"Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" lada chwila pojawią się w serwisie Amazon Prime Video. Dawno żadna serialowa premiera nie wzbudzała tylu emocji - głównie negatywnych. Warto jednak pamiętać, że filmowa opowieść Petera Jacksona również była atakowana, często bardzo brutalnie.
Lada dzień pierwsze dwa odcinki serialu "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" (my już je widzieliśmy, a tu przeczytacie recenzję) trafią na Amazon Prime Video. Widzowie przekonają się, czy wszystkie mnożące się przed premierą obawy były słuszne. Nie każdy pamięta, że ponad dwie dekady temu fani Tolkiena nie dawali szans trylogii Petera Jacksona i krytykowali niemal wszystkie spływające do mediów informacje na jej temat - włącznie z osobą reżysera.
Nie twierdzę, że między trylogią Petera Jacksona a serialem Amazona istnieje bezpośrednia zależność - a jednak warto przypomnieć sobie, że ponad dwadzieścia lat temu miłośnicy prozy Tolkiena podchodzili do filmowej adaptacji "Władcy Pierścieni" jak pies do jeża. Jeszcze przed kinową premierą produkcja zbierała baty za niemal każdy aspekt - również wybory castingowe, choć wówczas w grę nie wchodziły kwestie rasowe (Jackson zaangażował wyłącznie aktorów o białym kolorze skóry).
W zeszłym tygodniu moją facebookową banieczkę okrążył poniższy wycinek z prasy, zatytułowany wymownie "Hollywood hobbits upset Tolkien fans". Jego lektura zainspirowała mnie do poszperania w poszukiwaniu przedpremierowych opinii na temat kinowego "Władcy Pierścieni", które - pisząc delikatnie - również nie były zanadto entuzjastyczne.
Władca Pierścieni: fani Tolkiena nie mieli litości dla filmów Jacksona
A było tego znacznie więcej. Do dziś na starych internetowych forach można znaleźć ogrom krytyki opartej na zwiastunach, przeciekach, wywiadach i akcji promocyjnej. Część tych przedpremierowych ataków, które od miesięcy zbierają w wątkach m.in. użytkownicy serwisu Reddit, jest uderzająco podobna do współczesnych komentarzy na temat "Pierścieni Władzy" Amazona. Nie staram się was przekonać, że nieobce mi obawy widzów są niesłuszne. Uznałem jednak te podobieństwa za najzwyczajniej w świecie interesujące, podobnie jak samą przefiltrowaną przez perspektywę czasu krytykę.
Rzućmy zatem okiem na wybrane zarzuty. Może was to dzisiaj zadziwi, ale Peter Jackson obrywał na potęgę. Fani byli przerażeni faktem, że ten niezbyt znany i rzekomo nieposiadający w swoim portfolio żadnych naprawdę dobrych filmów (wypraszam sobie - "Martwica mózgu" to arcydzieło) twórca horrorów spróbuje przenieść na ekran tak monumentalną powieść. Jak można się spodziewać, zdarzały się też wymierzone w filmowca groźby śmierci:
- "Wiem, że ten Peter Jak-Mu-Tam może i ma licencję filmowca, ale czy ten koleś kiedykolwiek czytał książki?"
- "Słuchając PJ-a i obsady dochodzę do wniosku, że ta ekipa ma dość wypaczone pojęcie na temat tego, co oznacza wierność historii i miłość do książek"
- "Jackson wydaje się uważać, że wprowadzone przez niego zmiany są nieistotne i nie powinny nikogo niepokoić… Idiota"
Również dla obsady nie było litości. Krytykowano nie tylko Liv Tyler czy Christophera Lee, lecz także... Iana McKellena. Anglik miał być homoseksualistą, który "zrujnuje katolickie dziedzictwo Tolkiena"). Brzmi absurdalnie? Sprawdźcie poniższe wypowiedzi, bo są jeszcze gorsze.
- "Chyba wszyscy widzimy, że ta rola jest zrujnowana. Gandalf jest tutaj jakimś bełkoczącym starym szaleńcem. Jest też na tyle głupi, by uderzyć się w głowę w pomieszczeniu, w którym przebywał już tak wiele razy"
- "Chyba pierwszy raz spotykam się z sytuacją, w której ktoś chce, by Gandalf umarł znacznie wcześniej…"
- "Myślę, że członkowie obsady to ludzie, którzy… tak naprawdę nie mają już kariery i są gotowi zignorować fakt, że uprawiają prostytucję. To jedyne słowa, jakimi mogę opisać Christophera Lee, który twierdzi, że raz do roku wraca do książek Tolkiena"
- "U Jacksona brzydkie osoby grają te piękne… Spójrzcie na aktora, którzy gra Elronda i na Cate Blanchett"
- "Liv Tyler jest tak samo winna jak Jackson. Zgłosiła się na ochotnika, by zniszczyć postać za pieniądze. Dla niej to tylko kolejny scenariusz - a ona, choć bogata, zdecydowała się wziąć udział w tym bluźnierstwie. Każdy posiadający sumienie aktor powinien był odrzucić propozycję"
Serial "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" ma ciężko z fanami? Filmy wcale nie dostały taryfy ulgowej.
Jak widać, obsadzie dostawało się za "brzydotę" (czyli brak pokrycia z indywidualnymi oczekiwaniami dotyczącymi wyglądu postaci) czy aktorską interpretację postaci. Fanów irytowały też nawet najmniejsze modyfikacje. W związku z tym wprowadzony przez Jacksona Lurtz (Uruk-hai, który zabił Boromira) zgarnął "hejt" za wygląd ("wygląda jak Barney, fioletowy dinozaur") oraz imię ("To nawet nie brzmi jak imię dla orka").
Potencjalnym widzom nie podobało się też, że Merry i Pippin są zbyt odważni widząc Nazguli, których konie (a przynajmniej ich część) wyglądają bardziej na brązowe, niż czarne. Poza tym "Galadriela unosi się na jakiejś tandetnej łódce z parku rozrywki, zamiast na dużej łodzi z łabędziami!". Również kostiumy spotkały się ze sporą dawką krytyki i dziwnymi porównaniami.
- "Orkowie wyskakujący z kokonów? To dziwne i niezgodne z kanonem. Tak jakby nie mogło już być gorzej…";
- "Można by pomyśleć, że skoro orkowie zostały stworzone jako szyderstwo z elfów, to będą rozmnażać się jak elfy. O co chodzi z tymi kokonami? PJ myśli, że orkowie to jakieś mrówki czy robaki?"
- "Tolkien dostałby ataku serca, gdyby zobaczył, co Jackson robi z jego cudowną książką";
- "Jak oni wyglądają? Dlaczego elfowie i uruk-hai mają zbroje w stylu samurajów?"
- "Arwena powinna być po prostu małą elficką ślicznotką, która nie ma żadnych dialogów, siedzi w miejscu, a na końcu wychodzi za Aragorna".
Nie brakowało też rozległych artykułów od Tolkienowych purystów, nawoływań do bojkotu czy dawaniu wiary niedorzecznym plotkom. Pojawiły się też oskarżenia wobec Hollywood, które dla pieniędzy i, uwaga, politycznej poprawności miało rujnować dziedzictwo autora "Silmarillionu":
- "Filmy nie są przeznaczone dla fanów. Są stworzone, by zarabiać pieniądze";
- "Chodzi o zysk! Hollywood szuka pieniędzy. Sztuka jest drugorzędna";
- "Hollywood plugawi sztukę, by zarabiać kasę. Musieli wprowadzić postać poprawną politycznie postać kobiecą. Tolkien nie był poprawny politycznie!"
Powyższe przykłady w żadnym wypadku nie mają za zadanie zasugerować, że należy powstrzymywać się przed wyrażeniem niepokoju i sceptycyzmu przed premierą filmów czy seriali. Tym bardziej, jeśli niemal wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na problemy nadchodzącej produkcji. A przecież, nie oszukujmy się, tak właśnie jest w przypadku serialu "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy".
Powinniśmy jednak pamiętać, że każdemu tytułowi warto dać szansę, zamiast skreślać przedwcześnie. Jak widać, mimo burzy przed premierą kultowej trylogii, dziś każda z jej części należy do grona najlepszych filmów fantasy w historii. Być może i tym razem wielu z nas pozytywnie się zaskoczy, na co mogą wskazywać pierwsze niezwykle entuzjastyczne opinie w social mediach.
Premiera serialu "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" odbędzie się już 2 września na Amazon Prime Video.