"Wywalony na zbity pysk" - Cejrowski płacze, że go banują. Trzeba było nie gadać językiem ruskiego trolla
Kolejne instytucje rezygnują ze współpracy z Wojciechem Cejrowskim. Kilka dni temu odwołano jego występ w Teatrze Jaracza w Łodzi - teraz okazało się, że od podróżnika odcina się również Multikino. To reakcja na jego kontrowersyjne wypowiedzi związane z wojną w Ukrainie.
Wojciech Cejrowski w pocie czoła pracuje na status persona non grata. Na wypowiedzi tego podróżnika, pisarza, dziennikarza i prezentera coraz trudniej przymknąć oko - nic dziwnego, że kolejne instytucje postanawiają się od niego odciąć. W ostatnim czasie odwołać jego występ (lub też, jak określił to sam zainteresowany, "wywalić na zbity pysk") zdecydował się Teatr Jaracza w Łodzi. Podróżnik miał pojawić się również w auli Centrum Kongresowo-Dydaktycznego Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu - nic z tego. Ponad 1200 osób podpisało skierowaną do organizatorów petycję z żądaniem rezygnacji z współpracy.
Teraz przyszedł czas na sieć Multikino. We wrocławskim Pasażu Grunwaldzkim Cejrowski miał wystąpić ze stand-upem "Prawo dżungli" (i powtórzyć pokaz w Poznaniu i Krakowie), ostatecznie jednak włodarze Multikina ogłosili, że nie popierają wypowiedzi pisarza - w trosce o swoich klientów agencja Stao postanowiła rozwiązać umowę.
Z kolei z anteny III Programu Polskiego radia zniknęła prowadzona przez Cejrowskiego "Audycja podzwrotnikowa"; rzeczniczka Trójki przekazała "Pressowi", że stacja nadaje obecnie materiały "związane z bieżącą sytuacją", więc brak programu podróżnika wynika z konieczności wprowadzenia zmian w ramówce. Przedstawiciele stacji dotychczas nie udzielili odpowiedzi na pytanie, czy audycja powróci w przyszłości.
Cejrowski o wojnie w Ukrainie: nic dziwnego, że Putin wjechał
Wojciech Cejrowski słynie z kontrowersyjnych i skandalicznych wypowiedzi. W przeszłości wielokrotnie formułował komentarze o charakterze homofobicznym czy ksenofobicznym, a niedawno zdecydował się podzielić problematyczną opinią na temat rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
19 lutego, pięć dni przed napaścią, podróżnik w radiu Wnet zapowiadał, że "Władimir Putin może zostać sprowokowany przez Ukrainę". Dodał, ze celem Putina jest Ukraina, a nie żadna wojna - ta miałaby być celem jedynie Joego Bidena, "kolaboranta". Jego zdaniem Rosja miała konkretne powody czuć się zagrożona ze strony Ukrainy i jej aspiracji europejskich oraz transatlantyckich.
Później, już po ataku, w jednym ze swoich zamieszczonych na YouTube filmów, Cejrowski przekonywał: "Putin się denerwował, że broń atomowa wkrótce na Ukrainie się pojawi; była sowiecka, teraz będzie amerykańska". Wcielenie Ukrainy do Unii Europejskiej miałoby być zagrożeniem dla Rosji, w związku z czym "nic dziwnego, że Putin wjechał, żeby zabezpieczyć swoje przody i tyły".
Nie da się ukryć - twierdzenie, jakoby wspomniany zbrodniarz został w istocie "sprowokowany", ma charakter usprawiedliwiający. Nic dziwnego, że w obecnej sytuacji współpracujące z Cejrowskim instytucje uznały je za niedopuszczalne.