"W lesie dziś nie zaśnie nikt 2" to sequel, na który nie czekałem, ale jakiego potrzebowałem
Dziś premiera sequelu popularnego polskiego horroru. Na Netfliksie pojawiło się właśnie "W lesie dziś nie zaśnie nikt 2" i jest lepsze od swojego poprzednika. Jak to możliwe? Dowiecie się z naszej recenzji.
OCENA
"W lesie dziś nie zaśnie nikt" było filmem spóźnionym o kilkadziesiąt lat. Czymś na kształt wschodnioeuropejskiej fantazji na temat slashera, zrealizowaną z minimalną dozą samoświadomości. Nie dość, że sztywne, to jeszcze bez lokalnego animuszu. Wszystko tu jest półśrodkiem. Twórcy chcą wyśmiać polską religijność, ale boją się kogokolwiek obrazić. Jak na szaloną opowieść o braciach, którzy zmutowali za sprawą meteoru, jest w tym filmie za mało szaleństwa. Postacie są mięsem armatnim stworzonym z wyświechtanych amerykańskich klisz, a morderstwa jakieś takie mało pomysłowe. Na szczęście sequel tych wad już nie posiada.
To nie tak, że Bartosz M. Kowalski wyciągnął wnioski z popełnionych błędów. Wydaje się raczej jakby przy jedynce upierdliwy producent ciągle krzyczał mu do ucha, że tego nie może, tamtego nie może, a o tym niech zapomni. W przypadku dwójki dostał od Netfliksa wolność artystyczną, której potrzebował. Pozwoliło mu to w pełni rozwinąć skrzydła. Jak na sequel przystało jest mocniej, szybciej, bardziej krwawo, a, przede wszystkim, śmieszniej. "W lesie dziś nie zaśnie nikt 2" to bezpardonowa zabawa slasherowymi motywami z dodatkiem lokalnego kolorytu i satysfakcjonującą dawką samoświadomości.
W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 - recenzja filmu
Widać to już w pierwszej scenie, kiedy to główny bohater z wielkim gnatem wbija na orgię wampirów i po angielsku oświadcza im, że impreza skończona. To zaproszenie do wspólnej zabawy. Jakby reżyser nam mówił, żebyśmy rozsiedli się wygodnie i cieszyli tym, co dla nas przygotował. Ale spokojnie. Kowalskiemu nie odbiło. Nie kasuje mitologii jedynki, uciekając w narrację wampiryczną. To jest tylko sen Adasia – ciamajdowatego posterunkowego z Podlasia, do którego przełożony dzwoni, aby złożyć zamówienie na hot dogi z lokalnego sklepiku. Protagonista włoży mnóstwo wysiłku intelektualnego, aby zapamiętać, jakie szef chciał sosy. A kiedy już dotrze na posterunek w celach zobaczy znanych nam już braci i ocalałą z masakry Zosię.
W trakcie rozwoju akcji powróci jeszcze sepleniący kierownik obozu Adrenalina, ale tak jak poprzednio, nie nacieszycie się długo jego obecnością. Twórcy wprowadzają kolejne postacie, aby pokazać nam jak giną z rąk nowego potwora powstałego w wyniku kontaktu z kosmiczną substancją, która wypływa z meteorytu. I tym razem te zabójstwa pokazane są bardziej szczegółowo, aby twórcy mogli popisać się swoją pomysłowością. Serio. To już nie jest wszystko na jedno kopyto. Tu antagonista wkłada głowę ofiary do skrzynki z bezpiecznikami, a tam wyciąga komuś jelito przez gardło, zaraz po tym jak wyrwał mu serce. Jest tego całkiem sporo. Ku naszej uciesze, krew leje się więc hektolitrami.
W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 - sequel lepszy od oryginału
Gatunkowych atrakcji jest tu całkiem sporo, a bawią one tym bardziej, że zostały podane na tle swojskiego cyrku. Specgrupa mająca pomóc w schwytaniu potwora, pojawi się za dłuższą chwilę, bo aktualnie chroni ministrów na jakiejś imprezie. Terytorialsi oglądają telewizję w mieszkaniu ze ścianą ozdobioną swastyką, a potem udają ekspertów w technikach polowania, chociaż potrafią zrobić sobie krzywdę rozkładając wnyki. Satyryczny pazur jest tu ostry i wyrazisty. Tym razem bowiem Kowalski prowadzi swoją opowieść z pomysłem. Wie co i jak chce powiedzieć. Nie musi już bełkotać i uciekać od wyrazistości, dlatego dociska pedał gazu do dechy.
Co tu się dzieje! Cały czas coś. Jak nie krwawe morderstwo, to satyryczny żart. Jak nie satyryczny żart, to przejaw samoświadomości. To ostatnie widoczne jest przede wszystkim w trzecim akcie, który skupiony jest na parze potworów. Rozmawiają o swoich technikach straszenia i zabijania z niemniejszym wdziękiem niż tytułowy bohater w "Behind the Mask: The Rise of Leslie Vernon". Dzięki temu wszystkiemu "W lesie dziś nie zaśnie nikt 2" jest sequelem tyle szalonym, co charakternym. Kowalski wyzbywa się tu wszelkich hamulców, serwując nam sequel, którego nawet jak nie chcieliśmy, to potrzebowaliśmy, aby wiedzieć, że slasherowe atrakcje mogą bawić również w języku polskim.