REKLAMA

Premiera 2. sezonu The Last of Us odniosła sukces, ale widzowie i tak narzekają

„The Last of Us” to obsypana nagrodami i entuzjastycznie przyjęta przez widzów i krytyków adaptacja znakomitej gry wideo. Po dwóch latach serial powrócił z 2. sezonem, jednak tym razem opinie dziennikarzy i widzów nie są tak jednogłośne. Subskrybenci Max zaczęli wystawiać niskie oceny nowej odsłonie po zaledwie jednym odcinku - co, rzecz jasna, jest dość niedorzeczne. Podobnie zresztą jak treść argumentacji.

the last of us sezon 2 krytyka rotten tomatoes opinie serial gra
REKLAMA

2. sezon „The Last of Us” został entuzjastycznie przyjęty przez tych, którzy mieli szansę zobaczyć go od razu w całości - niżej podpisany miał szczęście zaliczyć się do tej grupy. Przyznaję, że tego typu produkcji (to znaczy: adaptacji głośnej gry wideo, której fani tylko czyhają, by z pianą na ustach wytknąć wszelkie modyfikacje fabularne) zdecydowanie lepiej zrobiłaby premiera całego sezonu naraz.

Niecierpliwi widzowie, którym 1. epizod nie pokazał tego, na co liczyli, zdążyli już założyć, że wspomnianych elementów po prostu zabraknie, a to, co dopisano, w jakiś sposób zaszkodzi głównemu wątkowi i rozwodni opowieść. Każda z tych obserwacji jest błędna - dlatego też każdy sezon należy ostatecznie oceniać dopiero po zapoznaniu się z całością.

Póki co w serwisie Rotten Tomatoes możemy zaobserwować tendencję zaniżania 2. sezonowi ocen. Wystartował on z 92 proc. pozytywnych recenzji od krytyków - wartość ta z czasem wzrosła do 96 proc. ze średnią 8,30/10. Z kolei tzw. audience score drastycznie spadł - w chwili, w której piszę ten tekst, wskazuje on 59 proc. pozytywnych ocen od widzów przy średniej 3,3/5. Nie jest to jednak review bombing, ale skutek działania ewidentnie bezmyślnego. A w niektórych przypadkach wręcz absurdalnego. Inna sprawa, że na Na IMDb 1. odcinek zdobył wysoką notę - 7,9.

The Last of Us 2: świetna oglądalność, nieprzemyślana krytyka

REKLAMA

Na co narzekają widzowie w komentarzach, argumentując wystawione przez siebie niskie noty? Najbardziej dostaje się castingowi, a dokładniej: Belli Ramsey w roli Ellie, choć ta portretowała już przecież bohaterkę w 1. sezonie. Aktorka doczekała się przezwiska „Potato Face” („Ziemniaczana twarz”) i jest krytykowana głównie za to, że nie jest, uwaga, wystarczająco atrakcyjna wizualnie - cyfrowy oryginał był bowiem zdaniem krytykujących „ładniejszy”. Znaczy się: odgrywająca rzeczywistą wersję komputerowej dziewczynki - kolejno 14- i 19-letniej - aktorka nie spełnia oczekiwań graczy, często dalece przekraczających trzydziestkę. Tak, poważnie.

Jestem w stanie zrozumieć uwagi dotyczące budowy aktorki (bo krytyka urody jest poniżej jakiegokolwiek poziomu) - bohaterka była jednak bardziej postawna. Choć nie mogła bazować wyłącznie na sile fizycznej, często z niej przecież korzystała. Ramsey wygląda mniej przekonująco, ale dobra reżyseria - a z taką mamy tu do czynienia - poradzi sobie z tą kwestią. Co zaś tyczy się reszty występu, aktorka, choć zakazano jej przejścia gry, momentami porusza się i moduluje głos w sposób bardzo zbliżony do oryginału! Póki co jest nieco bardziej emocjonalna, ale spokojnie, moment stonowania nadejdzie już wkrótce.

The Last of Us 2

Co zaś się tyczy pozostałych uwag - krytykowany jest m.in. wątek terapii Joela oraz podkreślenie niejednoznacznej relacji Ellie z Diną. W pierwszym przypadku ta naprawdę zgrabnie napisana sekwencja podejmuje kluczowy wątek, który w przyszłości zostanie rozwinięty za pośrednictwem retrospekcji. Przy okazji też podbija dramatyzm późniejszych wydarzeń, pokazując, jak Joel naprawdę stara się wchodzić w normalne relacje i zdrowiej funkcjonować, choć przecież zaznał dużo krzywdy, równie wiele jej wyrządził i już dawno temu stał się jednostką dysfunkcyjną pod wieloma, wieloma względami. Nie wspominając o wyrzutach, wewnętrznej walce i ojczynej miłości do Ellie.

Scena nie tylko wprowadza nowy, tajemniczy wątek i sprawia, że zastanawiamy się, co tak naprawdę się wydarzyło i wpłynęło na relację Ellie z Joelem - przy okazji wzmacnia też wagę późniejszych wydarzeń i uświadamia nas, w jakiej kondycji znajduje się Joel. Cała ta scena jest zresztą przy okazji fantastycznie zagrana i zrealizowana - motyw zrzucenia ciężaru w wykonaniu Gail (świetna Catherine O’Hara), by zainspirować do tego samego Joela, to czyste złoto. Do tego dialogowe i aktorskie niuanse, wiszące w powietrzu gęste emocje, kulminacja podkreślona powściągliwym występem Pascala - fantastyczna sprawa.

Drugiej kwestii pozwolę sobie nie komentować - wszystko tu pięknie pokrywa się z oryginałem.

Jeśli zaś chodzi o uwagi dotyczące faktu, że większość scen w 1. epizodzie to nowe sekwencje - w porządku, ale w jaki sposób negatywnie wpływa to na opowieść? Żadna z nich nie uderza w główną oś fabularną w istotny sposób. Dalej: żadna z nich nie rujnuje charakterów postaci czy wydźwięku opowieści. To dodatki do oryginału, rozwinięcie świata przedstawionego i bohaterów - nie zastępują one ani grama treści z gry. Oglądając serial dalej, narzekacze przekonają się, że pozostaje on bardzo wierny oryginałowi. Na tyle, że - mimo licznych rozwinięć - w gruncie rzeczy nie mówi zupełnie nic nowego. Ba, spotkałem się z opiniami, że tak czołobitna wierność oryginałowi jest wadą, bo 2. sezon serialu jest zbyt podobny do tego, co opowiada gra, a tego typu adaptacje są zupełnie niepotrzebne. Cóż - bliżej mi do tej opinii.

Czytaj więcej o THE LAST OF US:

Krytykujących irytuje też wolne tempo 1. epizodu - to prawda, jest on zdecydowanie spokojniejszy niż to, do czego przyzwyczaiła nas franczyza. Jest to jednak cisza przed burzą i gwarantuję, że więcej aż tak nieśpiesznych odcinków w tej odsłonie już nie dostaniemy.

Nie wszystkim też podoba się fakt tak szybkiego ujawnienia motywacji Abby - w ten sposób jej wątek traci później dodatkowy element zaskoczenia. Twórca serialu, Neil Druckmann, przyznał niedawno, że zabieg był przemyślany - twórcy na potrzeby serialowego formatu zdecydowali się wcześniej poinformować odbiorców, że Abby należała do organizacji Świetlików i odczuwa głęboką nienawiść do Joela. „W grze fakt, że Abby jest Świetlikiem, ukrywamy przez bardzo długi czas. Tutaj zdecydowaliśmy się odkryć tę kartę znacznie wcześniej, w pełni pokazując jej motywacje”. I w tym wypadku warto zapoznać się z całością, by ocenić, czy była to słuszna decyzja. 

Tak czy inaczej, Max już świętuje sukces. Przez dwa lata od premiery popularność serialu systematycznie rosła, przyciągając zarówno fanów gry, jak i nowych widzów. 2. sezon tylko to potwierdza - 1. odcinek obejrzało aż 5,3 mln widzów, co oznacza wzrost o 13 proc. w porównaniu z premierą pierwszego sezonu w 2023 r.

REKLAMA
Serial obejrzysz tutaj:
Max
THE LAST OF US
Max
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-04-17T10:27:10+02:00
Aktualizacja: 2025-04-17T08:50:22+02:00
Aktualizacja: 2025-04-16T10:52:41+02:00
Aktualizacja: 2025-04-15T13:11:02+02:00
Aktualizacja: 2025-04-14T17:28:22+02:00
Aktualizacja: 2025-04-14T16:54:38+02:00
Aktualizacja: 2025-04-14T16:11:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA