Fani się wściekają, bo biografię Tolkiena napisała osoba niebinarna. To trochę żenujące
Fani twórczości Tolkiena oburzyli się na... biografię Tolkiena. Dlaczego? Nie chodzi tylko o to, co znajduje się w samej książce, a o to, kto te pozycję napisał. Tolkienowski Serwis Informacyjny Elendilion skupił się na tym, że tytuł o twórcy "Władcy Pierścieni" stworzyła osoba niebinarna.
Fani Tolkiena oburzeni biografią Tolkiena? Brzmi co najmniej intrygująco - niestety, u podstaw krytyki leży nie treść publikacji, a osoba, która za nią odpowiada. Tolkienowski Serwis Informacyjny Elendilion poinformował o niebywałym przypadku "przyśpieszenia rzeczywistości", kiedy to za książkę o twórcy "Władcy Pierścieni" odpowiada osoba niebinarna.
Serial "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" spolaryzował publiczność, której część od czasu publikacji pierwszych teaserów zarzuca mu gwałt na oryginale i tzw. wokeizm (ruch podkreślający nierówności społeczne, ekonomiczne i rasowe w społeczeństwach Zachodu). To, rzecz jasna, kolejny chochoł, na szczęście jednak nie wszyscy krytykujący produkcję Amazona widzowie doszukują się wad w czymś tak powierzchownym jak kolor skóry aktorów. Podobnie jak nie wszyscy fani Tolkiena sarkają na serial czy książkę pt. "Tolkien. Człowiek, który stworzył Śródziemie" autorstwa Jesse Xander.
No właśnie - w tym miejscu chciałbym podkreślić, że nie wrzucam całego fandomu do jednego wora, a pisząc: "fani" korzystam z koniecznego uproszczenia. Wiele uwielbiających Tolkiena osób cieszy się serialem lub krytykuje go racjonalnie i konstruktywnie, podobnie jak wielu z nich w najmniejszym stopniu nie przeszkadza niebinarność Xander. Niestety - tych, dla których neutralne płciowo zaimki stanowią barierę nie do pokonania, również nie brakuje.
Władca Pierścieni: fani oburzeni biografią Tolkiena
Dyskusję otworzył niezawodny Elendilion - Tolkienowki Serwis Informacyjny. Admini fanpage'a znani są z rozpętywania aferek i przywłaszczenia sobie profesora Tolkiena w imię chrześcijańskiej walki z adaptacjami, które ośmielą się wprowadzić do reinterpretacji coś świeżego. W gruncie rzeczy jest to walka z innością i niedorzeczne odczytywanie tekstów Tolkiena wyłącznie w kontekście religii katolickiej i rzekomych poglądów, które są mu przypisywane.
W pozornie neutralnym, ale przesiąkniętym ironią wpisie na Elendilionie możemy przeczytać:
"Tak, takie końcówki znajdziecie w tej biografii" - podkreślają admini, dając do zrozumienia, że to zbyt wiele, a książkę należy omijać szerokim łukiem. Wątpliwości komentujących zostały szybko rozwiane - na racjonalne pytanie "jeśli biografia jest rzetelna, to jaki problem?" odparli: "bo jest woke'nięta". Nie to, żeby odpowiadał za nią - uwaga - inny człowiek. Za niebinarność nie ma przebacz.
Pod postem zaczęły pojawiać się teksty w stylu "Dzięki za info, miałem kupić, ale zaoszczędziliście mi pieniędzy", klasyczne "Tolkien w grobie się przewraca" czy, moje ulubione, "Zło nie jest w stanie stworzyć niczego nowego, może jedynie zniekształcać i niszczyć to, co zostało wymyślone lub stworzone przez siły dobra". Ten ostatni przypisywany był Tolkienowi jako dosłowna wypowiedź, w istocie jest jedynie luźną parafrazą nieudolnie przetłumaczonych słów Froda. Swoją drogą, o ironio, doskonale pasujących do sytuacji, w której rzekomi fani przerobili fragment powieści i w formie wymyślonego przez siebie cytatu włożyli profesorowi w usta.
Na szczęście wkrótce na Elendilion przybyli ci fani, którzy się z taką narracją nie godzą. Zalew komentarzy broniących książki i cierpliwie, merytorycznie wyjaśniających funkcjonalność i zasadność neutralnych płciowo form językowych był prawdziwie imponujący. By zakończyć pozytywnym akcentem, zacytuję kilka z nich: