jest już w studiu. Tam spotykają się bohaterowie problemu oraz udzielający porad i komentujący temat eksperci.
Tymczasem w ostatnich tygodniach można zauważyć trend kpiny i szydery internautów w stosunku właśnie do tej, wydawałoby się, śmiertelnie poważnej "Sprawy dla reportera". Program ogromną sławą cieszy się zwłaszcza na TikToku. Co się stało?
Sprawa dla reportera na TikToku: skąd ta beka?
Stand-uper Daniel Midas dotknął "Sprawy dla reportera" i zmienił ją w viralowe złoto. Jego seria filmików (znajdziecie je na TikToku czy YouTube) nosi przewrotną nazwę "Szopka dla reportera" - w niej właśnie autor komentuje i wyśmiewa co bardziej absurdalne fragmenty programu (a tych z roku na rok, trzeba przyznać, przybywa). I choć wiele odcinków przeszło do historii w dobrym tego zwrotu znaczeniu, niektóre zaczęły funkcjonować w internetowej przestrzeni w postaci "zabawnych filmików".
Owszem, Midasowi zdarza się niepotrzebnie wyśmiewać pewne nieporadne zachowania czy zwykłe ludzkie przywary, przy okazji jednak niejednokrotnie zwrócił też uwagę na obecne i niezwykle istotne problemy formatu. Możemy do nich zaliczyć choćby fakt, że bohaterowie interwencji, którym program ma z założenia pomóc, nie są w żaden sposób przygotowywani do występów na wizji. Ewidentnie nikt nie tłumaczy im zasad, jakimi rządzi się wystąpienie przed kamerami w studiu, co potęguje obraz ich tragedii (skrupulatna ekspozycja krzywd i złych warunków życiowych - włącznie z zabrudzonymi paznokciami - gra pierwsze skrzypce), robiąc z nich jednocześnie "atrakcję" dla widza.
Co gorsza, często zdarza się, że interwencja nie przynosi najmniejszego skutku, a problemy nie są rozwiązywane. Ostatecznie bohaterowie zamiast ratunku mierzą się z żerowaniem na swojej trudnej życiowej sytuacji, a nawet pewną formą upokorzenia czy ośmieszenia. Nie wspominając o zwykłym braku empatii czy opowiadających farmazony celebrytach w rolach ekspertów.
Część spotkań w studiu ogląda się zatem z rosnącym zażenowaniem - tym bardziej, że w odcinkach pojawiają się również "gwiazdy wieczoru". Wyobraźcie sobie: bohaterami odcinka są bliskie osoby zmarłej kobiety; eskaluje konflikt związany z prawami do opieki nad dzieckiem. Emocje rosną, jeden z gości płacze, wnet na plan wkracza sam Zenek Martyniuk i zaczyna śpiewać Prawdziwa miłość to ty. Wszyscy słuchają, na finiszu biją brawo. Kurtyna. A sytuacja powtarza się często (wpadają np. Komarenko czy Szapołowska).
Jest coś niewyobrażalnie smutnego i ironicznego w tym, że format skupiony na ludzkich dramatach stał się niesmacznym materiałem godnym do obśmiania lub oglądania w formie guilty pleasure. Że niegdyś poważany program z misją jest już właściwie cieniem samego siebie; zwłokami, których nie ma sensu reanimować. Rosnąca w zawrotnym tempie internetowa popularność kompilacji najbardziej abstrakcyjnych sytuacji z programu, grupa pasjonatów na Wykopie, parodiujący fragmenty tiktokerzy czy montaże Midasa są najlepszym dowodem na to, że to "Sprawie dla reportera" przydałaby się interwencja.