REKLAMA

Pamiętacie żebrolajki? Program The 50 właśnie to przypomina

"The 50" to reality show, w którym w zawoalowany sposób influencerzy i celebryci żebrzą o lajki i obserwacje. Ta produkcja znajduje się na liście najbardziej niepotrzebnych tytułów i naprawdę nie rozumiem, kto jeszcze łapie się na coś takiego.

zebrolajki the 50 prime opinia
REKLAMA

W kwietniu w serwisie Prime Video zadebiutowała polska edycja programu "The 50". W reality show udział wzięło 50 polskich influencerów i celebrytów, którzy mieli za zadanie zmierzyć się w poszczególnych konkurencjach, wykorzystując swoją zwinność i logiczne myślenie. Walczyli oni o nagrodę pieniężną, lecz nie dla siebie, a dla swoich widzów - jeden z fanów już niebawem będzie miał okazję wygrać główną nagrodę pieniężną, której wysokość zależy od przebiegu wyzwań i zaangażowania uczestników. I właśnie to jest główny problem tego programu.

The 50 to jawne żebranie o lajki i obserwacje

REKLAMA

Zasadniczo chodzi o to, że widzowie mają zostawić obserwacje na swoich faworytów, a następnie wśród followersów zwycięzcy zostanie wylosowana jedna osoba, która zgarnie nagrodę pieniężną. Oczywiście najbezpieczniej jest zagłosować na wszystkich influencerów i celebrytów, aby później ewentualnie opuścić grono fanów i zostać tylko z tymi internetowymi osobistościami, którzy mają szansę na wygraną "The 50". Może być jednak tak, że jakaś część osób, świadomie lub nie, na profilu influencera już zostanie.

No i takie żerowanie na widzach nie jest spoko. Szczególnie jeśli serwuje się mu rozrywkę najniższych lotów i to jeszcze w tak chaotyczny sposób. Bo, okej, przykładowo "Love Never Lies" to też jeden z tych programów, które wżerają się w mózg, ale jest to w jakiś sposób wciągające i dla wielu widzów jest swoistym guilty pleasure. Format ma jednak swoje zasady, konkretną strukturę, ale przede wszystkim jest przyjemny dla oka. W "The 50" panuje natomiast totalny chaos, który ma związek z kompletnym rozstrzałem, jeśli chodzi o uczestników.

The 50 - zwiastun

Mam wrażenie, że w "The 50" każdy był z innej parafii - można było dostrzec znajome twarze z innych programów reality show, takich jak "Top Model" czy "Love Island. Wyspa miłości", ale również popularne postaci ze świata freak fightów, TikToka, YouTube'a czy telewizji. Trudno było się połapać we wszystkich koneksjach, dziwnie oglądało się sztucznie nakręcone dramy i ludzi, których po prostu niekoniecznie lubi się obserwować. Poza tym widać było, że nowsi w branży influencerzy przyszli do programu, bo chcieli zrobić wokół siebie rozgłos.

"The 50" to jeden z tych niepotrzebnych programów, który po prostu nie ma sensu. Nie można go zaliczyć do grona tych guilty pleaserowych, które znają wszyscy, ale nikt nie ogląda. Ani nawet do tych interesujących formatów, takich jak choćby "The Traitors. Zdrajcy", gdzie przyjemnie obserwuje się zwykłych ludzi, którzy grają w intrygującą grę. W "The 50" nawet te konkurencje nie były zresztą jakoś szczególnie interesujące, no i trochę wyglądało to jak nieudolna polska wersja "Squid Game". A jedyną osobą, która umierała, byłam ja przed ekranem. To po prostu program skrojony pod influencerów, żeby nabili sobie trochę więcej obserwujących, kusząc widzów nagrodą pieniężną. Słabo.

O reality shows czytaj w Spider's Web:


REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: 2025-04-17T13:21:49+02:00
Aktualizacja: 2025-04-17T10:27:10+02:00
Aktualizacja: 2025-04-17T08:50:22+02:00
Aktualizacja: 2025-04-16T10:52:41+02:00
Aktualizacja: 2025-04-15T13:11:02+02:00
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA