Apple TV+ przywrócił mi wiarę w seriale. Na maksa wkręciłam się w tę nową produkcję

Kiedy Andrew "Coop" Cooper (Jon Hamm) budzi się w środku nocy na posadzce w pięknym domu, orientuje się, że leży w kałuży krwi obok zwłok. Przerażony mężczyzna gorączkowo próbuje zatrzeć ślady zbrodni, ale to jeszcze nie jest ten moment, kiedy będziemy mogli dowiedzieć się, co doprowadziło do tej makabrycznej sytuacji. Zamiast tego cofamy się o cztery miesiące, czyli do momentu, kiedy życie Coopa dopiero zaczęło pękać na drobne kawałki.

Wszystko zaczyna się od niewinnego spotkania Coopa z młodą kobietą w restauracji. Dowiadujemy się wówczas, że mężczyzna jest singlem, odkąd dwa lata temu przyłapał swoją żonę Mel (Amanda Peet) na zdradzie z jego najlepszym przyjacielem-koszykarzem Nickiem (Mark Tallman). Mimo to wciąż płaci za dom, gdzie Mel mieszka wraz z ich nastoletnimi dziećmi, Hunterem (Donovan Colan) i Tori (Isabel Gravitt), które niezbyt przepadają za swoim ojcem. Na domiar złego niewinna randka Coopa, która miała zakończyć się niezobowiązującym seksem, doprowadza do tego, że mężczyzna zostaje zwolniony z pracy. Zdesperowany Coop, któremu kończą się środki do życia postanawia chwycić się brzytwy i wejść na drogę przestępczości.

Jonathan Tropper, twórca "Znajomych i przyjaciół", wyrwał mnie z serialowego marazmu - w końcu dostałam coś, co mogę polecić bez najmniejszego "ale". Ta produkcja, w której to pozornie doskonałe życie oznacza wypożyczone samochody, życie na kredycie i prestiż w pracy, która przy pierwszej lepszej okazji kopnie cię w tyłek, jest doskonała. Jej mocną stroną jest przede wszystkim dynamika, umiejętność przyciągnięcia uwagi widza już od pierwszych sekund (dosłownie!), no i główny bohater - Jon Hamm w roli Coopa jest fenomenalny.

Produkcja obnaża tajemnice zamożnych ludzi i zdziera maski z twarzy bogaczy, u których, jak się okazuje, szczęście nie idzie w parze z bogactem. Coop, który do niedawna sam należał do tej śmietanki na obrzydliwie bogatych przedmieściach Nowego Jorku, odkrywa, że życie na pokaz diametralnie różni się od tego, co jego znajomi ukrywają za zamkniętymi drzwiami. Jego wejście na przestępczą drogę, która polega na włamywaniu się do domów swoich sąsiadów, pozwala mu odkryć wszystkie ich sekrety i smutki, które desperacko próbowali zamieść pod stertą dolarów i kosztowności.

Tropper demaskuje w swojej produkcji ideę amerykańskiego snu w bardzo błyskotliwy i wciągający sposób. Bo w końcu okazuje się, że Coop, który kiedyś miał wszystko, został z niczym - nie należy do niego ani wielki dom, w którym mieszka jego była żona z dziećmi wraz z partnerem, ani fundusze z pracy, ani luksusowe Maserati. Tym bardziej fascynujące jest oglądanie bohatera, który w pocie czoła piął się po szczeblach kariery, aby osiągnąć swój "amerykański sen", aż nieoczekiwanie spadł na sam dół swojej drabiny. A to wszystko okraszone jest tajemnicą śmierci, która przecież wciąż czeka na wyjaśnienie.

Podsumowując: nie idźcie, biegnijcie. Apple TV+ znowu może pochwalić się perełką w swojej bibliotece, dla której warto zarwać nockę. "Znajomi i przyjaciele" to produkcja, która przywróciła mi wiarę w seriale - jestem nią niesamowicie zaintrygowana i szczerze powiedziawszy już dawno nie oglądałam czegoś tak lekkiego i błyskotliwego, a do odcinków wracałabym z taką ekscytacją.

O produkcjach w Apple TV+ czytaj w Spider's Web: