Call of Duty w końcu znowu może być dobre. Wydawca chce pogodzić chciwość z wymogiem jakości
O tym, że Ghosts to jedna z najsłabszych, o ile nie najsłabsza odsłona pięknej niegdyś serii gier komputerowych, nie trzeba się sprzeczać. Gra trafiła na wszystkie najważniejsze platformy, wszędzie prezentując ten sam, rozczarowujący poziom. Negatywna tendencja ma ulec zmianie, ponieważ studia odpowiedzialne za serie w końcu będą mogły znaleźć chwilę wytchnienia i czas na dopracowanie ostatecznego produktu.
Dotychczas nad kolejnymi częściami Call of Duty naprzemiennie pracowały dwa studia – coraz bardziej rozczarowujące Infinity Ward oraz coraz bardziej umiejętne Treyarch. Kolejne CoD’y miały pojawiać się na rynku niczym seria z karabinu, rok za rokiem zachęcając do kupienia kolejnego pudełka. Posługując się zaawansowaną matematyką, wychodzi na to, że każda następna odsłona powstawała około 2 lata. Niewiele. To musiało skutkować wyraźnym spadkiem jakości, który ma miejsce od premiery legendarnego już pierwszego Modern Warfare. Ta odsłona zmieniła rynek pierwszoosobowych strzelanin, na stałe wprowadzając do niego nowe trendy. Do teraz Modern Warfare nie ma sobie równych, czy to kolejne odsłony Call of Duty, Medal of Honor czy Battlefielda.
Czara goryczy przelała się po nie tak dawnej premierze Call of Duty: Ghosts. Osoby odpowiedzialne za ten tytuł zaliczały wpadka za wpadką. To wymagania edycji komputerowej były sztucznie zawyżone, to ilość graczy na serwerach usilnie zaniżona, aby skłaniać do zakupu wersji na konsole nowej generacji. Sama gra również była co najwyżej średnia. Chociaż z nowym silnikiem, nie grzeszyła urodą, nawet na komputerach osobistych. Ghosts zasłużenie spotkało się z falą krytyki recenzentów, chociaż tytuł i tak sprzedawał się niczym świeże bułeczki, niesiony powiewem znanej marki. Mimo tego, w Activision zdali sobie sprawę, że dłużej tak nie można, że nawet wielka siła Call of Duty nie wystarczy, jeżeli produkt nie może obronić się jakością. Zmęczone studia Treyarch oraz Infinity Ward jedynie kopiowały od samych siebie, czasami nawet widoczne gołym okiem kawałki wcześniejszych gier. Coś musiało się zmienić i w Activision wpadli na pomysł, jak zluzować zapracowanych twórców, jednocześnie dalej wydając kolejną produkcję co 12 miesięcy.
Rozwiązanie jest nader proste – wystarczy dodać kolejne studio odpowiedzialne za tytuły z serii Call of Duty! Do duetu Treyarch – Infinity Ward właśnie dołączyli ludzie ze Sledgehammer Games. Słyszeliście o nich? To studio założone przez osoby związane z pierwszym Dead Space, które postanowiły oderwać się od EA. Młot stał się własnością Activision i dłubał już nad Call of Duty, pomagając IW przy pracach nad trzecią, niezbyt udaną odsłoną Modern Warfare. Wydawca najwyraźniej doszedł do wniosku, że ich nabytek posiada już wystarczające umiejętności, aby samemu zająć się produkcją tytułu od A do Z. Co to oznacza dla nas – graczy?
Przede wszystkim to, że raz na trzy lata mamy szansę zetknąć się z naprawdę dobrą odsłoną Call of Duty. O dziwo nie mówię tutaj o dziełach, które wyjdą spod myszek i klawiatur ludzi z Infinity Ward. Po opuszczeniu studia przez utalentowane jednostki pracujące nad pierwszym Modern Warfare, to już nie ten sam poziom, co kiedyś. Moim faworytem jest właśnie Treyarch. Pracownicy tego studia udowodnili, w dużej mierze dzięki Black Ops, że mogą zająć się marką i zrobić z nią coś naprawdę udanego. Sledgehammer Games to jedna, wielka niewiadoma. Nie licząc jednostkowych weteranów, tej drużynie brakuje ogromnego doświadczenia. Ich pierwsze, w pełni samodzielne Call of Duty, które zostanie wydane jeszcze w tym roku, to póki co same znaki zapytania. Mimo wszystko naprawdę cieszy, że bardziej doświadczeni producenci będą mieć okazję, aby w końcu dopieścić swoje projekty. Bat stojącego nad twórcami wydawcy właśnie zaczął smagać po plecach ze znacznie mniejszą intensywnością.