19 czerwca do oferty SkyShowtime trafiły wyczekiwane dwa pierwsze odcinki "Warszawianki" - wyprodukowanego przez HBO serialu, który został kupiony przez nowy serwis. Trochę sobie poczekaliśmy, ale nasza cierpliwość została nagrodzona. Dlaczego warto obejrzeć serial Jacka Borcucha na podstawie scenariusza Jakuba Żulczyka?
Dwa pierwsze odcinki "Warszawianki" nareszcie doczekały się premiery w bibliotece SkyShowtime - zdążyły już wywołać sporo emocji i internetowych dyskusji. Swoją opinią, bazującą na podstawie seansu sześciu epizodów sezonu (a zatem nieco ponad połowy), dzieliłem się kilka dni temu - pierwsze wrażenia, spostrzeżenia i wszelakie odczucia przewyższyły moje oczekiwania. Jeśli jednak zamiast bardziej rozległego tekstu preferujecie konkrety - śpieszę z pomocą.
Warszawianka: 5 powodów, dla których warto obejrzeć polski serial SkyShowtime
Jak tłumaczy autor scenariusza, pisarz Jakub Żulczyk, "Warszawianka" to historia Franka "Czułego" - czterdziestolatka, który w pewnym sensie wciąż pozostaje nastolatkiem. Najlepszego i najgorszego ojca na świecie, uwikłanego w miasto bajeranta, dobrego faceta, który wciąż podejmuje złe decyzje. Nieustannie zakochanego mężczyzny, który nie ma pojęcia, jak kochać. Serial skupia się zatem na tragikomicznych losach pisarza, playboya i miejskiej legendy, który każdego dnia walczy z rzeczywistością, próbując uchwycić i pojąć sens własnego istnienia w naszym świecie.
1. Opowieść: to, co najważniejsze
Pisanie scenariusza to zupełnie inna bajka, niż pisanie powieści - a jednak pisarz Jakub Żulczyk doskonale odnajduje się w obu formach. Oczywiście: skrypt skupiający się na autorze książek, który na bieżąco komentuje ekranowe wydarzenia, racząc nas narracją z offu, nadaje całości powieściowego sznytu, wrażenia obcowania z bardzo osobistą opowieścią. Żulczyk kreuje barwne, pełnowymiarowe charaktery, zgrabnie stylizuje sposoby wypowiedzi, nadając im unikalnej formy, z właściwą wprawnym storytellerom gracją nakreśla obraz w pewnym sensie uniwersalny. Czuły lawiruje, niedojrzałość przeplata się z dorosłością, odpowiedzialność z poszukiwaniem pełnej wolności. Kochający ojciec czasem staje się nieogarniającym rzeczywistości ochlaptusem - i na odwrót. Scenariusz "Warszawianki" jest bardzo blisko ludzi, blisko wielu z nas; przejrzą się w nim nie tylko przedstawiciele warszawskiej socjety. Bawi, smuci, odrzuca i rozczula na przemian. Wrażliwi ludzie opowiadają o wrażliwych ludziach, o samotności w tłumie, dlatego też - choć wiele elementów produkcji może wydawać wam się wyrwanych z innego świata - podejrzewam, że i tak każdy znajdzie tam coś "swojego".
Czytaj także:
2. Borys Szyc w jednej z najlepszych ról w karierze
Kropka. Szyc to zdolny artysta, ale rodzie kino nie zawsze dawało mu pole do popisu. W ostatnich latach - nareszcie! - uległo to zmianie, a gwiazdor coraz częściej otrzymuje możliwość dociśnięcia gazu. Aktor doskonale zna ścieżki, którymi kroczy Czuły; był tam, zostawił to za sobą. Wcielenie się w tego typu postać z jednej strony musiało być wielkim wyzwaniem, bo przywoływało trudne wspomnienia i emocje; z drugiej - któż jak nie on? Czuły Szyca jest na zmianę lekkoduszny, czarujący i zuchwały, by nagle obnażyć się przed widzem jako popękany, pogubiony i zmęczony. Czterdziestoletni Piotruś Pan, który stara się żyć "tu i teraz", ale nie zawsze może. Wspaniale się na niego patrzy.
3. Duch Warszawy
Obraz Warszawy w "Warszawiance" nie jest klasycznym, wymuskanym portretem z warszawocentrycznych filmów i seriali. Jasne, świetne zdjęcia Piotra Uznańskiego często dodają uroku niektórym jej zakamarkom, które w rzeczywistości nie prezentują się tak filmowo. Z drugiej strony, podrasowanie estetyczne nie jest tu równoznaczne z idealizacją: serialowa stolica odbija ten dziwny miks grafitowego z wielobarwnym, szklanego z betonowym, starego z nowoczesnym, odrażającego z atrakcyjnym. "Warszawianka" rozumie ducha Warszawy.
4. Miła odmiana
Umówmy się: choć poziom polskich seriali rośnie, a twórcy coraz chętniej sięgają po fabuły inne niż kryminały czy komedie, które dominują na rynku, bieżąca sytuacja wciąż jeszcze pozostawia wiele do życzenia. Nasze seriale zbyt często bywają wtórne i nużące. "Warszawianka" to kolejny krok w dobrym kierunku: opowieść trudna do zaszufladkowania, jakościowa na płaszczyźnie realizacji i scenariusza, wyróżniająca się na tle pozostałych. Musimy wspierać takie produkcje. Dawać do zrozumienia, że chcemy ich więcej. Mobilizować twórców.
5. Z tęsknoty za "Californication"
Choć mam wrażenie, że krytyka bądź co bądź kultowej produkcji z Davidem Duchovnym budzi w niektórych dziwną agresję, podtrzymuję: amerykański serial od Showtime nie zestarzał się zbyt dobrze. Jasne, swego czasu również go uwielbiałem - w wieku licealnym jest się dla takich tytułów żyzną glebą, targetem. Rewatch po latach sprawił, że znacznie zrewidowałem swój stosunek do Hanka Moody'ego (choć nie twierdzę, że "Californication" to rzecz zła i niczym się nie broni) - i tym bardziej doceniłem "Warszawiankę". Oba tytuły mają, siłą rzeczy, wiele wspólnych komponentów - ale sposób ich przedstawiania czy eksplorowania to zupełnie inna bajka. Ja wybieram tę "naszą".