REKLAMA

Zełenski miażdży Rosję potęgą social mediów. Putina na pewno trafia szlag po każdym jego wideo

Prężnie działający w social mediach Wołodymyr Zełenski wie, jak uczynić z nich swoją broń. Każde nagrane przez niego wideo i każda wiadomość na Twitterze od jego współpracowników na nowo zdobywa serca Zachodu. Władimir Putin tego nie potrafi, dlatego zablokował napływ sprzecznych z rządową narracją informacji z Zachodu i atakowanej Ukrainy, Musiał pozbyć się nawet Instagrama.

wołodymyr zełenski social media instagram ukraina rosja putin
REKLAMA

Chyba nikogo nie powinno dziwić, że młody i zaznajomiony z showbiznesem Wołodymyr Zełenski doskonale wykorzystuje potencjał social mediów w zaistniałej tragicznej sytuacji. Media nie ochronią Ukraińców przed pociskami najeźdźców, ale mogą im pomóc - rozpowszechniając informacje o rosyjskich zbrodniach na świecie, podnosząc morale broniących się i przypominając, że ich prezydent to człowiek odważny i zaangażowany. Doskonale pokazuje to szokujące wideo poświęcone skali dewastacji Ukrainy.

Nawet w wojennej zawierusze Zełenski nie zaniedbuje mediów społecznościowych. Wraz ze swoimi ludźmi dba o to, by kolejne publikacje pojawiały się kilka razy dziennie na Twitterze, Instagramie czy Facebooku. Nie ustaje w przesyłaniu komunikatów - tych podnoszących na duchu, skierowanych do mieszkańców swojego atakowanego kraju, oraz informujących resztę świata o skali Putinowskich zbrodni. A przy okazji apelujących do Zachodu o pomoc (obecnie głównie o zamknięcie nieba nad Ukrainą).

REKLAMA

Wołodymyr Zełenski w mediach - jaki jest jego portret?

Garnitury zastąpiła bluza w kolorze khaki, a na gładkich dotychczas policzkach pojawił się zarost. Jego oczy są smutne i zmęczone, ale tlą się w nich siła i nadzieja. Na uśmiech pozwala sobie rzadko. Gdy patrzymy na Zełenskiego, widzimy strudzonego przywódcę w krytycznych chwilach. Niezależnie od tego, czy jest to - jak niektórzy sugerują - "w pełni przemyślany look", dokładnie tak powinien prezentować się teraz prezydent atakowanego kraju.

View post on Instagram
 
Wołodymyr Zełenski - Instagram

Więcej, powinien być zarazem aktywny, dumny i nieugięty. Dokładnie jak Zełenski. Poza własnymi wystąpieniami (wspomniane apele do krajów zachodnich i orędzia do swoich rodaków), których jest wiele, prezydent Ukrainy nie szczędzi swoim followersom dramatycznych obrazów z dotkniętego wojną kraju. To ważne - świat musi wiedzieć, świat musi widzieć.

Rosja ogłasza kapitulację Zełenskiego. Nie wierzcie im, to tragicznej jakości deepfake.

Były komik sprawnie i szybko reaguje na medialne działania wroga. Jak w ostatnim czasie, gdy na pasku ukraińskiej telewizji Ukraina 24 pojawił się pasek informujący o… kapitulacji Zełenskiego, który zaleca ukraińskim żołnierzom złożyć broń. Wkrótce okazało się, że stacja padła ofiarą ataku rosyjskich hakerów. Pokrywa się to z ostrzeżeniami Centrum Strategicznych Komunikacji i Bezpieczeństwa Informacyjnego Ukrainy, które na początku marca uprzedzało, że w telewizji może pojawić się fałszywe oświadczenie kapitulacji. Reakcja była natychmiastowa. Lada moment Zełenski wystosował własny komentarz, drwiąc sobie z ataku i nie pozostawiając wątpliwości co do pogłosek o jakiejkolwiek kapitulacji:

Na docinek Zelenskiego nie trzeba było też długo czekać po publikacji słynnego nagrania, na którym ręka Putina przenika przez mikrofon podczas rzekomego spotkania z załogami rosyjskich linii lotniczych. Prezydent zakończył jedno ze swoich przemówień:

Zelenskiemu sprzyja też jego przeszłość. Fakt, że zaczynał jako komik, a teraz stoi twarzą w twarz ze śmiertelnym zagrożeniem (jak wiemy, historia zna wielu przywódców, którzy uciekali z kraju w czasie inwazji), jedynie potęguje pozytywny odbiór polityka i umacnia jego wizerunek. Facet ma za sobą iście filmowy background, drogę od kabareciarza do męża stanu - już sam fakt, że w pewnym sensie wcielił w życie scenariusz serialu, w którym występował (swoją drogą - obecnie pokazywanego na Netfliksie w USA), robi wrażenie.

Wołodomyr Zełenski rozkochał w sobie USA.

Światowe telewizje chcą emitować ten program, wygrzebują też związane z Zełenskim inne materiały. Amerykańska stacja CBS News przypomniała nagranie z wizyty w rodzinnym domu prezydenta. Dzięki niemu widzowie mieli szansę poznać jego rodziców (tata Wołodymyra, Oleksandr, profesor cybernetyki, stwierdził wówczas, ze bardzo martwi się o syna, który jest jego jedynym potomkiem). Rzecz nie tyczy się jednak tylko oficjalnych mediów. Memiarze też rozumieją, kto tu jest bohaterem.

Prezydent Ukrainy wie, co powiedzieć, by odpowiednio wybrzmieć. Wystarczy przypomnieć jego kultowy cytat: "Potrzebuję amunicji, nie podwózki". Rozumie też, jak zwracać się do świata. Kogo połechtać, komu podziękować, na kogo naciskać. Doskonałym tego przykładem jest jego wczorajsze przemówienie do Kongresu USA. Materiał, który później wyświetlił, miał wywołać jak najwięcej emocji. Choć nie brakuje cyników, którzy zarzucają autorom tanie chwyty, faktem jest, że film był dokładnie taki, jaki być powinien. Uderzał w naszą wrażliwość, podbijał dramat wszystkimi możliwymi środkami stylistycznymi. Bo to wciąż nic w porównaniu z dramatem, który właśnie rozgrywa się w Ukrainie. Tego nie odda żadne zdjęcie.

View post on Instagram
 
Wołodymyr Zełenski na Instagramie

Wołodomyr Zełenski przemówił do Niemców.

Dziś prezydent Ukrainy przemówił na forum Bundestagu. Ponownie uderzając w najbardziej adekwatny ton:

REKLAMA

Wszystko to udowadnia, że Zełenski to lider pojmujący mechanizmy działania dzisiejszego świata, potęgę mediów, wizerunku, odpowiedniej postawy i autentyzmu. Co więcej, zdążył już pokazać, że oddane na niego głosy nie były głosami zmarnowanymi - stanął przed największą z możliwych prób, został poddany okrutnej weryfikacji. Wykazał, że jest godzien swojego stanowiska, gotów zostać w sercu wojny, wśród swoich, aż do końca. Przy okazji zarażając Ukraińców tak potrzebną im energią i nadzieją. Zagrzewając ich do walki. Wygląda na to, że lepiej trafić nie mogli.

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-06-12T14:58:03+02:00
Aktualizacja: 2025-06-12T09:18:57+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T20:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T15:59:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T14:50:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T10:25:14+02:00
Aktualizacja: 2025-06-11T09:23:45+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T20:00:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T16:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T15:36:59+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T14:30:18+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T13:28:41+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T12:16:20+02:00
Aktualizacja: 2025-06-10T10:48:37+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Jury vs Polska, Austria ratuje honor konkursu. Kilka słów o Eurowizji 2025

Europa na kilka dni zjednoczyła się w oglądaniu najsłynniejszego muzycznego konkursu na kontynencie. Jak to zwykle bywa, przy wynikach entuzjazm sporej części widzów, mówiąc dyplomatycznie, odfrunął na drzewo. Prawdę mówiąc, ciężko się dziwić, zwłaszcza z perspektywy Polski, jej reprezentantki oraz oczywiście fanów.

eurowizja 2025 jury polska opinia
REKLAMA

Co roku mamy do czynienia z euforią, świętem, wielkim show. Nie jest żadną tajemnicą ani oskarżeniem, że oprócz samej muzyki liczy się również prezencja, spektakl - tak było, jest i będzie, nie ma co się na to obruszać. Tegoroczny Konkurs Piosenki Eurowizji w mojej skromnej ocenie miał w swoich szeregach parę ponadprzeciętnych piosenek - jedna z nich to ta zwycięska, w wykonaniu reprezentującego Austrię JJ-a. Jego zwycięstwo, cokolwiek zasłużone, można jednak nazwać pyrrusowym - choć niewątpliwie należy pogratulować samemu artyście, jakoś ciężko uznać pozostałą część finalnego werdyktu za słuszną.

REKLAMA

Eurowizja: publiczność nas kocha, jurorzy raczej niezbyt

Zacznijmy od najważniejszego dla nas, czyli od Polski. Jak zdarza się nam raz na kilka lat, wysłaliśmy postać, której występów nie musieliśmy się wstydzić ani przez sekundę. Justyna Steczkowska przyniosła naszemu krajowi dumę - jej występ był spektakularny, tak ze względu na karkołomną obecność w powietrzu, jak i (zwłaszcza) na taniec i śpiew. Taki performance był niewątpliwie wysiłkiem fizycznym, a przy tym jeszcze zaśpiewać czysto i mocno? Polka to zrobiła fantastycznie, tym bardziej, że na jednej z prób przed finałem widać było jej problem z rozplątaniem się z uchwytów, do których była przyczepiona - Justyna jednak obróciła to na swoją korzyść i wyszła z tej kilkusekundowej opresji z niesamowitą klasą. Na szczęście w finałowym występie obyło się bez żadnych problemów, a występ Steczkowskiej spokojnie powinien przejść do historii jako jeden z najlepszych w historii udziału Polski w konkursie. Choć chyba mało kto z nas liczył na wygraną albo podium, 14. miejsce zdaje się być zdecydowanie za niskie. Potwierdziło się to, co wiemy od dawna, zwłaszcza przy okazji występów Michała Szpaka czy Krystiana Ochmana - musimy polegać przede wszystkim na głosach publiczności. Gdyby ich nie było, Polska byłaby trzecia od końca. Gdyby zaś liczyły się tylko one, mielibyśmy 7. pozycję.

Austria ratuje od Eurowizji w Izraelu

Ten tytuł może zabrzmieć na pierwszy rzut oka prowokacyjnie, dlatego od razu wyjaśniam: ma on przede wszystkim dwa tła. Pierwszym, najbardziej obiektywnym, jest sama piosenka reprezentantki Izraela, która, w mojej skromnej ocenie, nie zasłużyła na wysokie miejsca, a zwłaszcza na drugie - po prostu mi się nie podobała. Druga przesłanka jest bardziej organizacyjna i czy tego chcemy, czy nie, PR-owa - organizacja europejskiego święta równości i muzyki w kraju, który popełnia brutalne, ludobójcze akty terroru względem Palestyńczyków byłaby zaprzeczeniem wszystkich wartości, które na swoich sztandarach nosi Eurowizja.

To oczywiście jeden z powodów, dla których ostateczny, zwycięski werdykt może mimo wszystko cieszyć. Wygrana Austrii była dla mnie pewną niespodzianką, a reprezentant tego kraju nie był w moim ścisłym gronie osobistych faworytów, jednak w swoim "Wasted Love" pokazał swój fenomenalny, operowy wokal, który okazał się wart laurów i nie śmiem na akurat tę część wyników narzekać, zwłaszcza biorąc pod uwagę, z kim Austria o zwycięstwo konkurowała. Trzecie miejsce zajęła Estonia z hitem "Espresso Macchiato" - choć na poziomie muzycznym ciężko zrozumieć tak wysokie miejsce, to było show przeznaczone do rozbawienia. Może powinniśmy w tym kierunku podążyć przy następnych preselekcjach - wysyłać coś świadomie głupiego i śmiesznego, wybrać opcję "z dystansem"?

4. miejsce zajęli moi faworyci - szwedzcy sauniarze z piosenką "Bara Bada Bastu". Szkoda, że nie wygrali - biorąc pd uwagę niemal wieczny status Szwecji jako faworyta liczyłem, że teraz się on urzeczywistni, a ich żywa, bardzo dobra piosenka zwycięży. Bardzo dobre występy zaliczyli m.in. reprezentujący Holandię Claude czy Łotyszki z zespołu Tautumeitas - zwłaszcza te ostatnie wniosły muzyczną świeżość. Fenomenalne otwarcie konkursu zaordynował swoim występem Kyle Alessandro z Norwegii, który niestety znalazł się daleko w tyle - na 18. miejscu.

Chciałoby się powiedzieć, że nie ma co narzekać, trzeba się ruszyć do roboty, by za rok zwiększyć swoje szanse na Eurowizji. W tym roku polska komisja posłuchała, wybierając wokalistkę, która na papierze miała wszystko - historię epickiego powrotu, walory muzyczne i świetny staging. Justyna Steczkowska jest zdecydowanie ostatnią osobą winną tej sytuacji i może wrócić do kraju z podniesioną głową - zrobiła swoje w najlepszy możliwy sposób i na tym powinniśmy się skoncentrować, wspominając zakończony w nocy konkurs. I tak będziemy pamiętać tę dramę jeszcze kilka dni, potem będzie cicho, a za rok wrócimy do punktu wyjścia.

REKLAMA

Więcej informacji ze świata Eurowizji przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-22T13:08:10+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T10:04:49+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T09:37:14+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T12:08:50+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T09:26:43+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T15:20:40+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T13:59:01+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T13:48:10+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T12:18:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T09:09:58+02:00
Aktualizacja: 2025-05-19T21:04:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-19T19:44:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Kim jest Jacek Murański? To jego wypowiedź cytował premier Tusk

Fakt, że premier Donald Tusk publicznie powołał się na Jacka Murańskiego - obecnie przede wszystkim influencera i freak fightera - wywołał w sieci lawinę komentarzy, często pełnych niedowierzania czy wręcz oburzenia. Trudno dziwić się tym reakcjom: mówimy przecież o postaci tyleż kontrowersyjnej, co powszechnie krytykowanej.

jacek murański donald tusk karol nawrocki
REKLAMA

Jacek Murański niespodziewanie stał się jedną z najgłośniejszych postaci kampanii prezydenckiej 2025 r. - co wiele mówi o jej poziomie. Rzecz w tym, że Murański, którego w istocie zna wiele osób, kojarzony jest ze środowiskiem patoinfluencerów i patogal freak fightowych - trudno zatem nazywać go osobą wiarygodną. 

REKLAMA

Kim jest Jacek Murański?

Jacek Murański, znany również jako „Stary Muran”, to polski aktor, freak fighter oraz kontrowersyjna postać medialna. Urodził się 12 grudnia 1968 roku we Wrocławiu, co oznacza, że obecnie ma 56 lat.

Karierę aktorską rozpoczął w latach 90. Występował głównie w epizodycznych rolach w popularnych polskich serialach, takich jak „Klan”, „Na Wspólnej”, „Pierwsza miłość”, „Barwy szczęścia”, „Ojciec Mateusz”, „Lombard. Życie pod zastaw” czy „Wojenne dziewczyny”. Jego role często przedstawiały postacie o silnych osobowościach, co przyniosło mu rozpoznawalność wśród widzów.

W 2021 roku, w wieku 53 lat, Murański zadebiutował jako zawodnik MMA podczas gali FAME MMA 12, gdzie zmierzył się z Arkadiuszem Tańculą. Choć poniósł porażkę, medialna osobowość i kontrowersyjne podejście do rywali zagwarantowały mu kolejne kontrakty. W następnych latach kontynuował karierę w sportach walki, walcząc m.in. w federacjach High League oraz PRIME Show MMA. W sumie stoczył 7 walk: 4 w MMA (wszystkie przegrane), 1 w K-1 (zwycięstwo) oraz 2 w boksie (oba zwycięstwa).

Nie da się natomiast ukryć: popularność nie zapewniła mu sympatii publiczności i internautów. Podobnie jak wielu innych patoinfluencerów, którzy zgarniali kupę kasy za „walki” w ramach generujących nieprawdopodobne pieniądze i nieraz boleśnie żenujących imprez, Murański pokazał się od najgorszej strony. Kolejnymi wystąpieniami i konferencjami zbudował wizerunek agresywnego, wulgarnego troglodyty, który może i robi cyrkowe show swoimi dresiarskimi konfliktami, ale przy okazji ośmiesza się na każdym kroku. Kontrast między wiekiem Murańskiego, a jego zachowaniem, z pewnością nie pomógł.

Nie trzeba było wiele czasu, by internet zaczął pękać w szwach od jego niezbyt lotnych wypowiedzi - zazwyczaj pełnych skierowanych w stronę oponentów wyzwisk czy niemądrych konstatacji. Murański stał się zatem patostreamerem pełną gębą, wprawiającym w zakłopotanie memem.

Większość sporów z jego udziałem to internetowe przepychanki z Marcinem Najmanem czy youtuberami pokroju Sergiusza „Nitro” Górskiego. Wreszcie w grudniu 2022 r. federacja FAME MMA zdecydowała się nie przedłużać kontraktu z Murańskim. Powodem były właśnie jego kontrowersyjne wypowiedzi i zachowania, które zaczęły negatywnie wpływać na wizerunek organizacji - poszło głównie o liczne awantury, interwencje ochrony czy porównanie sędziów do pewnego austriackiego akwarelisty. Współwłaściciel federacji, Krzysztof Rozpara, przyznał, że jego decyzja nie była podyktowana presją z zewnątrz, ale wynikała z przekroczenia przez Murańskiego pewnych granic (tak jakby „zawodnicy” nie przekraczali ich regularnie).

Po walce z Arkadiuszem Tańculą na FAME MMA 12, w której Murański został zdyskwalifikowany za nieprzepisowe zachowania, internet zalała fala memów wyśmiewających jego postawę. Internauci porównywali go do różnych postaci, a zachowanie ex-aktora raz jeszcze stało się tematem licznych żartów i komentarzy.

W 2009 r. Murański został skazany na 4 lata więzienia za pobicie, a kara została później zmniejszona do 3 lat. W 2022 r. w programie "Sprawa dla reportera" twierdził, że został niesłusznie skazany i że przyznał się do winy pod presją. Jego pełnomocnik zapowiedział złożenie skargi nadzwyczajnej do Sądu Najwyższego. Co ciekawe, w 2025 r. Stary Muran ogłosił zamiar kandydowania na urząd prezydenta Polski, zawieszając swoją karierę sportową.

Był ojcem Mateusza Murańskiego, aktora i freak fightera, który zmarł 8 lutego 2023 r. w wieku 28 lat. 

Tusk o Murańskim, Murański o Nawrockim

„Udział” Murańskiego w tej kampanii prezydenckiej zaczął się od opublikowania przez niego nagrania, w którym ten „ostrzega” Polaków przed kandydatem Karolem Nawrockim i „gangiem sutenerów”.

W powyższym nagraniu Murański podkreślał:

Wiem o tzw. kompromatach, hakach, którymi chwalił się Patryk Masiak, „Wielki Bu”, i o przełożeniu, które ma na Karola Nawrockiego.

Dodał, że Masiak, skazany kryminalista i porywacz, którego wspólne zdjęcie z kandydatem na prezydenta obiegło swego czasu sieć, mówił o nim: „trzymam go za gardło i zrobi dla mnie wszystko”. 

Następnie w programie „19:30” w TVP Info Murański powtórzył, że Karol Nawrocki współpracował ze skazanym za wymuszenie i porwanie kobiety przestępcą.

W poniedziałek szef rządu gościł u Bogdana Rymanowskiego w Polsat News. Podczas rozmowy prowadzący zacytował wpis Karola Nawrockiego z serwisu X, w którym ten nazwał wspomniane ustalenia Onetu „stekiem kłamstw i nienawiści” (chodzi o ten głośny reportaż, wg którego Nawrocki uczestniczył w procederze sprowadzania prostytutek dla gości sopockiego Grand Hotelu). Następnie zapowiedział proces cywilny, ale... dopiero po wyborach. Gdy redaktor zwrócił uwagę na fakt, że oskarżenia zawarte w tekście Onetu są anonimowe (warto dodać: rozmówcy zadeklarowali chęć zeznawania przed sądem), premier odparł:

Co ciekawe, autorzy tekstu Onetu oficjalnie zaprzeczyli, by Murański był jednym z ich źródeł. Premier najpewniej powołał się na to nazwisko na fali pierwszego nagrania, które freak fighter puścił w obieg.

Jeśli pan Murański kłamie, jeśli Onet kłamie, jeśli telewizja i portale kłamią, jeśli ludzie pod nazwiskiem (...) kłamią, to pan Karol Nawrocki ma święty obowiązek wobec Polaków pójść natychmiast do sądu i w trybie wyborczym tę kwestię wyjaśnić

- mówił premier.

REKLAMA

Czytaj więcej:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-27T13:15:23+02:00
Aktualizacja: 2025-05-27T12:53:23+02:00
Aktualizacja: 2025-05-27T11:46:07+02:00
Aktualizacja: 2025-05-27T09:16:28+02:00
Aktualizacja: 2025-05-26T15:31:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-24T14:11:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-23T13:00:48+02:00
Aktualizacja: 2025-05-23T09:36:30+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA

Eurowizja 2025: kiedy zaczyna się finał? Harmonogram występów

Już w sobotę Europa na nowo zostanie zelektryzowana eurowizyjnym szaleństwem - oto wielkimi krokami zbliża się finał konkursu. Przedstawiamy najważniejsze informacje i kolejność, w której wystąpią uczestnicy.

eurowizja final harmonogram wystepow
REKLAMA

Tegoroczna edycja odbywa się w szwajcarskiej Bazylei, albowiem zwycięzcą poprzedniej edycji był reprezentant tego kraju, Nemo. Szwajcaria jest po raz trzeci gospodarzem tego wydarzenia - po raz pierwszy było to po zwycięstwie Lys Asii w 1956 r., a za drugim razem dzięki wygranej Celine Dion w 1988 roku. Reprezentantka Polski, Justyna Steczkowska wystąpiła w I półfinale odbywającym się we wtorek, a jej występ zaowocował awansem do finału Konkursu Piosenki Eurowizji 2025.

REKLAMA

Eurowizja 2025 - kiedy i gdzie obejrzeć finał?

Finał tegorocznego Konkursu Piosenki Eurowizji rozpocznie się w sobotę 17 maja o godzinie 21:00. Będzie można go obejrzeć w telewizji na kanale TVP2, online w serwisie TVP VOD oraz, po raz pierwszy w historii, na oficjalnym kanale YouTube Europejskiej Unii Nadawców (EBU).

Eurowizja 2025 - harmonogram finałowych występów

W finale wystąpi 26 krajów, a kolejność występów została już ujawniona:

REKLAMA

Więcej informacji ze świata Eurowizji przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-22T13:08:10+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T10:04:49+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T09:37:14+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T12:08:50+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T09:26:43+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T15:20:40+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T13:59:01+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T13:48:10+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T12:18:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T09:09:58+02:00
Aktualizacja: 2025-05-19T21:04:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-19T19:44:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA

Wygląda jak z laboratorium w Los Alamos. Oto zegarek w stylu Oppenheimera

Lokowanie produktu: zegarownia.pl

Jest coś dziwnie pociągającego w zegarkach, które wyglądają, jakby mogły odliczać czas do końca świata... Nie pokazują tętna, nie łączą się z aplikacją do snu, nie próbują być twoim asystentem. Po prostu tykają. Jak detonator. Jak zegarek, który mógłby leżeć na biurku Oppenheimera, obok paczki papierosów i szkicu bomby atomowej. Właśnie taki jest Zeppelin. Mechaniczny, oldschoolowy i trochę niepokojący. Ale w najlepszym sensie.

zeppelin zegarek

Wygląda jakby leżał na biurku fizyka. Zeppelin to zegarek w klimacie Projektu Manhattan

Oppenheimer miał obsesję na punkcie czasu. Odpowiadał za budowę najpotężniejszej broni XX wieku, a fizyka jądrowa wymagała precyzji. Podczas testu Trinity – pierwszej w historii eksplozji bomby atomowej – zegarki musiały działać bezbłędnie. Odliczano sekundy do eksplozji, zsynchronizowano kamery, instrumenty, nawet pozycje obserwatorów. Wszystko zgodnie z harmonogramem co do sekundy.

W tym samym czasie, w Niemczech, trwał rozwój technologii wojskowej, w tym lotnictwa i sterowców Zeppelin – nazwiska, które dziś nosi marka zegarków. Nieprzypadkowo. W zegarkach Zeppelin widać inspiracje precyzyjnymi urządzeniami z epoki: lotnicze cyferblaty, wskaźniki ciśnienia, narzędzia pomiarowe. Dla miłośników historii techniki – złoto.

W wielu modelach pojawia się tzw. wskaźnik rezerwy chodu – rozwiązanie, które pokazuje, ile „energii” zostało w mechanizmie. Bardzo podobne w działaniu do liczników ciśnienia paliwa w samolotach z lat 40. Inne modele inspirowane są wyglądem przyrządów z kabiny sterowca Graf Zeppelin – tego samego, który w 1929 roku okrążył kulę ziemską w 21 dni. To nie jest przypadkowy vintage. To konkretna estetyka techniczna lat 20.–40.

Dla fanów „Oppenheimera” to zegarek, który wygląda jak rekwizyt z planu. Ale to nie zabawka. Mechanizmy stosowane w Zeppelinach to sprawdzone werkowe klasyki – japońskie Miyoty, niemieckie Sellity i oczywiście szwajcarskie, niezawodne Rondy. Czyli nie tylko wygląda, ale przede wszystkim działa jak trzeba.

Wizualnie retro, technicznie konkretny. Zeppelin wie, co robi

Zeppelin to jedna z tych marek, które nie próbują nikomu się przypodobać. Nie podkręca designu, żeby lepiej wyglądał na Instagramie, nie dokleja "sportowych akcentów", bo akurat modne są bieżnie i zegarki do garnituru z pomarańczowym paskiem. Tu wszystko jest celowe — trochę surowe, trochę niemieckie, ale w najlepszym sensie tego słowa.

Na pierwszy rzut oka może wydawać się, że to zegarki „z innej epoki”. Ale to nie próba udawania retro — to bardzo świadome trzymanie się konkretnej estetyki: technicznej, przemysłowej, uporządkowanej. Takiej, w której wszystko ma funkcję, a styl wynika z formy, nie z inspiracji tablicą na Pintereście.

W czasach, w których połowa marek zegarkowych co sezon zmienia tożsamość, Zeppelin robi dokładnie odwrotnie — od lat mówi jednym, spójnym językiem. I właśnie dlatego w tym całym cyfrowym hałasie zaczyna się znowu wybijać.

Analogowe zegarki wracają. I to nie tylko na nadgarstki boomerów

Choć może się wydawać, że epoka mechanicznych zegarków przeminęła razem z odtwarzaczami CD i Nokią 3310, liczby mówią co innego. Tylko w 2023 roku globalna sprzedaż zegarków mechanicznych wzrosła o ponad 12% — i to mimo dominacji smartwatchy. Co ciekawe, to nie seniorzy je kupują. Największy wzrost zainteresowania notuje się u ludzi między 25 a 35 rokiem życia. Dlaczego?

Po pierwsze: zegarek stał się czymś więcej niż narzędziem. To sygnał, że nie musisz mieć wszystkiego w telefonie. Po drugie: mechanika znów jest sexy. W świecie, gdzie wszystko jest dotykowe, ładowalne i z plastiku, stalowy zegarek z automatycznym naciągiem mówi jedno — ogarniam rzeczy po swojemu.

Zegarki Zeppelin wpisują się w ten trend idealnie. Wyglądają technicznie, nie modnie. Ich projekty przyciągają ludzi, którzy zamiast zmieniać pasek w Apple Watch wolą model inspirowany przyrządami z kokpitu Luftwaffe (tak, są i takie wersje). To wybór świadomy – trochę geekowy, trochę estetyczny, a trochę z przekory wobec cyfrowego przeładowania.

Lokowanie produktu: zegarownia.pl
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-22T13:08:10+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T10:04:49+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T09:37:14+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T12:08:50+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T09:26:43+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T15:20:40+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T13:59:01+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T13:48:10+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T12:18:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T09:09:58+02:00
Aktualizacja: 2025-05-19T21:04:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-19T19:44:00+02:00
REKLAMA

Eurowizja: o której trzeba włączyć telewizor, żeby obejrzeć występ Justyny Steczkowskiej?

Już w sobotę oczy całej Europy znów będą zwrócone na szwajcarską Bazyleę - wtedy bowiem będzie miał miejsce wielki finał tegorocznej Eurowizji. Wybrano już kolejność występów - kiedy wystąpi Justyna Steczkowska?

steczkowska eurowizja kiedy obejrzec
REKLAMA

We wtorek polska publiczność odetchnęła z ulgą - nasza reprezentantka, Justyna Steczkowska wywalczyła awans do finału Konkursu Piosenki Eurowizji 2025. Nie było to wielkim zaskoczeniem, biorąc pod uwagę wysoką jakość i spektakularny występ wokalistki, natomiast znając naszego pecha, nic nie było pewne na 100%. Występ Justyny liczy sobie najwięcej wyświetleń na serwisie YouTube - aż 2,5 mln! To o ok. 200 tys. więcej niż w przypadku reprezentującej Estonię piosenki "Espresso Macchiato", która zajmuje drugie miejsce pod tym względem.

REKLAMA

Justyna Steczkowska w finale Eurowizji. Kiedy wystąpi?

Trzy dni temu stało się jasne - w sobotę znów usłyszymy utwór "GAJA". Na oficjalnej stronie Konkursu Piosenki Eurowizji i w jej mediach społecznościowych pojawiła się już informacja odnośnie kolejności występów reprezentantów, którzy dostali się do wielkiego finału. Stawkę otworzy Kyle Alessandro z Norwegii i jego "Lighter", zaś zamknie - "Zjerm" autorstwa Shkodra Elektronike z Albanii. Jeśli chodzi zaś o Justynę Steczkowską, to Polka wystąpi z numerem 15., a zatem na początku drugiej połowy stawki.

O której godzinie zatem możemy się spodziewać jej występu? Ostatnio Justyna wystąpiła jako druga około godziny 21:14. Biorąc pod uwagę jej obecną, piętnastą pozycję, a także krótkie odstępy między występami i przerwy na wstawki z udziałem prowadzących, możemy założyć, że reprezentantka Polski pojawi się na scenie pomiędzy 21:50 a 22:00. Jednak jako, że pewne w życiu są tylko śmierć i podatki, zalecalibyśmy, żeby usiąść przed telewizorem wcześniej. A najlepiej o 21:00, kiedy to wielki finał Eurowizji się rozpocznie!

REKLAMA

Więcej informacji ze świata Eurowizji przeczytacie na Spider's Web:

REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-05-22T13:08:10+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T10:04:49+02:00
Aktualizacja: 2025-05-22T09:37:14+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T12:08:50+02:00
Aktualizacja: 2025-05-21T09:26:43+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T15:20:40+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T13:59:01+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T13:48:10+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T12:18:08+02:00
Aktualizacja: 2025-05-20T09:09:58+02:00
Aktualizacja: 2025-05-19T21:04:00+02:00
Aktualizacja: 2025-05-19T19:44:00+02:00
REKLAMA
REKLAMA