Assassin's Creed Rogue skradło Unity światła jupiterów i miłość fanów. Dlaczego?

No, przynajmniej z perspektywy wszystkich poprzednich bohaterów serii Assassin’s Creed. Ci, nie licząc drobnych wyjątków, zawsze byli czyści niczym łza, prawi i z sercami bielszymi od bieli. Jedyną odmianą na tym polu był świetny, charyzmatyczny Edward z Black Flag, który w początkowej fazie rozgrywki bratał się z tempariuszami, mając kilka „białych kapturów” na swoim koncie, własnoręcznie pozbawiając ich życia. Główny bohater pirackiego Assassin’s Creed bardzo szybko wraca jednak na jedynie słuszną ścieżkę, pokutując za grzechy.

Historia Cormaca będzie zupełnie inna. Czarnowłosego mężczyznę poznamy jako początkującego skrytobójcę. Na skutek bardzo ważnych dla scenariusza wydarzeń, Shay zmieni jednak stronę odwiecznego konfliktu, zamieniając Asasynów na templariuszy. Co więcej, Cormac nie tylko opuści dawnych braci, ale zacznie również na nich polować, głęboko wierząc w wizję templariuszy dotyczącą przyszłości naszego świata. Mniam. Musze przyznać, że w grach zawsze uwielbiałem stawać po tej „złej stronie mocy” i zdaje się, że Assassin's Creed Rogue mi to umożliwi. Niezwykle pikantna perspektywa i mam nadzieję, że producentom wystarczy cohones, abym mógł podążać tą ścieżką do samego, skąpego w krwi i mroku zakończenia.

Zły protagonista to również szansa na zobaczenie odwiecznego konfliktu templariuszy i asasynów z zupełnie nowej, niespotykanej nigdy wcześniej w serii strony. Zawsze byliśmy zakapturzonymi skrytobójcami, jednostkami walczącymi przeciwko tłumom. Teraz to gracz stanie po stronie tych bogatych, tych wpływowych, tych potężnych, z ogromnymi zasobami oraz szeroko sięgającym wsparciem. Jestem niezwykle ciekaw, jak przełoży się to na samą rozgrywkę.

Już teraz wiadomo, że Cormac dostanie do swojej dyspozycji wszystko, co magazyny templariuszy mają najlepszego do zaoferowania. Statek, wyprzedzające epokę bronie palne czy dodatkowe narzędzia ułatwiające polowanie na asasynów – to już pewne. Liczę jednak, że podczas samej rozgrywki również poczujemy przynależność do zakonu. Mam nadzieję na szacunek strażników chodzących po ulicach Nowego Jorku, liczę na rozpoznawalność, sławę i zniżki u sprzedawców rozmaitych dóbr. W Ubisofcie stają przed niezwykle ciekawą perspektywą i trzymam kciuki, aby w pełni ją wykorzystali, żegnając się z minioną generacją konsol w wyjątkowym stylu.

To, co najlepsze w Assassin’s Creed III oraz Black Flag, to zdecydowanie bitwy morskie oraz możliwość prowadzenia i rozbudowy własnego statku. Łajby powrócą wraz z Rogue, chociaż już teraz wiadomo, że statek Cormaca nie będzie tak duży, jak ukochana i odpicowana do ostatniej baryłki rumu Kafka kapitana Edwarda. Mniejsza łódź ma być bardziej odpowiednia dla ścigania i tropienia asasynów, którzy będą sobie używać na głębokich wodach. Oczywiście do czasu.

Zdecydowanie dobre posunięcie, gwarantujące przynajmniej minimalną otwartość świata oraz urozmaicenie lokacji. Już teraz możemy widzieć skute lodem kawałki ziemi, obserwując pierwsze grafiki przedstawiające Assassin's Creed Rogue w akcji. Możliwość podróżowania dokąd poniesie nas wiatr jest ciekawą odmianą od szczelnie zamkniętego, spójnego architekturą Paryża z Unity dla PlayStation 4 oraz Xboksa One.

Liczby również przemawiają za przygodami Cormaca. Chociaż Assassin's Creed Rogue pojawi się jedynie na PlayStation 3 oraz Xboksie 360, to właśnie z tych urządzeń korzysta największa liczba graczy. PlayStation 4 oraz Xbox One to łącznie rynek około 15 milionów potencjalnych klientów, czyli kilkukrotnie mniejszy od tego tworzonego przez konsole siódmej generacji. Wielu chętnych na Unity musi poczekać, ponieważ nie chce jeszcze przesiadać się na nową konsolę. Rogue będzie wtedy jak znalazł, aby poczekać na kolejne, bardzo korzystne dla graczy obniżki cen PlayStation 4 oraz Xboksa One. Te z kolei na pewno nadejdą.